Adrien
Jebane dziewięć godzin.
Żadnej informacji.
Najmniejszego powiadomienia że jest dobrze.
Nic.Drzwi od sali operacyjnej nie ruszał nawet najmniejszy powiew wiatru czy trzask innymi drzwiami. Stały jak zaklęte. Zamknięte na amen. Niewygodne krzesła wkurwiły mnie coraz bardziej. Płacz dziecka z sali obok przyprawiał mnie o migreny a dodatkowo cięgle mylił z płaczem Noe.
Gdy drzwi od sali dalej nie drgały a przez szyby nawet nie było widać lekarza, wstałem i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem długi korytarz. W nim znajdowały się trzy pary drzwi. Były opisane numerkami i piktogramami które za wiele mi nie mówiły. Przechodząc przez hol można było słyszeć pikania maszyn i ciche głosy lekarzy. Spoglądając na ściany na których widniały liczne zadrapania a czasem i ślady brudu podejrzewałem że szpital w którym się znaleźliśmy nie był nową przychodnią.
-Przepraszam ale co pan tu robi?
Kobiecy głos rozbił moje myśli. Odwróciłem się by ujrzeć niską, młodą pielęgniarkę. Miała typowy różowy strój, włosy związane w koka a jej młode rysy twarzy napinały się teraz.
-Szukam lekarza mojej żony.
-Jeśli żona jest operowana to na pewno nie dostanie się tam pan, proszę opuścić teren zamknięty. Może pan przenosić szkodliwe bakterie.
-Muszę się dowiedzieć co z moją żoną i synem.
-Zapewniam pana że jest w dobrych rękach i nic jej się złego już nie stanie. Jeśli nie chce pan zaszkodzić jej czy innym pacjentom proszę opuścić hol, albo zawiadomię ochronę.
Stałem postawnie, zdecydowanie nad nią górowałem. Zaplotłem ręce na klatce i spojrzałem na nią wzrokiem pełnym pogardy. Kobieta speszyła sie szybko lecz chcąc wykonywać swoją pracę poprawnie znów mnie upomniała.
-Może pan jedynie pogorszyć sytuację. Wychodzi pan w tym momencie albo ochrona panu pomoże.
Wskazała ręką na drzwi wyjściowe. Udałem się tam z napiętymi mięśniami a zęby zgrzytały mi przy zaciśniętej szczęce. Usiadłem znów na rozklekotanym krześle i wpatrywałem się w szybę. Młoda dziewczyna ciągle się za nią krzątała przekładając fartuchy i sprzęty z jednego do drugiego pokoju. Jednak trzecie drzwi, na wprost nie zostały nawet uchylone. Przez ułamek sekundy, nic.
Aron
Ogród u wujka Vincenta nigdy nie był tak ciekawy jak dzisiaj. Siedząc na balkonie spoglądałem na rozciągający się przede mną las.
Drzewa szumiały wraz z padającym deszczem. Pogoda dopasowała się do nastroju w którym znajdowała się zdecydowana większość rodziny. Ciocia Katie jako jedyna jakoś próbowała opanowywać sytuację. Nie można było powiedzieć że chodziła uśmiechnięta ale starała się panować przynajmniej nad sobą.
Siedząc na progu poczułem jak zasłona za mną się poruszasz. Zobaczyłem obok siebie ciocię. Usiadła obok mnie z trudem i niemal od razu wyprostowała jedno kolano.
-Mówię ci Aron, chore kolana na starość to przekleństwo. - Ciocia trochę mnie nawet tym rozśmieszyła bo spojrzałem na nią z minimalnym uśmiechem.- Opowiadaj co cię dręczy.
-Trudno się domyślić?
-Pewnie że nie ale chce to usłyszeć od ciebie, domysły to najgorsze co istnieje.
-Martwię się o mamę, i o to że Noe nie przeżyje.
Ciocia westchnęła. Spojrzała również na iglaki przed nami i zaczęła opowiadać.
-Wiesz Aron, życie jest takie dość dziwne. Bo nie masz wpływu na nic co w nim robisz. To już jest zapisane w niebiosach. Możesz podejmować decyzje których żałujesz, i chcieć cofnąć czas, a możesz mieć decyzję które uważasz za najlepsze na świecie. A ktoś inny uzna że są do dupy. Niestety nie da się cofnąć czasu i zmienić niektórych z nich, a bardzo by się chciało. I jeśli mama z Noe mają już tak zapisane że odejdą to tego nie cofniemy. Niestety nie. A najgorsze co możemy zrobić to wymazać z naszego życia jego dalszy ciąg. Czyli się poddać. Stwierdzić że ten błąd był na tyle głupi że żałujesz go tak mocno że poddajesz się całkowicie. I nie ma już dalszego ciągu. Myślisz że mama ma takie błędy? I chce się teraz poddać? - Pokręciłem głową na nie. - Dlatego się nie poddaje i w duchy chce żebyśmy ją wspierali.
Nie zrozumiałem nic z historii cioci. Mówiła powoli ale tak, za mądrze. Gdy zauważyła moje ściągnięte brwi i pytanie w oczach wyjaśniła jeszcze raz.
-Mama i Noe są silni. Nie poddadzą się. I będą walczyć. Ale jeśli mają zapisane już przez aniołki i diabełki że to ich czas to nie zmienimy tego. I teraz nie możesz żałować że coś poszło w twojej relacji z mamą nie tak. Bo wczoraj już nie wróci. I zamiast teraz myśleć że jest tragicznie. Powinniśmy myśleć że mama jest silna i walczy. A jak sam stwierdziłeś mama nie ma czego żałować i nie chce wymazywać swojego dalszego ciągu. I na pewno aniołki też jej jeszcze tam nie potrzebują.
Mama jest silna i walczy.
Odbijało się w mojej głowie przez dobre kilka minut. Ciocia gadała tam jeszcze coś mądrego ale mi utkwiło w pamięci to proste zdanie. Że mama jest ślina i walczy. Nie poddaje się.
-Zawieziesz mnie do mamy?
-Chodź.
Niemal wybiegłem z pokoju i pognałem na dół. Ciocia szła za mną a ja zacząłem rozmyślać nad jej wcześniejszymi słowami.
Nie warto odwracać się w tył. Wczoraj już nie wróci. Skup się na tym co jest teraz.

YOU ARE READING
Rodzina Monet-Santan tom 2
Teen FictionCo by się stało gdyby Hailie znów miała taką relację z braćmi?Jak by się potoczyło życie jej dzieci?I jakie niebezpieczeństwami sprowadzi ich nazwisko? Wszytko może powrócić,a nowe osoby będą pragnąć zemsty Postacie pochodzą od @werkapisze