Rozdział 62

789 72 22
                                    

- Żartujesz. - Wypaliłam zszokowana.

- Nie, naprawdę. - Powtórzył po raz kolejny śmiejąc się z mojej reakcji.

- Tak po prostu?

- Nie byłem zły, po prostu rzuciłem wtedy wszystko i odszedłem. - Wzruszył ramionami.

- I nikt nie miał teraz z tym problemu?

- Widocznie stęsknili się za mną. - Nicola był naprawdę dumny.

- Nie wierzę. - Pokręciłam głową. - Tak się cieszę. - Przytuliłam chłopaka z całych sił nie kryjąc przy tym wzruszenia.

- Ja też. - Odwzajemnił uścisk. - Ja też. - Powtórzył dużo ciszej.

Od naszego przyjazdu do Włoch minął już tydzień, a w międzyczasie nie wydarzyło się już nic, czego pragnęłabym zapomnieć. Nicola starał się być lepszą wersją samego siebie, co wychodziło mu każdego dnia coraz lepiej, a ja dogadywałam się z jego rodziną całkiem nieźle jak na początki. Przez cały tydzień nikt nie wspominał o pójściu na imprezę, narkotykach ani dziewczynach, przez co mogłam odpocząć psychicznie, nie pamiętając, kiedy ostatni raz przeżywałam takie spokojne dni.

Natomiast dziś był jeden z lepszych dni, jakie mogliśmy sobie wymarzyć. Była sobota, kiedy rano Nicola oznajmił, że dzisiaj, podczas treningu Romy, odwiedzi trenera i porozmawia z nim o swojej przyszłości w klubie. Widziałam w jego oczach przejęcie i strach, czy aby na pewno powinien się tam pojawiać, w końcu to on rzucił koszulką i wyjechał do Polski zostawiając ich w najmniej oczekiwanym momencie. Widziałam w nim także nadzieję, że przyjmą go z powrotem, że jeszcze nie jest za późno i może wysłuchają jego przeprosin. Wierzyłam w niego z całych sił i powtarzałam, że wszystko się ułoży, że musi tylko zrobić ten pierwszy krok.

Nareszcie wszystko zaczęło się układać.

- Powinniśmy to uczcić. - Uśmiechnął się szeroko odsuwając nas na tyle, abyśmy widzieli swoje spojrzenia.

- Tylko nie to. - Jęknęłam, a na mojej twarzy pojawił się grymas.

- To tylko małe świętowanie, proszę. - Nalegał.

- Miałeś odpuścić takie imprezowanie. - Skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Mam dwadzieścia jeden lat, nie mogę zrezygnować z imprez do końca życia. - Oburzył się.

- Rób jak uważasz. - Westchnęłam.

- Nie psuj mi tej chwili, Lena. - Zmarszczył brwi. - Naprawdę się cieszę, że mnie przyjęli. Po tym, co im zrobiłem, powinni mieć we mnie wyjebane. - Tłumaczył.

- Nie psuję, po prostu się martwię. - Machnęłam rękami, które po chwili swobodnie opadły przy tułowiu.

- Nie masz czym. - Nicola podszedł do mnie i pocałował w czoło. - Pójdziemy razem, wypijemy parę drinków i wrócimy. - Obiecywał trzymając dłonie na moich biodrach.

- Dobrze. - Westchnęłam cicho. - A kiedy masz pierwszy trening? - Zmieniłam nieco temat.

- W przyszłym tygodniu. - Poinformował mnie. - Mam przyjść we wtorek rano, jest parę nowych twarzy do poznania.

- W przyszłym tygodniu... - Zastanowiłam się. - A co z mieszkaniem? Teraz, gdy Cię przyjęli, nie możemy...

- Nie wracamy. - Ponownie pocałował mnie w czoło. - Zatrzymamy się tutaj, mama ma praktycznie całe wolne piętro, odkąd zostały z siostrą same, a później ogarnę nam nasz wspólny kącik. - Uśmiechnął się pokazując dołeczki.

- Coś za łatwo to wszystko idzie, wiesz? - Spojrzałam na Zalewskiego podejrzliwym wzrokiem, czując dziwny niepokój.

- Powinnaś się cieszyć. - Pogłaskał mnie po włosach, na co odrzuciłam jego rękę.

- Cieszę. - W odpowiedzi pokazałam mu język, a ten pokręcił głową z uśmiechem.

~~~~~~

O dwudziestej byliśmy gotowi do wyjścia, aby uczcić powrót Nicoli do Romy. Mieliśmy się spotkać z paroma znajomymi chłopaka z dawnych lat, którzy zostali w Rzymie, nie myśląc o wyjazdach za granicę, a którzy dalej próbowali swoich sił w nieco mniejszych klubach piłkarskich. Nie byłam pewna, czy spotkamy tylko ich, bo Nico wspominał, że nie idziemy na domówkę, a do jednego z ich ulubionych lokali, w których kiedyś często się bawili. Starałam się odpychać wszystkie negatywne myśli i skupić na nowym życiu, które nas tu czekało, ale że wszystko działo się tak szybko, nie mogłam tego pojąć. Jeszcze przed chwilą kłóciłam się z Patrykiem, który zostawił mnie samą w Warszawie, a teraz mam zaczynać wszystko na nowo z Nicolą, we Włoszech. O tym nie marzyłam nawet w najśmielszych snach.

Parę minut po dwudziestej przyjechał po nas Uber, który musiał ratować nas także wczorajszego wieczora, ponieważ Zalewskiemu zapomniało się, że przyjechaliśmy autem jego mamy i wypił parę kieliszków wina. Na szczęście wracając dziś z rozmowy z trenerem wrócił po nie, a kobieta chyba niczego nie zauważyła. Albo nie chciała zauważyć.

Po dwudziestu minutach jazdy w niemal całkowitej ciszy, wysiedliśmy przed sporym lokalem, w którego dało się słyszeć głośną muzykę. Sporo młodych ludzi stało przed wejściem, a także z boku pomieszczenia, gdzie znajdowało się coś na wzór ogródka z niskimi, drewnianymi stolikami i takimi samymi krzesłami, na których leżały różnego koloru poduszki.

- Nicola! Tutaj! - Usłyszałam męski głos, którego zaczęłam szukać.

Namierzyliśmy grupkę chłopaków siedzących w ogródku, którzy machali w naszym kierunku, więc zaczęliśmy iść w ich kierunku, a ja coraz bardziej się stresowałam.

- Nico...

- Hm? - Spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

- Jak jak ich zrozumiem? Nie umiem mówić po włosku...

- Poproszę ich, żeby rozmawiali po angielsku, ewentualnie będę Ci tłumaczył. - Zaśmiał się. - Nie martw się. - Spłótł nasze dłonie.

- Mhm. - Kiwnęłam głową próbując udawać pewną siebie.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz