Ogień vs Ogień.

402 25 4
                                    

- Ej! To nie jest Czin! Ahsoka! Coś pokręciłaś.- wszystkie twarze w jakimś dziwnym mieście patrzyły się na mnie. Tak, jestem już człowiekiem. Mój sen się sprawdził. Gdy wysiedliśmy z samolotu zorientowaliśmy się że nie jesteśmy na Czin. Na przykład gdy wysiedliśmy i spostrzegł nas jakiś niski, gruby tubylec. Spojrzał na mnie i zaczął coś bełkotać w dziwnym języku, a następnie krzyczeć i uciekać. Alen powiedziała abym przemieniła się w człowieka. I teraz mam skórę bladą jak kartka (ale Sha Dow jest bardziej biała) a zamiast montrali i lekku mam brązowe włosy. Następnie podmieniacz wyglądu zmienił moje niebieskie oczy w brązowe. I wyglądam w miarę normalnie. Teraz gdy weszliśmy głębiej w miasto, zrozumieliśmy że... Nadal jesteśmy na Ziemi!!! Niech to! A w dodatku jesteśmy w zupełnie innym państwie niż Polska. Domy mają czerwone dachy, powyginane, mężczyźni chodzą z długimi włosami splecionymi w kok a kobiety nawet w upalne dni chodzą z parasolkami! Ale za to ich ubrania robią wrażenie... Wracając do sytuacji.
- Ej! To nie jest Czin! Ahsoka! Coś pokręciłaś.- Sha Dow ma do mnie pretensje.
- Spójrzmy na to z jaśniejszej strony. Odkrywamy nowy kraj!- tłumaczę się.
- Hmm... Faktycznie. Pomijając fakt że jesteśmy w tym kraju! To Chiny! A nie Czin! A to miasto gdzie jesteśmy to Pekin!- Lux okazał sie wiedzą na temat miejsca gdzie się znajdowaliśmy.
- Dobra Lux, skoro tak znasz się na tym miejscu, to poprowadź nas do najbliższego hotelu z pięcioma gwiazdkami!- problem rozwiązała Alen Secura. Ona zawsze znajduje logiczne rozwiązania które wychodzą na dobre większości osób. Większości... Wściekły Bonteri zaczął szukać hotelu podczas gdy my włuczyliśmy się za jego plecami, marudząc.
- Kiedy będziemy?- marudziliśmy. Ale nasz przewodnik Lux nie zwracał na to uwagi. Idziemy, idziemy i idziemy ale hotelu nigdzie nie wiedzieliśmy. Mój były 'chłopak' w końcu nie wytrzymał. Podszedł do dowolnego Chińczyka i klepnął go w ramię. Chciał się zapytać gdzie jest najbliższy hotel. Niestety, mężczyzna nie odebrał zaczepki jako pokojową. Obrucił się gwałtownie i uderzył go w twarz. Agresywny. Następnie wydał z siebie dziwny wojowniczy odgłos.
- Hhhiiijjjaaaaa!!!!!!!- i znowu uderzył Luxa. Potem zaczął robić dziwne pozycje, jakby bił się z powietrzem. Bonteri się podniósł i ukrył za Vaderem. Ryknełam śmiechem widząc przestraszeonego zdrajcę, który boi się Chińczyka który nie sięga mu nawet do ramienia. To było takie piękne. Cyknełam zdjęcie Luxowi ukrytym za Anakinem a następnie Chińczykowi który nadal walił pięścią w powietrze.
- Cóż... Zapytam się kogoś innego...- powiedział nasz przewodnik masując podbite oko. Poszliśmy nieco dalej. Natrafiliśmy na człowieka który wyglądał normalnie. Tym razem to Vader podszedł do niego i zapytał.
- Przepraszam, gdzie jest najbliższy hotel?- zapytał. Mężczyzna się obrucił i przestraszył.
- To... Ttoo... To... Prawdziwy Darht Vader!! Oh błagam! Nie zabijaj mnie swym PRAWDZIWYM mieczem! Błagam nie!- mężczyzna zanim się obejrzeliśmy klęczał przed moim mistrzem. Pomyśleliśmy że możemy na tym skorzystać.
- Nie zabiją cię obywatelu, jeśli wykonasz te polecenia.- powiedział Vader głosem króla świata.
- Wykonam wszystko potężny!- aśmy się uśmiali! Musiałam zrobić zdjęcie! Kazaliśmy mu zarezerwować nam hotel, zapłacić za śniadanie i zamuwić nam na jutro własny helikopter abyśmy mogli odlecieć z tego kraju do innego, normalniejszego. I przedewszystkim powiedzieliśmy mu aby nie szepną ani słowa o tym że nas spotkał. I wiecie co? Wykonał wszystko! Miał jeszcze dużo pieniędzy ale nie będziemy mu ich zabierać. Poszliśmy do hotelu. Był pięcio gwiazdkowy, miał basen ze zjeżdżalnią, duuuuży telewizor, sklep z pamiątkami i nie tylko i mnóstwo innych atrakcji! Weszliśmy, zgłosiliśmy rezerwację i...
- Rozdzielamy się!!- wykrzykneliśmy i polecieliśmy oglądać atrakcje! Ja i Alen wskoczyłyśmy do basenu, Lux i Sha Dow oglądali TV a Vader... Chodził po sklepach z ubraniami. Co on chce tam kupić? Spudniczkę na lato? Tymczasem ja bawiłam się z Alen na basenie.
- Hej! Ahsoka! Zakład że nie przeżyjesz jazdy na tamtej zjeżdżalni?- powiedziała Alen wzkazując na zjeżdżalnię śmierci. Była cała czarna, miała mnóstwo zakrętów i tak dalej.
- Myślisz że ja, mistrzynia Jedi, nie pokona zwykłej zjeżdżalni? To zakład w którym jesteś z góry skazana na porażkę.- powiedziałam patrząc na padawankę z wyższością. Ta spojrzała na mnie, przymrużyła oko i powiedziała.
- Idź się przejedź. Jak zwrócisz sok jabłkowy to już nie moja wina.- więc poszłam na tę zjeżdżalnię ( a wchodziłam strasznie długo bo zjazd był wysoko). Byłam już przy zjeździe. Woda była porywająca. Alen z dołu do mnie krzykneła.
- Jak przeżyjesz to zadzwoń!- powiedziała siadając jak gdyby nigdy nic na brzegu basenu. Skoczyłam do rury i... Po kilku metrach zrobiło mi się mdło. Jak oni mogą coś takiego przeżyć. Moje włosy powiewały. Tak szybko zjeżdżałam. Zjeżdżalnia miała tyle zakrętów że czułam jak żołądek mi podskakuje.
Wygląda na to że Alen wygrała- pomyślałam. W końcu tor się skończył a ja wylądowałam z powrotem w basenie. Kręciło mi się w głowie. Secura do mnie podeszła mówiąc.
- Serwujesz mi sok jabłkowy. Chodź, odpoczniesz. Idziemy do pokoju.- powiedziała Alen. Poszłyśmy do pokoju gdzie oddałam niebieskowłosej mój sok. Chwilę potem do pokoju weszli Sha Dow i Lux.
- I jak było w kinie?- zapytałam się.
- Świetnie! Obejrzeliśmy komedię i zjedliśmy coś przepysznego!- rzekł Lux.
- A co to było?- pyta Alen zaciekawiona.
- Chyba Pop torn. Albo Pop Corn. Nie pamietam.- próbowała sobie przypomnieć Sha. Nagle wszedł Vader.
- Hejo! Kupiłem kilka rzeczy!- zawołał od progu.
- Niech zgadnę, kupiłeś różową, zwiewną, letnią spudniczkę na lato.- kpiłam sobie.
- A żebyś wiedziała.- powiedział rycerzyk wyjmując z torby różową, zwiewną, letnią spudniczkę.- To dla mnie. A to dla ciebie Smarku
Poczym wyjął ze swojej torby zielone trampki. Były śliczne. Przytuliłam się do Skywalkera. On zastępuje mi ojca. Przykro to mówić ale moja rodzina nieżyje. Vader zastępuje mi tatę. Potem położyliśmy się spać. Znowu śnił mi się dziwny sen. Przede mną stał gigantyczny smok. Zapaliłam swój miecz i ruszyłam z nim do walki. Nagle obudziły nas wszystkich huki. A na niebie rozbłysły kolorowe światła. Zbiegliśmy na dół zobaczyć co się dzieje. Przed hotelem stał tłum ludzi. Klaskali. A przez środek ulicy przelatywał wielki smok! Zapaliłam miecz i ruszyłam na środek ulicy. Skoczyłam na bestię i wbiłam miecz w jego głowę. Ale jego skóra była niesamowicie niewytrzymała. Jak papier. Lux zawołał do mnie w języku Twi'lekańskim.
- Ahsoka! Geniuszu! To smok z papieru! To parada Chińska!- zawstydziłam się. Myślałam że za chwilę przyjedzie policja. Ale nie. Zamiast dzwonić na policję albo panikować, zaczeli bić brawa. A nie którzy mówili.
- To najlepsza parada w roku! Dodali niesamowite efekty!- mówili. Zeskoczyłam ze smoka i poszłam do przyjaciół. Roześmiali się na mój widok.
- Świetnie to wyglądało.- powiedziała Sha Dow.
- Dziękuje, postarałam się.- powiedziałam i roześmiani wróciliśmy do hotelu.

Star Wars- Najlepsze wakacjeWhere stories live. Discover now