Hawaje, wulkan wybucha i dzikusy.

377 19 3
                                    

- Gdzie jesteśmy?- zapytałam się.
- Moje panie, witajcie na Hawajach!- powiedział Lux. Odsłonił kilka liści. Naszym oczom ukazała się piękna, słoneczna plaża.
- Oho! Tu jest moje miejsce na Ziemi!!!- mruknełam pod nosem. Wtedy Anakin zaczął podskakiwać na piachu.
- Aj!! Tttooo... Słońce jest mordercze!!!! Parzy!!!- następnie wskoczył do wody. No tak, każdy to wie. Czarny kolor wchłania światło słoneczne... A to znaczy że jego metalowy i czarny kombinezon jest teraz niczym piekarnik. Popatrzyliśmy na siebie porozumiewawczo. Biedactwo.
- Ej! Może do ochrony przed słońcem użyjesz tak zwanego parasola i kremu z filterm?- Lux rzucił naszemu poparzonemu biedakowi parasol i tubkę z kremem.
- Yyyy... Lux? Myślę że krem z filtrem może źle podziałać na Vadera...- powiedziała Sha patrząc jak Anakin próbuje posmarować się kremem i jakoś mu to nie wychodziło...
- A ja mam dosyć być człowiekiem!!!!! Ja chcę być sobą! Togrutanką.- krzyknełam w myślach ale Alen przeczytała mi je.
- Ale jak zdejmiesz kamuflarz, zdemaskujesz się!- rzekła Alen.
- Alen! Popatrz! Wszyscy ludzie tutaj są opaleni, i to mocno. Ahsoka może zdjąc kamuflarz i nic się nie stanie.- wywnioskowała Dow. - A z kolei twój podmieniacz wyglądu przydał by się komuś innemu...
Alen zamieniła mnie w togrutańską dziewczynę a podmieniacz dała Vaderowi, żeby zamienił się w człowieka. Znowu ujrzałam w moim mistrzu wysokiego blondyna z niebieskimi oczami i raną na twarzy.
- No świetnie! Dziewczyny? A co oznacza plaża?- ja, Alen i Sha Dow wyskoczyłyśmy z naszych ubrań pod którymi miałyśmy kostiumy kąpielowe. Skoczyłyśmy do wody i... Wyskoczyłyśmy jak popażone.
- Ajjjj!!!! Ta woda szczypie w oczy. Wysoki stopień zasolenia!!! Aaaaaaa!!!!!- biegłam na oślep do ręcznika i wytarłam oczy. Alen i Sha spokojnie wyszły z wody jakby woda morska ich w ogóle nie szczypała. Były zdziwione moją reakcją.- ddllaaczego was woda nie szczypała?
- A bo ja wiem? Ahsoka! Jesteś starsza a zachowujesz się jak... Młodsza od nas.- mrukneła Alen.
- Co? Ja? Zachowuję się jak dziecko? Poniekąd!!- krzyknełam i znowu skoczyłam pod wodę. Następnie ponownie wyskoczyłam i wycierałam oczy. Dziewczyny założyły mi okulary. Wyglądałam w nich tak dziwnie że wszyscy zwrócili na mnie uwagę, a Lux zaczął nawet chichotać. To mnie tak wkurzyło! Zszarpnełam okulary i rzuciłam się na pana Bonteri i zaczełam go tłuc.
- No co Bonteri? Tak śmiesznie wyglądałam?!- uderzyłam go w brzuch.- sam załóż okulary do których nie dociera tlen!!!!- walnełam go w szczęke.- gdyby to twoja Steela Gererra włożyła te okularki to uważał byś że wygląda w nich najpiękniej na świecie!!!
I na zakończenie chwyciłam go mocą i uderzyłam nim w pobliskie drzewo. Hahahahahahahaha!!!!!!!!!!!!!!!! Dalej bym się znęcała nad biedakiem ale coś mnie zainteresowało... Na plaży były dziewczyny ubrane w śmieszne spudniczki i z biustonoszmi z kokosów. Tańczyły coś. Taniec mi się spodobał więc równierz zaczełam go tańczyć. Zkombinowałam sobie taką spudniczkę i dołączyłam do tańczących dziewczyn. Chyba coś mi źle wychodziło ponieważ moi przyjaciele gapili się na mnie jak na wariatkę a Anakin mruczał pod nosem.
- Gdy twój ukochany Smark tańczy dziwny taniec, ubrana jak osoba chora psychicznie, należy ci się odpoczynek. Po chwili tańczące dziewczyny zrozumiały że tańczę z nimi i krzykneły.
- Hej! Ty nie jesteś z drużyny tancerek Hula! Wywalaj z tąd i to już!- krzykneły wyraźnie wkurzone. No trudno... Wróciłam do znęcania się nad moim byłym chłopakiem. Uniosłam go mocą i znowu uderzałam nim o najbliższe drzewo. Nagle poczułam dym w pobliżu. Spojrzałam na górę. Chmura dymu wylatywała z chyba aktywnego wulkanu. Za mną rozległy się krzyki. Tak głośne że upuściłam Luxa. Spojrzałam w tył. Za mną biegli chyba wszyscy mieszkańcy wyspy Hawajskiej. Wykupywali łódki i odpływali. Jednak nie dla wszystkich ich starczyło. Wielu ludzi zostało na lądzie a jakaś matka krzyczała.
- O boże! Zostawiłam moje dziecko w mieszkaniu! -Próbowała cofnąć się do miasta ale nie pozwalali jej. Przeraziłam się. Pobiegłam w stronę miasta i zaczełam otwierać wszystkie mieszkania po kolei. Chwila! Czego ja oczekuję? Mieszkań jest milion. Z kąd mam wiedzieć które z nich to mieszkanie tamtej kobiety. Użyłam mocy. Pobiegłam do mieszkania w którym miało znajdować się dziecko. Wpadłam do pokoju a tam zobaczyłam pięcioletniego bachora. Chwyciłam go za ręke i pobiegłam w stronę plaży. Dotarłam na miejsce.
- Na przyszłość, lepiej pilnować bachorów!- powiedziałam oddając chłopczyka mamie.
- Yyyy... Ahsoka? Nie uważasz że i tak zaraz zginiemy?- zapytał Lux patrząc na gigantyczną falę ognia.
- Musimy coś zrobić.- Vader.
- Ale co? Nasze moce żywiołów nie działają na tej planecie!- rozpaczała Alen.
- Dziewczyny! Tym razem ja mam pomysł!- powiedziałam.- pamiętacie jak musiliśmy awaryjnie lądować? Alen próbowała mnie uratować ale się jej nie udało. Z kolei w kawiarni użyłyśmy wszystkie razem naszych mocy! Rozumiecie o co mi chodzi?
- Chyba wiem co ci chodzi po głowie.- rzekła Sha.
- Na serio? Bo ja nic nie rozumiem...- Alen podrapała się w głowę.
- Chodzi o to że osobno nasze moce tutaj nie działają. Ale razem, działają.- wytłumaczyła Sha Dow.- możemy razem powstrzymać pożar.
- No to do roboty!- wszystkie razem zaczełyśmy używać naszych mocy. Ja ognia, Alen wody, Sha Dow powietrza.
- Rozkazuję wiatrom zmieść ten dym!- Sha Dow.
- Rozkazuję wodzie ugasić pożar!- Alen.
- Rozkazuję tobie wracać do wulkanu i nigdy się więcej nie zbliżyć do tych niewinnych ludzi!- krzyknełam i siła trzech żywiołów ugasiła pożar. Wszyscy zaczeli klaskać i wiwatować jak na cześć super bohaterów. Otoczyła nas wielka grupa ludzi pytając czy jesteśmy naprawdę Jedi. Odpowiedziałyśmy że tak. Ale kazaliśmy też im tego nigdy w życiu nikomu nie powiedzieć. Dzieci chciały się pobawić naszymi mieczmi ale nie pozwoliliśmy. Następnie poszliśmy pozwiedzać wyspę. Byliśmy nadal w lesie tropikalnym gdy zaczął zapadać zmrok my nadal byliśmy w lesie.
- Zaczyna się ściemniać.- zwrócił uwagę Rycerzyk.- musimy odnaleźć drogę powrotną.
- To nie będzie proste.- zauważyłam. Byliśmy sami w lesie, noc była ciemniejsza niż Coca Cola. No to świetnie! Błądziliśmy tak w dziczy gdy nagle zauważyliśmy ognisko. Pomyśleliśmy że to nasi więc poszliśmy w tamtą stronę. Jednak gdy zbliżyliśmy się bliżej zobaczyliśmy przerażający widok... Konkretniej kanibali! Przeraziliśmy się. Jedno skrzypnięcie a już po nas! Wysłałam za pomocą mocy wiadomość do reszty: powoli się wycofujemy. Zaczeliśmy powoli się cofać gdy nagle ktoś z nas nadepnął na gałąź i ją złamał. Dzikusy na nas spojrzały. No to pięknie.
- Wiać!!!- wrzasneła Sha Dow i zaczeliśmy nawiewać. Cała grupa tych ludzi się na nas rzuciła. Nawet dzieci. Próbowali rzucić w nas dzidami ale sprawnie unikaliśmy ich. Nagle się potknęłam i upadłam na ziemię jak długa. Otoczyli mnie kanibale. Wtem wpadł Lux strzelając do dzikusów.
- Nikt nie będzie zabijał mojej dziewczyny!!- krzyczał. To ja już bym wolała zostać rozszarpana na strzępy niż widzieć jego, ratującego mnie! Podniósł mnie i znowu wialiśmy.
- Już wolała bym zostać pożarta przez tych kanibali niż być ratowana przez ciebie, idioto!- krzyknełam do Luxa uciekając.
- Ty nadal się gniewasz?!- Bonteri mi odkrzyknął.
- A żebyś tylko wiedział!
- Uspokujcie się już!- uspokojono nas. Dobiegliśmy do plaży gdzie nadal siedzieli ludzie. Gdy zobaczyli kanibali, ruszyli do ataku. Z kąd oni wytrzasneli widły! My chwyciliśmy za miecze i rozpoczeła się walka. Zabiliśmy wszystkich. Ani jeden dzikus nie został przy życiu. Następnie porzegnaliśmy się z Hawajczykami wsiedliśmy na statek (oddali nam jeden ze swoich statków) i popłyneliśmy.

Hello! Witam, witam! Mam nadzieję że jest w porządku? Ten pomysł z dzikusami to znowu pomysł mojej przyjaciółki Alen. No to do next! A właśnie! Ogłaszam iż wycofuje pomysł aby umieścić bohaterów z innych seriali w tej książce. Zrezygnowałam. Mam nadzieję że nie zawiodłam. I rozdział dedykuję Anxtahaia .

Star Wars- Najlepsze wakacjeWhere stories live. Discover now