Rozdział 11. Żywe trupy odjeżdżają.

349 25 2
                                    

Zdjęłam buty i weszłam do przedpokoju. Z drugiego pokoju słyszałam zdenerwowany głos mamy. Płakała? Krzyczała? Była zła? Nie potrafiłam tego ocenić. Stanęłam za drzwiami tak, by mnie nie słyszała i zaczęłam podsłuchiwać.

- Miałeś na zawsze zniknąć z mojego życia. Z naszego życia. Nie po to to wszystko ustawiliśmy.

Co? Kto? O kim ona mówi. O jakimś kochanku? Dawnym ex? Co ustawili? 

- Ona myśli że nie żyjesz!- Mama krzyknęła płaczliwie.- I co ja jej teraz powiem?

O kim ona mówi? Kto nie żyje? Nic tego nie rozumiem. Boże. O co chodzi. Kto? O kim ona do cholery mówi?

- Nigdy bym nie pomyślała, że przeprowadzimy się w to samo miejsce. Teraz nie damy rady tego utrzymać w tajemnicy. Tak. Masz się wyprowadzić. On jest starszy. My tu mieszkamy już długo. Adam!

Adam? Adam? Adam? - w tym momencie wszystko stało się jasne. W mojej głowie pojawiło się miliardy myśli. Byłam zła, rozczarowana, smutna. Nie. Przede wszystkim zła. Strasznie zła. Wściekła. 

Jasiek. Urodził się wtedy, co mój brat. Nie mam mamy. Jego tata tak dziwnie na mnie patrzył i wiedział o mnie tyle rzeczy. Boże. Jego tata ma na imię tak samo jak mój i w dodatku jest podobny do mojej mamy. To musi być on. 

Wybiegłam z domu. Musiałam pobiec do Jaśka i mu wszystko powiedzieć. Mama kazała im się wyprowadzić. Nie mogę na to pozwolić. Nie mogę go stracić. Po raz drugi? Nie. Nie pozwolę na to. 

Wybrałam numer Jasia i przyłożyłam telefon do ucha. 

- Jasiek? Musimy się spotkać.

- Wiem. Coś sie stało. Tata jest zdenerwowany. Kazał mi się pakować. Wyprowadzamy się dzisiaj wieczorem. Nie chcę tego. Kocham cię. 

Stanęłam w miejscu jak skamieniała. Kocha mnie? Ja tez go kocham. Ale jesteśmy rodzeństwem. Boże. Co za patologia? To chyba kazirodztwo. 

- Diana? Jesteś tam?

- Tak. - wyszeptałam. - Zaraz będę pod twoją klatką. Wyjdź na zewnątrz.

Rozłączyłam się i przyspieszyłam kroku, a po chwili zaczęłam biec. To wszystko było chore. Wiedziałam tylko jedno. Nie mogę pozwolić by odjechał. 

Kilka minut później byłam już na miejscu. Jasiek czekał na mnie przed klatką na schodach. Gdy mnie zobaczył natychmiast wstał z miejsca.


Związani~ JdabrowskyWhere stories live. Discover now