Rozdział 8

17.1K 935 19
                                    

- Co oni tu robią? - Spytałam rzucając wymowne spojrzenie w stronę tej idiotki. - I jak w ogóle się nazywają?
- Lily i Rob. - Powiedział patrząc tak samo zaskoczony jak ja w stronę przybyszów. - I nie mam najmniejszego pojęcia.
Wilki widząc nasze ciekawskie (i trochę wrogie) spojrzenia uśmiechnęły się szeroko. Rob był najwyraźniej zadowolony tym, że na niego patrzę (a raczej w jego stronę ale coś czułam, że on myśli inaczej...) a Lily próbowała ukryć nadąsanie. Słabo jej to wychodziło.
- Musiałeś się tu przenosić? - Syknęła w stronę bruneta ale on nie obdarzył jej nawet jednym spojrzeniem.
- Nie mówiłem, że ty też musisz. - Odpowiedział lustrując moją figurę spojrzeniem. Robił to tak nachalnie, że poczułam jak się czerwienię.
- Co mówią? - Szepnął Kacper a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przecież nie ma wampirzego słuchu...
- Przenieśli się. - Szepnęłam. - I co ja mam teraz zrobić?
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Wejść do klasy i nauczyć się legend o futrzakach. W jakim ty świecie żyjesz? - Chyba chciał odwrócić od nich moją uwagę. Udało mu się.
- Co? Legend o futrzakach?
Spojrzał na mnie jak na wariatkę po czym uśmiechnął się szeroko.
- Chyba do tej pory żyłaś na Marsie. W każdym razie chodzi o to, że każdy gatunek wywodzi się od pradawnego. Pradawni to ludzie z dziwną mutacją którzy w końcu stali się jednymi z czterech. Pierwszy - Orokimaru - posiadł moc magiczną, drugi - Sheri - stał się wilkołakiem, Amatis została wampirem a Koralis syreną. Wszyscy urodzili się tego samego dnia, o tej samej godzinie tylko w innych częściach świata. Gdy się poznali zaczęli siać wzajemną nienawiść. W końcu aby zaprzestać wzajemnym kłótniom zmienili się w zwierzęta które od tamtej pory pojawiały się gdy ktoś potrzebował ich pomocy. To jedna z większych legend. Jak możliwe, że jej nie znasz?
Już chciałam odpowiedzieć ale drzwi sali się otworzyły i musieliśmy wejść. Wzruszyłam więc ramionami i usiadłam na wolnym miejscu. Na szczęście Lily i Rob musieli usiąść w przeciwnej części sali. Czyli jakoś przetrwam te zajęcia.
***
Po wysłuchaniu rozbudowanej wypowiedzi Kacpra rozbrzmiał dzwonek. Wypadłam z sali razem z Kacprem przez co kilka dziewczyn obrzuciło mnie nienawistnym spojrzeniem. Och jak mi przykro!
Wyszliśmy na dwór gdzie świeciło jasne słońce. Wkurzyłam się trochę bo moje wampirze zmysły zaczęły szaleć. Nie chodzi o to, że płoniemy na słońcu... Nie, nie o to chodzi. Po prostu nasza cera jest niezwykle delikatna a czułe oczy przechodzą katorgę.
Schowałam się w cieniu drzewa a Kacper poszedł w moje ślady.
- Jakie jest niebo? - Spytałam gapiąc się w trawę. Gdybym tylko uniosła wzrok zaraz bym się poryczała.
- Błękitne... w sumie trochę takie jak twoje oczy.
- To wiem! - Jęknęłam. Co on myśli, że jakaś inna jestem? Przecież już kiedyś widziałam niebo...
- To co jeszcze chcesz usłyszeć? - Spytał tym swoim wyrobionym od urabiania dziewczyn głosem. Ciekawe ile ich już wyrwał.
- Jakie jest teraz głupolu.
Przymknęłam oczy i przygotowałam się na opis.
- Widzę trzy chmury. Jedna jest w kształcie królika, druga to chyba kły a trzecia... nie wiem czym jest ta trzecia.
Zaburczało mi w brzuchu na co chłopak się roześmiał.
- Czemu nie żywisz się normalnie? - Spytał a ja czułam, że się na mnie gapi.
- Nie chcę. Gdybyś widział strach w oczach kogoś kto zna twoją prawdziwą naturę sam chciałbyś ją zmienić.
- Kto tak na ciebie patrzył? - Spytał zaciekawiony.
Ee... Znowu ten temat. I co ja mam powiedzieć? Moja własna matka odkąd tylko się urodziłam? Nie mogłam. Nikt nie wiedział, że znałam swoich prawdziwych rodziców. Wszyscy myślą, że jestem adoptowana.
- Ostatnio sama Kimi. - Powiedziałam i zacisnęłam powieki aby nie widział moich łez. Nie cierpiałam tego! Nienawidziłam tych spojrzeń... Nienawidziłam o tym myśleć. Nienawidziłam sama siebie...
- Nie bierz tego do siebie. - Powiedział głaszcząc mnie po policzku. Nie wiem co chciał tym osiągnąć ale udało mu się mnie pocieszyć. Nie czułam w tym dotyku nic złego ani pociągającego. Czułam się jak z przyjacielem. - Kimi prawie została sierotą. Gdyby nie to, że jej ojciec musiał ją ratować pewnie i on by zginął z ręki tamtego wampira.
- Co? - Powiedziałam otwierając szeroko oczy. - Nie wiedziałam. - Stwierdziłam szczerze zaskoczona.
Czerwony uśmiechnął się smutno i zabrał rękę.
- Widzisz my do niedawna też. Ostatnio ta idiotka Lily się o tym dowiedziała i... - Zrobił taką minę, że zrozumiałam. Ta jakże "wspaniała" dziewczyna wygadała to wszystkim. Biedna Kimi...
- Ona naprawdę jest tak tępa? - Spytałam wstając.
- Tak. - Odpowiedział idąc za moim przykładem. - Nie ufaj jej. - Powiedział tak jakbym kiedykolwiek miała taki zamiar.
- Dobrze. - Odpowiedziałam i weszłam do budynku. - Możesz mi powiedzieć czego ode mnie chcą?
Przez chwilę szedł zamyślony po czym skinął głową i się do mnie uśmiechnął.
- Opowiem ci trochę o tej szkole. - Rzekł zamiast odpowiedzieć na moje pytanie. I tak mu nie przerwałam. - Ta szkoła jest nienormalna i nie chodzi tu tylko o to, że nie jesteśmy ludźmi. Każdy chce się dostać na szczyt. U wilkołaków można to zrobić zostając alfą lub jego samicą. Często nie zasługują na takie przywileje jak w przypadku Lily ale tak już jest. U czarodziei dzieje się to w sposób ,,im więcej o mnie gadają tym lepiej". I nie. - Odpowiedział sam sobie. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. - Jeśli myślisz, że jestem jaki jestem tylko dla pozycji to się mylisz. Ja po prostu lubię to co robię. - Spojrzałam na niego i się roześmiałam. - No co?
- Nic, nic. - Odpowiedziałam szybko mierząc się z jego bacznym spojrzeniem. - Po prostu zastanawiam się gdzie się podziały teksty o prawdziwej miłości i tak dalej.
Chłopak roześmiał się i zaczął wspinać po schodach.
- Jestem szczery. Dobra bo nie opowiedziałem ci jeszcze o twojej rasie. No więc u ciebie rządzi pozycja. Nie dostaniesz się na szczyt bez potężnych rodziców. Weźmy takiego Feliksa...
- Feliksa? - Spytałam zaskoczona. Czyżby to ten sam co w pierwszym dniu?
- Tak, tak. Już się spotkaliście. - Ledwo zdusił śmiech. - Poznałaś też Rouse - jego dziewczynę.
- Nie przypominaj. - Poprosiłam czerwieniąc się na samo wspomnienie. Nawet nie wiem czemu ale taki to już mam głupi system napływania krwi do policzków...
- Ok. - Powiedział nadal się śmiejąc. - W każdym razie musisz mieć niezłych rodziców aby cię cenili. Tak więc na szczycie jest Feliks z Rouse. U czarodziejów to Klaudia z Alekiem a wilki już znasz. Radze ci nie wchodź w drogę żadnemu i nie zadzieraj z Robem. Jest niebezpieczny i nieprzewidywalny. A do tego.. - Urwał bo stanęliśmy przed klasą.
- A do tego? - Spytałam nie martwiąc się resztą.
- Chyba ubzdurał sobie, że będziesz jego. - Powiedział i stanął pod drzwiami.
Przez chwilę myślałam, że się wkurzył. No bo po co by inaczej ode mnie tak szybko odchodził? Jednak już po sekundzie poczułam na ramieniu czyjś dotyk.
Za moimi plecami stała Sam i Kimi. Obydwie przyglądały mi się z ciekawością a Sam dodatkowo zerkała na coś za mną.
- Cześć. - Powiedziałam zdezorientowana.
- Hej. - Odpowiedziała Kimi i walnęła Sam w żebra.
- Hej. - Powiedziała tamta trochę nieobecnie. Chyba czymś się przejmowała.
- Coś się stało?
- Nic. - Jęknęła Sam na co Kimi tylko westchnęła.
- Nie przejmuj się nią jest w innym świecie. Chodzisz na nasze zajęcia? - Spojrzałam na nią lekko zmieszana. Przecież nie było ich na pierwszej lekcji... - Legendy zaliczyłyśmy w poprzedniej klasie więc teraz mamy wolne. - Wyjaśniła na nie zadane pytanie.
- Musimy pogadać. - Szepnęła Sam przerywając Kimi. - Dziś po zajęciach przyjdź zaraz do naszego pokoju.
Po czym sobie poszła. Kimi speszona i teraz wyraźnie wystraszona popędziła za nią. To mi kompletnie nie pasowało. Najpierw gada jak najęta później się boi... Wybierz coś kobieto!
- Co z nimi wszystkimi nie tak? - Spytałam Kacpra.
- Sam nie może się sprzeciwiać Robowi choćby nie wiem co. Pewnie się go boi.
Spojrzałam na niego zaniepokojona.
-Czemu?
Cholera, dzieciństwo spędziłam z wilkami a teraz nie wiem takich rzeczy? Czy to to stado jest tak powalone czy ja nie nadążam?

MieszaniecWhere stories live. Discover now