Rozdział 31

13.2K 758 38
                                    

Siedziałam na ziemi gapiąc się w błękitne oczy Miguela i myśląc sobie jakim cudem on tu jeszcze jest i się uśmiecha.

-Nie znienawidziłeś mnie? - Spytałam zaskoczona na co się roześmiał.

-Od małego wiedziałem że z tobą jest coś nie tak. - Powiedział kiwając z rozbawieniem głową. - A tu się okazuje że tym czymś jest niedocenianie innych! Luna przecież zawsze przy tobie byłem. Razem uciekaliśmy przed tym popieprzonym Romeem.

-CO? Jakim Romeem? - Wtrącił się Kacper patrząc na naszą dwójkę jakbyśmy mu mieli zaraz powiedzieć że jesteśmy kosmitami.

-A no tak. - Powiedział z szerokim uśmiechem Miguel. - Zapomniałem że wy nie wiecie przez co się tutaj znalazła.

-Ale o co chodzi? - Spytała nieźle zakręcona Rouse.

-Opowiesz im czy cię wyręczyć? - Spytał wesoło Miguel przez co sama się uśmiechnęłam i spojrzałam na resztę.

-Gdy mieszkałam z tatą poznał mnie z jednym z pobliskich władców. Nazywał się Mustafa Sergej* i tak jakoś od razu się ''zakochał'' jak to mówił.. - Na te słowa wszystkim oczy do wierzchu wyszły oprócz Miguela który znał moją przeszłość.

-Ale ON? - Spytała się Rouse która zapewne przez pozycję rodziców doskonale znała wszystkich władców.

-Sama się zdziwiłam. - Powiedziałam wzruszając ramionami. - I szczerze to mi by było lepiej jakby ta wielka miłość mu przeszła..

-Przynajmniej nam się kondycja poprawiła. - Zażartował Miguel przez co dostał mój szeroki uśmiech w nagrodę.

-Jak to?

-Jedyna szkoła w okolicy była na jego terytorium. - Zaczęłam wyjaśniać. - Więc musiałam do niej chodzić. Czasami nasyłał na nas swoich sługusów więc musieliśmy szybko uciekać aby nas nie dopadli.

-Ale mu tak odbiło? - Spytał dla potwierdzenia Feliks. Wzruszyłam ramionami no bo co miałam powiedzieć? Sama nie wiedziałam czemu mu tak odbiło.

-Dobra skoro życie Luny już ogarnęliśmy... - Zaczęła Rouse która chyba najzwyczajniej w świecie była głodna. - ... to może zacznijmy to ognisko?

I jak na potwierdzenie zaczęło burczeć jej w brzuchu przez co ja się zaczęłam śmiać a ona spaliła buraka.

-To nie jesteście źli? - Spytałam trochę poważniejąc.

-Jasne że jesteśmy! - Powiedziała Sam marszcząc brwi. - Nigdy nawet nie wspomniałaś o tym że możesz dokopać Robowi!

-Ej właśnie! - Wykrzyknął Kacper jakby wybudzony z transu. - Czemu go wtedy nie załatwiłaś?

Uśmiechnęłam się do niego szeroko i podniosłam aby zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze druga soczewka zaczęła mnie wkurwiać a po drugie to burczenie Rouse było na serio upierdliwe.

-Bo gdybym go pokonała to te durne soczewki by za nic nie pomogły. - Powiedziałam wyjmując drugą soczewkę i patrząc na nich moimi prawdziwymi oczami. To było... Wow. Można się śmiać ale nigdy nie widziałam świata bez nich.. Zawsze bałam się że ktoś by mnie przyłapał. A to nigdy nie zapowiadało się dobrze. A teraz tak po prostu widziałam wszystko. I to na serio WSZYSTKO. Drobny pot na czole Kacpra czy to jak Kimi trzęsły się dłonie z zimna. Ciarki na skórze Sam które oznaczały że musi być na prawdę bardzo zimno. - Chcesz bluzę? - Spytałam dziewczyne która w odpowiedzi zmarszczyła brwi nie wiedząc o co chodzi.

-Mi możesz dać. - Powiedziała Kimi uśmiechając się ciepło.

-Masz swoją. - Powiedziałam z szerokim uśmiechem rozbawiona jej zachowaniem. - Sama ci pakowałam.

MieszaniecDonde viven las historias. Descúbrelo ahora