4 - Piekielne prosektorium

3.9K 293 47
                                    

Dla Molly był to normalny dzień w pracy.

Weszła do prosektorium z biało-fioletowym kubkiem mocnej, czarnej kawy w lewej ręce i grubą, czerwoną teczką pod prawą pachą. Nogą otworzyła drzwi, przewróciła oczami i szybkim krokiem poszła do swojego gabinetu, który mieścił się tuż obok pomieszczenia. Ponownie umożliwiła sobie wejście nogą, odłożyła gorącą kawę na swoje biurko, rzuciła na nie również swoje dokumenty i trzasnęła drzwiami.

Czekała ją dzisiaj papierkowa robota.

Normalnie tak się nie zachowywała. Normalnie była spokojną, szarą dziewczyną, która lubiła siedzieć cicho w fotelu z kotem na kolanach i czytać książkę przy rozpalonym kominku. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi, mój Boże, nawet nie lubiła przebywać wśród ludzi. Często zwalała to na swoją nieśmiałość, co było po części prawdą, jednak Molly do tej pory nie zrobiła nic, aby się przemóc, przez co często łajała się po nocach, kiedy nie mogła zasnąć.

Co nie znaczy, że nie lubiła swojej pracy. Uwielbiała ją, mogłaby przebywać niemal cały dzień z trupami. Jej koledzy uznawali ją za dziwaczkę, gdyż w trakcie przerwy wolała zostać w prosektorium, niż wybrać się z nimi na lunch do jakieś uroczej kawiarenki gdzieś w centrum Londynu.

Ale dzisiaj miała dość. Nie przywieziono jej ani jednego trupa, podczas gdy ten idiota Hell, jej „kolega" z wydziału, dostał jedno ciało i aktualnie przeprowadzał sekcję. Hooper chciała się do niego przyłączyć, zaproponowała mu pomoc, ale ten odesłał ją wraz z mnóstwem papierów do wypełnienia, zapewniając ją, że sam sobie poradzi.

Pffff, akurat, pomyślała. Prędzej ja wypełnię te cholerne papiery, niż ty skończysz sekcję.

Próbowała być miła. Życzyła mu powodzenia (w myślach oczywiście pragnęła jego powolnej śmierci), po czym wyszła i poszła do siebie. Zrobiła sobie swoją ulubioną kawę, która wyszła nie tak, jak trzeba, więc jeszcze bardziej obrzydziła jej dzień swoim gorzkim smakiem.

Westchnęła i spojrzała na papiery. Większość dotyczyła tych umarlaków - potrzeba było wpisać przyczyny śmierci, opisać ciało, streścić przebieg sekcji...

Molly ziewnęła i spojrzała na zegarek.

Była piętnaście po jedenastej.

Czas ruszyć, pomyślała, po czym wzięła do ręki długopis, sprawdzając, czy na pewno pisze, po czym zaczęła wypełniać luki szczegółami.

* * *

Była za piętnaście osiemnasta.

Cholera, to zajęło naprawdę sporo czasu

Wypełniała akurat ostatni druczek, kiedy drzwi do jej prosektorium otworzyły się gwałtownie. Pojawiła się w nich oczywiście trójka ludzi, których znała doskonale.

Sherlock Holmes, John Watson oraz Elizabeth Holmes.

Wstała może trochę zbyt gwałtownie od biurka, które zakołysało się mocno, i wyszła ze swojego gabinetu, aby ich przywitać.

Wiedziała wręcz doskonale, że Elizabeth była związana z Sherlockiem węzłami krwi, bardzo dalekimi, gdyż nie była w żaden sposób do niego podobna - była ciemniejszej karnacji, miała duże, brązowe oczy, piegi na twarzy oraz szeroki, przyjazny uśmiech, który często gościł na jej ustach.

Molly widziała ją ostatni raz na Święta - wyglądała wtedy okropnie. A teraz? Teraz wyglądała stanowczo o wiele lepiej, jej oczy błyszczały, nie były nawet podkrążone ze zmęczenia. Chodziła pewniej, a jej skóra wyglądała promieniście.

Coming || SherlockTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang