- Dopadnę cię, ty draniu! - krzyknął Kapitan Moriarty z płonącego statku. - Zapłacisz mi za to życiem swoim przyjaciół!
Sherlock zaśmiał się i poleciał w górę. Zrobił salto i obrócił się, po czym usiadł w powietrzu. Poprawił swój zielony kapelusik wraz z czerwonym piórkiem, wygładził zielony kostium i sprawdził, czy przypadkiem jego materiałowe buciki się nie zabrudziły.
John poleciał za nim, tworząc za sobą drogę zrobioną ze złotego pyłku. Wyglądał komicznie - odkąd zastąpił Dzwoneczka, która z powodu złego stanu emocjonalnego (spowodowanego przez wiadomo kogo) zwolniła się, musiał nosić same złote ubrania. Miał wielkie skrzydła, jedne z największych, jakie dotąd widziano. Nie były one brzydkie, a wręcz przeciwnie - były przepiękne. Gdy patrzyło się na nie, miało się wrażenie, że utkane były z pajęczej nici, mocno, ale dokładnie. Prześwitywały, migotały i błyszczały niczym brokat.
John zabrzęczał i stanął w gniewnej pozie. Sherlock prychnął.
- Nie, nie, i jeszcze raz nie! Mówiłem ci, John, nie po to zawarłem umowę z tym Strusiem, abyś mi teraz cały czas narzekał! To jest zabawa, prawda?! Wczoraj cały dzień mi gadałeś, że nie umiem się bawić! No to teraz masz!
Wróżek prychnął i tupnął nóżką, ale Holmes nawet tego nie spostrzegł. Jego uwagę przykuła mała dziewczynka stojąca na brzegu wyspy, która patrzyła na niego i coś krzyczała, jednak będąc dość wysoko nad ziemią, nic nie słyszał.
- Że co proszę?! - odwrzasnął w odpowiedzi i zleciał ku niej na dół. Jego wróżek sfrunął zaraz za nim, dalej sfrustrowany i zły na swojego przyjaciela. - Czego? - warknął chłopiec, kiedy wylądował, i skrzyżował obie ręce na swojej piersi.
Dziewczynka spojrzała na niego i spoliczkowała go.
- Co to jest? - wysyczała. - Co ty mi zrobiłeś?!
Przeniosła wzrok na Watsona, który ot tak usiadł na ramieniu Sherlocka i oparł podbródek o swoją własną rękę. Odwzajemnił spojrzenie, powiedział coś i spoglądnął złowrogo na Holmesa.
Ten wzruszył ramionami.
- No co? Cały czas mi gadaliście, że wyżyć się nie umiem.
- Co zrobiłeś? - Podeszła kilka kroków do niego, ale detektyw nie ruszył się z miejsca - dalej patrzył na nią z wyzwaniem.
- Podpisałem umowę ze Strusiem i mam trzy dni zabawy! - odparł i obrócił się w powietrzu, strącając swojego pomocnika z ramienia. Wróżek odpowiedział mu w języku, którego ona nie zrozumiała, i tym razem usiadł na jej dłoni, wyraźnie będąc wzburzony zachowaniem przyjaciela.
Brunetka zamrugała.
- Strusiem? Jakim Strusiem? I dlaczego masz na sobie strój Piotru... - Zamarła, po czym walnęła się drugą dłonią w czoło. - To nie był Struś, ty idioto, tylko Piotruś Pan! Wylądowaliśmy w Nibylandii na trzy dni! O Boże, to nie może się dziać. - Usiadła na piasku i zaczęła się histerycznie śmiać.
John podleciał do niej i puknął ją delikatnie w policzek.
- Lizzie, to nie jest bajka!
- Znowu pewnie coś zaćpałeś, a resztę dolałeś nam do herbaty, którą ostatnio piliśmy! Nigdy więcej nie wypiję twojej herbaty.
- Jasne. Wiadomo, że wypijesz ją za każdym razem, kiedy ci ją podam.
- Nieprawda!
Watson wzbił się na wysokość ich wzroku i odwrócił się do Sherlocka. Zabrzęczał z oskarżycielską nutką, założył rękę na rękę i spojrzał na niego wyzywająco.
![](https://img.wattpad.com/cover/55300386-288-k899659.jpg)
BINABASA MO ANG
Coming || Sherlock
FanfictionGdzieś pomiędzy tym wszystkim ktoś powiedział: zasady się zmieniły, życie toczy się dalej, a wrogowie wracają. Bez fotela. Fotel pozostał u Sherlocka.