8.▶ Lubię cię ◀

8.5K 400 14
                                    

-Zatrzymaj się! - krzyczę. Od kilku minut steruję nim jakby był moim osobistym szoferem. Nie ukrywam, podoba mi się to

Justin rzuca mi zszokowane spojrzenie, ale zjeżdża na pobocze.

-Co to za budynek? - wpatrywuje się ciekawie w starą, opuszczoną fabrykę.

-Kiedyś była tu fabryka, ale ją zlikwidowali. Mieli zburzyć tą ruinę, ale wygląda na to, że zapomnieli, bo stoi tu już tak dwa lata. - wzruszam ramionami.

-Okey. - marszczy brwi blondyn. - Po co tu przyjechaliśmy?

-Wspomniałeś o wolności,a to miejsce właśnie mi się z nią kojarzy.

-Eee, Miranda, z której niby strony? - drwi chłopak.

-Ja pierdzielę, wykaż się trochę wyobraźnią - przewracam oczami. Wysiadam z samochodu i czekam, aż Justin zrobi to samo.

-Nie podoba mi się to miejsce - w końcu wysiada i patrzy się na mnie podejrzliwie.

-Zachowujesz się, jak bojąca się wszystkiego laska - uśmiecham się złośliwie.

-Wcale się nie...

-Zamknij się już! - podbiegam do niego i przykładam rękę do jego buzi. Justin mruży oczy i nagle czuję jak jego język muska moją dłoń.

-Fuj! - piszczę i odskakuję jak oparzona. - Zachowujesz się jak dziecko!

Blondyn odrzuca do tyłu głowę i wybucha śmiechem.

Stoję przygarbiona i ciskam w niego wściekłym spojrzeniem.

-Nie obrażaj się, maleńka - wyszczerza się do mnie Justin. - Chodź, idziemy podbić to przerażające miejsce.

-Przyznałeś, że jest przerażające - zaśmiałam się.

-Nigdy nie powiedziałem, że tak nie jest.

*****************

POV: Justin

Mogłem patrzeć godzinami, na to jak ta drobna blondynka na mnie reagowała. Cały czas przyłapywałem ją na ukradkowych spojrzeniach w moją stronę, jakby nie mogła uwierzyć, że na prawdę z nią idę.
Cóż, sam nie mogłem w to uwierzyć. W tym momencie pewnie wszyscy moi ochroniarze szukają mnie po całej Ameryce. Nie wiem, co robię w takim miejscu w dodatku z dziewczyną, którą znam dwa dni. I która chętnie by mnie zamordowała przy pierwszej lepszej okazji.

Ale jest w niej coś takiego, co skutecznie mnie do niej przyciąga.

Spoglądam na Mirandę i z uśmiechem obserwuje, jak podskakuje, gdy ocieram się o nią ramieniem.

-Gdzie idziemy? - pytam, rozglądając się po ciemnym korytarzu.

-Gdzieś - mamrocze Miranda.

Nie mogę powstrzymać uśmiechu. Do tej pory na swojej drodze spotykałem przeważnie same modelki, które na jedno moje skinienie się rozpływały. Spotkanie chamskiej, aroganckiej, sarkastycznej, ale seksownej, zwyczajnej dziewczyny było miłą odmianą.

Ten cały jej ostry charakterek jeszcze bardziej mnie nakręca. Jest jak nieosiągalny punkt.

Przez całe życie wszystko przychodziło mi z łatwością, a przekonanie do siebie Mirandy jest jak opłynięcie całego świata. Trudne do wykonania, wiążące ze sobą problemy, ale na koniec przynoszące wspaniałe uczucie zwycięstwa.

Idę za nią korytarzem, kiedy nagle moim oczom ukazują się schody.

Przez chwilę nie ruszam się z miejsca i obserwuję jak Miranda wchodzi po schodach.

-Idziesz?! - wydziera się na mnie.

Wzdycham i nie mając wyjścia, podążam za nią. Wspinamy się po schodach aż na samą górę. Na samym końcu schodów czuję jak owiewa mnie lekki wiatr.

-To tu - wyjaśnia Miranda.

Rozglądam się i wytrzeszczam oczy.

Jesteśmy na całkiem płaskim dachu, z którego rozciąga się niesamowity widok na miasto.

Miranda zbliża się do krawędzi dachu i siada, tak by nogi jej zwisały.

Siadam koło niej i obserwuję jej twarz. Wydaje się być odprężona i ze spokojem patrzy na panoramę miasta.

-Fajnie tu - przerywam ciszę, a  ona rzuca mi rozbawione spojrzenie.

-Mówiłeś, że strasznie - mruży oczy blondynka.

-Ale się czepiasz, maleńka - mrugam do niej. Z uśmiechem patrzę jak krzywi się na słowo "maleńka".

Przez chwilę jest między nami przyjemna cisza.

-Przychodzę tu zawsze, gdy potrzebuję odpocząć od codziennych problemów. - zaczyna cicho Miranda. - To jest coś w rodzaju ucieczki,rozumiesz? Staję tu i czuję się wolna.

Kiwam głową. Zamykam oczy i przez chwilę odrywam się od myśli dręczących mnie w głowie. W tej chwili nie jestem Justinem Bieberem. Jestem zwykłym chłopakiem, który od czasu do czasu potrzebuje spokoju.

-Justin? - woła mnie cicho Miranda.

Powoli otwieram oczy i z uśmiechem patrzę w jej stronę.

-Co tam, maleńka?

-Odpłynęłeś gdzieś - marszczy brwi.

-Co poradzić? - wzruszam ramionami - To miejsce tak na mnie wpływa. Czemu mnie tu przyprowadziłaś?

-Co? - wydaje się być zaskoczona - Myślałam, że ci się tu podoba. 

-Podoba się, ale to twoje prywatne, tylko twoje miejsce. Raczej nie zabiera się do nich ludzi, których się nie lubi.

-Ja.. - zaskoczona szuka słów - Chyba cię lubię.

-Chyba?

-Chyba. Na pewno lubię cię bardziej niż kiedyś.

-Chyba? - nie daję za wygraną.

-Cholera! Lubię cię! Zadowolony?!

-Bardzo.

I nawet nie wiesz jak. 

Nie działasz na mnie, Justin ❘❘ JB FFWhere stories live. Discover now