30. ▶Bałam się zakochać◀

6.7K 327 78
                                    

MEGA SUPER WAŻNE INFORMACJE NA DOLE!!!!

* * *

POV: Justin

Miałem jedną zasadę zakodowaną od dziecka, której trzymałem się za wszelką cenę. Nigdy się nie poddawałem.

Okey, Miranda wywaliła mnie ze swojego domu. Ale to nie tak, żeby mnie to zraziło.

-Kenny, nigdzie nie jedziemy - mówię, kiedy mój ochroniarz odpala samochód, aby ruszyć z pod domu Mirandy.

Rzuca mi zdezorientowane spojrzenie, a ja wcale mu się nie dziwię.

To, co mi chodzi teraz po głowie jest cholernie fatalne.

-Zostań tu - nakazuję mu.

-Gdzie masz zamiar iść?

-Do Mirandy? - podsuwam, jakby to było oczywiste.

-Ta dziewczyna wyraźnie ma cię dość. Wrzuć na luz i jedźmy - wzdycha Kenny.

Zaciskam zęby w irytacji i wysiadam z samochodu:

-Nie ma mowy - rzucam, po czym trzaskam drzwiami.

Teraz powinien być ten moment, kiedy przychodzi czas na rozpoczęcie mojego jakże inteligentnego planu.

Nie mogę tak po prostu znowu wejść do jej domu. Trzeba się włamać.

Pokój Mirandy był na górze. Nie miała ani balkonu. Aby się tam dostać, muszę wspiąć się jakimś cudem na dach.

Dobra, zawsze chciałem być Spider-Manem.

Podchodzę do jej domu i spoglądam do góry. Jeśli się tam dostanę i nie wyrzuci mnie przez okno, to będzie połowa sukcesu.

Chwytam krawędź rynny i podciągam się.

-Kurwa - warczę, kiedy zawadzam udem o coś ostrego. Kątem oka widzę rozdarte dżinsy i krew.

Mam nadzieję, że doceni moje starania.

Wdrapuję się na stromy dach i za wszelką cenę, próbuję się z niego nie ześlizgnąć. Powoli przesuwam się ku górze, aż w końcu łapię parapet okna Mirandy.

Na moje szczęście okno jest otwarte. Naprawdę cholernie otwarte na szeroko, jak gdyby specjalnie. Jakby się mnie spodziewała.

Wchodzę, a raczej wpadam do środka, zdarzając się z podłogą.

Słyszę pisk Mirandy.

Unoszę głowę i widzę ją, jak zakrywa dłonią usta i gapi się na mnie z niedowierzaniem.

-Cześć, maleńka - uśmiecham się.

-Co ty tu... O Boże ty krwawisz! - krzyczy, a ja podążam za jej spojrzeniem do mojej nogi. Rana, którą sobie zrobiłem, próbując się tu dostać, okazuje się być dość głęboka. Przynajmniej na tyle że całe udo mam we krwi.

-Mały wypadek przy planie- mówię.

-Jakim planie? O czym ty mówisz? I czemu tu jesteś? - zaczyna szybko mówić ze zdenerwowaniem. A potem nagle bierze głęboki wdech - Albo potem mi powiesz. Najpierw trzeba opatrzeć ten twój mały wypadek.

Uśmiecham się szeroko.

Troszczy się o mnie. To słodkie.

Wychodzi z pokoju, ale za kilka minut wraca z wodą utlenioną i jakimś ścierkami.

Nie działasz na mnie, Justin ❘❘ JB FFWhere stories live. Discover now