ROZDZIAŁ I

33 1 0
                                    

~Daisy~

Obudziła mnie jak zwykle wibracja budzika w telefonie. Na samą myśl o szkole mój żołądek wywrócił się do góry nogami. Nie cierpię tej szkoły. Po prostu nienawidzę tego miejsca. Pamiętam, że jeszcze w trzeciej klasie gimnazjum tak bardzo pragnęłam by mnie tam przyjęli! Wydawało się to bardzo mało prawdopodobne, bo moje oceny raczej wybitne nie były... Mimo wszystko udało się i tak oto zaczęło się wypełniać moje przeznaczenie. Zupełnie nie wiem do czego ono prowadzi, może do tego bym w końcu skonała w żalu i rozpaczy... Nieważne, jedyne czego się nauczyłam to by o tym nie rozmyślać, bo robi się jeszcze gorzej. Po zjedzeniu śniadania, umyciu się i po wykonaniu makijażu, patrząc w lustro i decydując się co ubrać, zastanawiałam się czy ja tak bardzo siebie nienawidzę czy po prostu jestem aż tak brzydka. W końcu wybrałam czarne rurki, szarą luźną bluzkę, a na to zarzuciłam czarną bluzę i pobiegłam na autobus, zabierając plecak i kurtkę. W autobusie jak zwykle było mi strasznie niedobrze, a idąc do szkoły modliłam się żeby tylko nie spotkać kogoś znajomego. Wchodząc już na piętro szkoły pierwsze co zobaczyłam to blond włosy Eve. Boże... ta dziewczyna była niesamowita. Z jednej strony bujam się w niej od połowy pierwszej klasy, kiedy to ona jako jedyna zwróciła na mnie uwagę i już nie odpuszczała na krok. Początkowo nie chciałam by ktoś tak piękny i popularny w ogóle zawracał sobie mną głowę, ale ona nie dawała za wygraną, a gdy stwierdziłam, że może nadeszła moja kolej by w końcu poczuć i dać odrobinę miłości okazało się że ma dziewczynę. Tak mniej więcej kreuje się moje życie. Absolutnie każda osoba, która mi się podoba jest albo zajęta albo poza moim zasięgiem. Jak choćby ten nieziemski koleś, który odszedł z tej chorej szkoły rok temu... Miał na imię Matt. Matt Collins znany również mojej osobie jako uosobienie seksu. Autentycznie ten koleś był istnym cudem: czarne jak noc włosy, strasznie wysoki, sprawiał wrażenie najbardziej pewnej siebie osoby na świecie... No cóż, co ktoś taki jak ja mógł chcieć od kogoś TAKIEGO jak on. Zawsze mogłam tylko patrzeć. I tak robiłam. Moje życie nie jest w ogóle ciekawie. Naprawdę. Wracam do domu, próbuje się uczyć, ale jestem ekstremalnie głupia, jem, marnuje czas w internecie, idę spać. Moją jedyną odskocznią są chyba treningi kick-boxingu, tylko tam mogę poczuć że żyję. Do ludzi także boję się wyjść , bo po przeżytych doświadczeniach uważam siebie za absolutnie głupią, nudną i brzydką dziewczynę. Tak, czas na lekcje. Nauczyciele w tej szkole są naprawdę super, chcą czegoś nauczyć, tylko ci wszyscy ludzie... Pod koniec dnia mam geografię. Tak, sama nazwa tego przeklętego przedmiotu brzmi wystarczająco okropnie i strasznie, ale jest nawet gorzej. Tak, siedzę z moją "ukochaną" Eve. To ona chciała ze mną siedzieć. To ona mnie ciągle zagaduje. To ona sprawiła, że jeszcze bardziej od wszystkich uciekam. To przecież ona mnie zwodziła i podrywała przez prawie rok. To ona mnie obejmuje. To przez nią wariuję! Boże, to jest jakaś paranoja! Przecież to nie moja wina, że wreszcie chciałam kogoś pokochać, to nie moja wina ze trafiła się ona. Mam nadzieję tylko, że znowu po lekcji nie dogoni mnie w drodze na autobus i ZNOWU nie opowie mi o tym, jaką piękną ma dziewczynę. Wariuję. Po prostu wariuję! Nareszcie koniec. Już nie muszę dusić się w jej cudownym zapachu, mogę iść do domu. Mimo wszystko czuję się nawet szczęśliwa. Naprawdę się staram! W końcu dzisiaj piątek i jest impreza na którą idę z moją przyjaciółką z klasy. W sumie to jedyna osoba, która cierpi w tym grajdole podobnie do mnie. Gdy wracam z nią na przystanek rozmawiamy o głupotach i o imprezie: musimy się porządnie upić, by to przetrwać. Dopiero wieczorem będę się zastanawiać co włożyć. Teraz przyszedł czas na małe szczęście w ciągu dnia: jazda autobusem z słuchawkami na uszach, siedzę obok mojej przyjaciółki i obie nic nie mówimy tylko pogrążamy się we własnych myślach.

~HanamiHana


Ponkowhał StoryOnde histórias criam vida. Descubra agora