ROZDZIAŁ VII

14 1 0
                                    

~Daisy~

(1) https://www.youtube.com/watch?v=ORLqW-qX7o4

(2) https://www.youtube.com/watch?v=lWzdORxIbNk

Tak, więc zaczyna się. Razem z Sam, moją przyjaciółką wchodzimy po schodkach do domu Liama. U niego ponoć wszyscy czują się jak u siebie w domu... Chyba wszyscy oprócz mnie, ja czuję się jak zwykle: niewystarczająco. Przypominam sobie jednak, że szumi mi przecież w głowie, jestem na super imprezie i będę dobrze się bawić, choćby nie wiem co! Gdy przekraczamy próg domu Liama, Sam znika gdzieś w tłumie. Często tak robimy i nie mam jej tego za złe, nasza przyjaźń jest silna, ale opiera się na bardzo luźnych zasadach. Ona poszła, więc i ja poszukam barku z alkoholem i przy okazji wkręcę się do jakiś znajomych. Ten wieczór będzie niezapomniany, czuję to! Powoli wchodzę w głąb domu, który wydaje się być pusty, chociaż wiem, że wcale taki nie jest: ledwie słychać rozmowy i smiechy przez głośną muzykę.

(1)

Widzę już tłum ludzi w salonie, gdy nagle dostrzegam tam Eve!!! Nie, nie, nie! Tylko nie ona! Biorę ostry zakręt w prawo (wcale nie wygladało to podejrzanie!) i omało nie wpadłam na schody, gdy czyjaś ciepła dłoń chwyta mnie za ramię.

- Hej, gdzie się tak spieszysz?- pyta Eve i chyba jest trzeźwa.

- Ah, no własnie... sama nie wiem- posyłam jej nerwowy uśmiech (a raczej szczękościsk).

-Uciekasz przede mną?- pyta ona, a w mojej głowie pojawia się myśl „tak, uciekam od ciebie, bo mam na ciebie ochotę a ty mnie nie chcesz!"

-Taaak pewnie, nie mam nic lepszego do roboty niż chowanie się przed Tobą!- mówię ze śmiechem i lekko popycham ją w bark. Odpędzam dziwne myśli i staram się skupić na tym co mówi:

- Może ci przyniosę coś do picia, mała? – mówi unosząc jedną brew.

- Haha, no skoro nalegasz, mała!

- To chodź ze mną!- mówi beztrosko, chwyta mnie za rękę i ciągnie za sobą. Tak bardzo chciałabym puścić jej dłoń i nie robić sobie złudnej nadziei, ale to jest silniejsze ode mnie!!

Gdy Eve mnie prowadzi, a ja palę się ze wstydu (przecież tu jest jej dziewczyna!) mijam nagle Matta. O matko! TEGO Matta! Stoi w otoczeniu swoich znajomych i o matko jak on wygląda! Niesamowicie wysoki, czarne włosy, blada skóra i ciemne oczy. W dodatku ubrany w czarne jeansy, czarną bluzke i skórzaną kurtkę... Nie mogę oderwać od niego wzroku i choć gapię się na niego ułamek sekundy, to ten moment wydaje się trwać wiecznie. W tej tak krótkiej chwili, gdy ja próbuję powstrzymać ślinotok, on podnosi wzrok i odwzajemnia moje spojrzenie. Szybko odwracam głowę, bo robi mi się gorąco. O rany, ile emocji w jednym momencie! Wciąż czuję jego wzrok na sobie! Co on sobie musiał o mnie pomyśleć! Wyszłam na totalną wariatkę gapiąc się prosto na niego i jeszcze prowadzona przez jakąś laskę jak cielak! No ale jest tu, więc będę mogła się jeszcze trochę (i trochę dyskretniej) na niego popatrzeć! Wreszcie dotarłyśmy do barku, a raczej wielkiego stołu na którym stoi ogromna ilość alkoholu. Skąd Liam to bierze?! Eve nalewa mi wódki i podaje mi. Ja uśmiecham się do niej i szybko przechylamy kubki. Jakie to jest obrzydliwe! Nie zdążyłam nawet nic do niej powiedzieć, gdy pojawiła się obok nas dziewczyna Eve. Wygląda zjawiskowo... Naprawdę, czerwony top, czarne krótkie spodenki i długie czarne włosy robią swoje, pomijając oczywiście super sylwetkę i ogólnie piękną twarz... Mimo, że taka piękna, dziewczyna mojej sympatii piorunuje mnie spojrzeniem i sprawia wrażenie równie zimnej co pięknej. Eve przedstawia nas sobie (ha, co najmniej jakbym nie stalkowała jej dziewczyny na facebooku, wiem nawet jaki nosi rozmiar buta!) chciałam podać jej rękę, ale szybko zmieniłam zdanie znowu napotykając jej osądzające spojrzenie. Krótkie „hej" wystarczy... Alex, tak ma na imię piękność o lodowatej postawie, nawet nie „zaszczyciła" mnie choćby krótką wymianą zdań, tylko otoczyła Eve ramieniem i odciągnęła ją ode mnie. Poczułam się co najmniej głupio i aby pozbyć się nieciekawych myśli dolałam sobie pierwszego lepszego trunku i wypiłam duszkiem. Potem zrobiłam w tył zwrot i za moment natknęłam się na moich znajomych. Rozmowa potoczyła się standardowo: „jak się bawisz?" „co u ciebie?" „kiedy umawiamy się na kawę?", ktoś się wymknął z kółeczka, by szybko wrócić z drinkami, i tak dalej. Podobny schemat powtórzył się kilka razy, a ja wręcz płynęłam od jednej grupki do drugiej niesiona kolejnymi drinkami. Robiło się coraz przyjemniej, a ja byłam już całkowicie pijana, gdy nagle przytrafiło mi się coś zupełnie dziwnego. Zaczęłam słyszeć jakby głos z tyłu mojej głowy. Najpierw słaby, ledwo słyszalny i tłumaczyłam go sobie upojeniem alkoholowym, ale z czasem przybierał na sile. W miarę udawało mi się go ignorować, ale po jakimś czasie stał się nie do wytrzymania. Coś mnie wołało. Wyraźnie słyszałam swoje imię. Zataczając się brnęłam do spokojniejszego miejsca. Przychodziło mi to z trudem i co chwila dochodziły do mnie głosy ludzi pytających czy wszystko w porządku, ale starałam się uśmiechać i kiwać głową. Byłam blisko drzwi prowadzących na ogród i gdy poczułam powiew chłodu, głos ustał. Ktoś wybiegł na zewnatrz i wpuścił świeże powietrze, które mnie ocuciło. Powoli wracałam do siebie, gdy nagle rozdzierający krzyk w mojej głowie spowodował u mnie nagłą panikę, a jakaś siła ciągnęła mnie na zewnątrz. Nie wiem co to było, jakby coś mnie dosłownie trzymało za rękę. Coś, bo na pewno nikt mnie nie trzymał, w ogóle wokół drzwi nikogo nie było. Szybko wybiełam do ogrodu. Im szybciej biegłam tym głos cichł. Gdy już nic nie słyszałam, rozejrzałam się, stałam obok trzech osób, których nawet nie rozpoznałam. To że ich nie poznałam, stanowiło akurat najmniejszy problem, bowiem gdy podniosłam wzrok zobaczyłam... chłopaka nabitego na gałąź z pentagramem na czole! Co to miało znaczyć?! Chciałam wołać o pomoc, ale głos ugrzązł mi w gardle. Wtem znowu ten krzyk! Widziałam, że chłopak porusza ustami. Matko, ten krzyk był nie do zniesienia, był tak przerażający, że osunęłam się na kolana. Co się dzieje?! Myślałam, że nie może być już gorzej, gdy do potwornego krzyku dołączył się jakby pisk. W połączeniu brzmiało to tak przerażająco, a ja nie mogłam zrobić nic więcej niż skulić się jeszcze bardziej i w myślach błagać by już to się skończyło. Nagle dźwięk urwał się tak niespodziewanie jak się rozpoczął. Dawno nie czułam takiej ulgi. Chciałam podnieść się z klęczek, ale najpierw spojrzałam w prawo i zobaczyłam dwa anioły! Czy ja umieram?! Przetarłam oczy i wszystko zniknęło. Dosłownie tak jakby nie wydarzyło się nic dziwnego! A przecież się wydarzyło! Miałam wrażenie jakby osoby obok mnie rozmawiały, ale do mnie nic nie docierało, aż dziewczyna po mojej prawej stronie jęknęła:

-Co to wszystko ma znaczyć...- już płakała

-Hej...słuchaj ja też nie wiem co się dzieje, ale damy jakoś radę- powiedziałam pierwsze, co przyszło mi na myśl.

-Des? Des? Aa tu jesteś! Szukałem cię- jakiś chłopak biegł w naszą stronę, gdy ja się powoli podnosiłam do pionu. Nic z tego nie rozumiałam, nie docierało do mnie prawie nic, poza tym, że stoimy w trójkę, że dziewczyna płacze, a koleś próbuje ją uspokoić, a ja się zaraz porzygam. Zdążyłam poklepać ją po ramieniu i spojrzeć w nienaturalnie niebieskie oczy chłopakowi i szybko ruszyłam do domu. Wtargnęłam do pierwszej łazienki i gdy zobaczyłam się w lustrze odechciało mi się wymiotować. Moje oczy były absurdalnie zielone! Znowu! Brak źrenic i białek tylko zieleń. Bynajmniej ten kolor nie napawał mnie teraz spokojem tylko przerażeniem! W panice zastanawiałam się co robić, gdy zauważyłam że wszystko wraca do normy. Mam już normalne, niebieskie oczy, przestaję się trząść, poprawiam włosy i wychodzę do ludzi. Wtedy postanowiłam uznać, że nic się nie wydarzyło i upić się do zgonu, by wszystko tłumaczyć właśnie alkoholem. Przy barku stała grupka moich znajomych, co za kołnierz nie wylewają więc po jakimś czasie wszyscy byli zupełnie narąbani, a ja musiałam „oddać" to co w siebie wlałam.

(2)

Idę do łazienki, na ekstremalnie miękkich nogach, przy ścianie na wszelki wypadek, gdy poczułam czyjeś upajające wręcz perfumy. Podnoszę wzrok, a moim oczom ukazuje się cholernie przystojny brunet, który przypiera mnie lekko do ściany, mówiąc:

-Hej śliczna, zatańczysz?- To Matt. O matko! Uśmiecham się i odpowiadam.

- Ok.- Wiem, strasznie wygadana jestem, ale nic innego nie mogłam z siebie wydusić. On nie odpowiada nic, tylko się uśmiecha, bierze mnie za rękę i prowadzi do miejsca, gdzie wszyscy skaczą w rytm muzyki. Czuję się przy nim tak bezpiecznie! Wiem, że mam już nieźle w głowie, ale tak fajnie się z nim tańczy, że zapominam o tym jak bardzo siebie nienawidzę, o tej chorej sytuacji w ogrodzie Liama, o Eve, o tym, że chce mi się sikać, że jest już późno, jestem zmęczona i Sam dzwoniła do mnie już trzy razy i jak mnie znajdzie to zabije, wsadzi do taksówki a potem urządzi skromny pogrzeb. To wszystko gdzieś zniknęło i jest po prostu cudownie. On jest cudowny. Matt nachyla się do mnie i chwilę mi zajmuje by skupić się na jego słowach. Pyta o numer telefonu, a ja dziwnym trafem pamiętam i mu go podaję. Zapisuje w swoim telefonie, a potem obejmując mnie odciąga w stronę wielkich puf do siedzenia, które właśnie się zwolniły. Idąc, powoli znowu zaczynam ogarniać i czuje na sobie spojrzenia (chyba Eve też się na mnie gapi) ale dopóki czuję jego dłoń na swoich plecach jest mi wszystko jedno, jest przecież bosko. Gdy już usiedliśmy, on nawet nie zdążył nic powiedzieć, a przy mnie już była Sam. Wściekła Sam.

-Dais. Dzwonię do ciebie jak głupia, jedziemy do domu, miałam być już godzinę temu! Gdzie cie w ogóle wcięło?!- zaczęła swoją litanię.

- Już, spokojnie- udało mi się wybełkotać, a Sam szarpnęła mnie za rękę. Matko, co oni mają z tymi moimi rękami!

- Nie myśl, że mi tak łatwo uciekniesz, będę dzwonić- Matt mówi z uśmiechem kładąc mi dłoń na ramieniu.

- Więc będę czekać- odpowiadam.

Sam nic nie obchodzą nasze słodkie słówka, bezlitośnie ciągnie mnie za sobą, a jedyne co mogę zrobić, to odwrócić się jeszcze raz, by zobaczyć,+ że Matt stoi w miejscu i z czarującym uśmiechem odprowadza mnie wzrokiem.

~HanamiHana

Ponkowhał StoryWhere stories live. Discover now