Relacja

253 9 1
                                    

To boli, pomyślał i nie było to związane z tym, że klęczał na zimnej posadzce. Chodziło mu wtedy o inny rodzaj bólu. Nie skończył się z wstaniem z ziemi i otarciem ust. Jego kochanek prawie siłą podniósł go i przycisnął do siebie. Nie mógł narzekać. Został delikatnie pogładzony po głowie zanim wszedł w niego z całej siły. Przez następne kilka minut czuł jeszcze inny rodzaj bólu.

Jego kochanek jak zwykle doszedł wcześniej niż on. Chłopak po prostu ścisnął go mocniej i doszedł w jego rękę. I już było po wszystkim. Ale potrzebował dłuższej chwili by bez skrzywienia móc poruszać się. Usiadł na ławce i obserwował jak jego kochanek stara się uspokoić, robiąc sobie herbatę. Pachniała owocami.

Karol podejrzewał jego o bycie podłym bydlakiem a siebie o bycie masochistą.

- Jak tłumaczysz to, że codziennie wracasz później? – zapytał go.

- Mówię, że prowadzę projekt, który wymaga wypełniania papierologii po godzinach – westchnął mężczyzna.

- Długo to nie podziała, wiesz?

- Wiem. Chcesz herbaty?

Nawet gdyby odmówił to i tak by ją dostał. Ale dlaczego? Jeszcze tydzień temu po seksie rzucali sobie tylko spojrzenie, które zapowiadało powtórkę następnego dnia i rozchodzili się. A teraz urządzają sobie dysputy przy herbacie.

- Chciałbym mieć tutaj kanapę – westchnął mężczyzna.

- I co jeszcze? – prychnął chłopak. – Rurę do striptizu?

Wzrok mężczyzny kazał mu się zamknąć. Uznał, że czas na niego.

- Lepiej wracaj do domu – poradził mu, zbierając swoje rzeczy.

- A ty?

- Na mnie też już czas.

Nie czekał na nic więcej. Mruknął coś na do widzenia i wyszedł. Jego kochanek nie zaprzątał mu myśli dopóki następnego dnia nie pojawili się obaj w miejscu, w którym się spotkali. W szkole.

Otóż to, myślał gorzko chłopak. Jestem pieprzonym masochistą. Jego nauczyciel tak dobrze pieprzył, że oddałby za seks z nim wszystko. Cóż. Może już oddawał. Bo szybkie numerki w szkole nie mogły skończyć się dobrze, nie ważne jak obaj się pilnowali. Chyba najbezpieczniej było rano.

Rano szkoła była pusta. Zamykali się w jego gabinecie. Zawsze upewniał się dwa razy czy aby na pewno nikt nie przekręci klucza. Czuł dłonie, które wędrowały po jego skórze i zagłębiały się w miejsca, w które nie powinny. Czuł jak pociera je o swojego penisa i nie pozostał dłużny. Jego nauczyciel naprawdę nie potrafił długo się wstrzymać

Miał parę kąśliwych uwag, które zawsze chciał rzucić. Ale ostatni taki wyskok skończył się tym, że oberwał po twarzy. Karol nie miał nic przeciwko seksowi rano. Posadził kochanka na jego krześle, zsunął niżej swoje spodnie i nadział się na niego. Facet wciąż był napalony, ale bardziej niedoświadczony niż dziewica. Głośniejsze sapnięcia stłumił pocałunkiem.

Karol nie musiał długo czekać. Nawet jeśli tamten wstrzymywał się jak mógł, drżał i jęczał to i tak skończył za szybko. Mimo to chłopak nie poruszył się. Potrzebował sekundy żeby ochłonąć.

Pozwolił sobie na odrobinkę romantyzmu. Ucałował jego szyję, nadgryzł delikatnie płatek ucha kochanka. Tamten wciąż spinał się, łapiąc oddech. Dłonie zaciskał gdzieś na jego plecach. Pewnie znowu narobił mi śladów.

- Po lekcjach – wymamrotał mu do ucha. – Przyjedź za stary most. Będziesz miał bliżej do domu.

Jego nauczyciel mógł tylko obserwować jak chłopak wyciera się w papierowy ręcznik i jak gdyby nigdy nic wychodzi z klasy. Nieco szerszy niż zwykle krok chował w szerokich spodniach. Nikt by nie powiedział, że przed chwilą był posuwany przez innego faceta.

I on też musiał się ogarnąć. Sam nie miał pojęcia co się z nim do licha dzieje. Jego myśli krążyły w kółko wokół tego samego. Na długiej przerwie rzucił wszystko i poszedł do kibla żeby sobie zwalić, bo był pewien, że oszaleje. Po skończonej pracy nakupił żarcia na szybko i pojechał we wskazane przez Karola miejsce.

Wyglądało jak melina. Most nie był używany jako most odkąd sześćdziesiąt lat temu zlikwidowano kolej w tym mieście. Wszędzie walały się śmieci. A pośrodku tego wszystkiego stał Karol i spalał na szybko fajkę.

- Nie pal – mruknął.

- Powiesz dyrektorowi?

- Nie. Ja też będę potem śmierdział.

Karol rzucił niedopałek i wgramolił się do auta. Dostał jedzenie na wynos.

- Teraz też mnie karmisz? Niedługo zaczniesz mi za to płacić.

- A jest za co.

- Zamknij się.

Jedli w ciszy. Piotr starał się nie myśleć o żonie, która pewnie zastanawia się dlaczego zaczął wracać później z pracy.

- Więc co teraz? – mruknął Karol, kiedy przeżuł na szybko trzy gumy do życia. – Obciągnąć ci czy od razu chcesz przejść dalej?

- Jak możesz mówić o tym tak...

- Normalnie – odparł spokojnie chłopak. – Bardziej mnie dziwi czemu ty nie możesz.

- Ja... - poczuł, że nigdy mu to nie przejdzie przez gardło. – Od początku – to wszystko na co się zdobył.

Na szczęście Karol był bardziej niż domyślny. Kazał Piotrowi odsunąć fotel i od razu wyciągnął jego penisa. Szybko stwardniał. Wziął go do ust tak jak jego kochanek lubił najbardziej. Stanowczo, ale nie za ostro. Wiedział, że kiedy Piotr się już rozkręci to straci wszelkie zahamowania. Że bezwiednie przyciągnie do siebie Karola i zacznie go posuwać jakby jutra miało nie być. Że po wszystkim pozwoli sobie na odrobinę odpoczynku i będzie chciał zniknąć.

Ale dzisiaj z jakiegoś powodu było inaczej. Piotrowi jeden raz nie wystarczał. Rżnął Karola aż penis mu opadł. I to chyba najbardziej zdziwiło Karola.

- Uzależniasz się – mruknął Karol. – Przystopuj trochę.

- Z tobą jest inaczej – wypalił nagle Piotr.

Nie spodziewał się, że Karol położy mu głowę na ramieniu.

- Kiedy zorientowałeś się, że seks z żoną przypomina posuwanie butelki po wodzie?

Karol poczuł jak mężczyzna wbija mu paznokcie w ramię. Bardzo często go ranił nawet o tym nie wiedząc.

- Niedawno – odparł cicho Piotr.

- Przed czy po tym jak mnie przeleciałeś?

Karol aż syknął, kiedy paznokcie jego kochanka robiły mu na plecach rany.

- Przepraszam – mruknął Piotr. – Po tym.

Zastanowił się czy jest sens mu mówić, że to się nie zmieni nie ważne czy będzie próbował dziesięć czy pięćdziesiąt lat. Ale było coś co nie pozwoli Piotrowi zostawić żony. Ich dziecko. Nie znalazł żadnych słów by go jakoś pocieszyć. Ale znał takich jak on. Wymykających się z domu żeby spotkać się potajemnie z innymi facetami. Albo upijającymi się żeby zapomnieć o tym wszystkim. Nieszczęśliwych debili, którzy byli zbyt uparci by po prostu zmienić swoje życie.

Chłopak pocałował go i ubrał bluzę.

- Wracaj do domu – mruknął. – Na mnie już czas.

Obserwował jak Piotr ubiera się i odjeżdża. Dopiero wtedy Karol odetchnął z ulgą. Wybrał numer i zadzwonił.

- Jestem – powiedział do słuchawki. – Dawaj towar.

Nie chciał żeby mężczyzna znał tę część jego osobowości.  

Chcę ci pomócWhere stories live. Discover now