Moje życie

90 6 3
                                    

Julka na palcach wspinała się po schodach. Wystawiła tylko czubek głowy żeby zobaczyć co się dzieje. Był późny wieczór. Mimo to muzyka leciała tutaj tak głośno jak zawsze. Akurat jakiś hałaśliwy rock. Karol jak zwykle siedział na piętach przy swoim stoliku a wokół niego piętrzył się stos książek. Wszystko, co zazwyczaj leżało na tym stoliku, teraz rozwalone było na podłodze. Karol nie bawił się w sprzątanie jeśli nie musiał.

Łatwo było poznać, że się martwi, jeśli tylko trochę się go znało. Zawsze wtedy stawał się strasznie agresywny, pod jego oczami pojawiały się cienie, zaczynał dużo przeklinać. Ktoś inny mógłby powiedzieć, że ma po prostu problem z kontrolowaniem gniewu. Julka obserwowała go jak ziewa, przeciąga się, ale nie odrywa wzroku od własnych notatek.

Zazwyczaj Karol miał trzy powody do zmartwień. Julka była jednym z nich, zwłaszcza jak dostawała złe oceny. Drugim były terminy zdawania towaru. Karol wtedy przeradzał się w drażliwą bestię zdolną wyrzucić krzesło przez okno, kiedy się zdenerwował. Tłumaczył jej kiedyś, że jeśli w liczeniu pomyli się o złotówkę to nawet te wszystkie zbrojone zamki im nie pomogą.

I była jeszcze ich matka. Zazwyczaj wracała do domu po tygodniu. Ale minęły prawie dwa a oni nie mieli od niej żadnej wiadomości. Pewnie dlatego Karol tak się martwił.

Nie miała pojęcia jak, ale chyba wyczuł, że go obserwuje. Spojrzał wprost na nią.

- O co chodzi? – zapytał ją.

Wbiegła na górę i usiadła obok niego.

- Dużo się teraz uczysz – zauważyła.

- Tak to jest jak się nie uważa na lekcjach – uśmiechnął się do niej.

- Piotrek uczy cię tylko matmy?

- Tak. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?

- Tak – popatrzyła mu w oczy. – Gdzie jest mama?

Odłożył na bok długopis.

- Nie mam pojęcia – powiedział cicho. – Ale źle to wygląda, prawda?

Nie powiedział jej, że według niego kiedy matka powinna już wrócić, wydawało mu się, że tak naprawdę tym razem zostawia ich na zawsze. Że będą wyglądać jej, a ona nie pojawi się nigdy.

- Karol – nagle przytuliła się do niego. – Ona wróci, tak?

- Wróci – powiedział coś, w co nie wierzył. – Przecież zawsze wraca, prawda?

Pomyślał o tym, że za to, jak ich matka krzywdzi swoją córkę, będzie smażyć się w piekle.

Nagle dziewczynka odwróciła głowę w stronę okna. Podbiegła do niego.

- To chyba Piotrek. – powiedziała. – Przyjeżdża do ciebie tak późno?

Karol był szczerze zaskoczony. Co on kombinował?

- Idź mu otwórz – polecił jej.

W tym czasie on wszystkie walające się po podłodze rzeczy zgarnął mniej więcej na jedną kupkę. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Okej. Posprzątane. Chociaż, gdyby tak się wszystkim przejmował to zmieniłby też pościel. Kiedy zszedł do kuchni, Piotr akurat stawiał na stole dwa pudełka pizzy.

- Przyjechałem z własnym prowiantem – oznajmił.

- Bardzo śmieszne – sarknął chłopak. – Zupełnie jakbyśmy nie mieli co jeść.

- To prawdziwa pizza? – Julka radośnie otworzyła pudełko.

- Bierz je – polecił siostrze. – I dawaj z nim na górę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 16, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Chcę ci pomócWhere stories live. Discover now