Rozdział 1 "Król Elfów"

458 30 16
                                    

"Ja kocham się w tobie, twój wdzięk mnie zniewolił,
a będziesz oporny, to porwę wbrew woli ! "
-Tatusiu, tatusiu, ach jaki ból!
Już ciągnie mnie, ciągnie okrutny Król!...

- JOHANN W. GOETHE "KRÓL ELFÓW"



Stanęli przed drzwiami szpitala. Legolas otworzył je przepuszczając ojca. Jego szata zaszeleściła, gdy podszedł do nieprzytomnej. Podążył za nim obserwując jej bladą twarz nad ramieniem króla. Gdy wyminął go stanął naprzeciw. Nieopodal nich stała uzdrowicielka ścierając krew z dłoni.

Thranduil przyjrzał się uważnie pacjentce. Bladą twarz skraplał pot a ramiona jej drżały. Oczy poruszały się pod powiekami, z ust wydobywał się ciężki przerywany oddech wywołany cierpieniem. Żyły wykwitły na jej nadgarstkach niczym gałęzie drzewa, widoczne jakby nie przysłaniała ich skóra. Krążyła w nich krew gęsta jak miód pitny. Równomiernie pompując truciznę do serca i mózgu.

Przyłożył delikatnie dłonie do jej skroni. Zamknął oczy i zmarszczył czoło, jakby w skupieniu chciał usłyszeć jej myśli. Miał dar wyczuwania stanu, nie tylko ciała, ale też duszy. Potrafił ocenić czy ktoś ma szansę by przeżyć, czy odzyska władzę w kończynie lub jasność umysłu. Nie stosował jej jednak zbyt często, bo łączyła go ona z bólem innej osoby. U elfki wyczuł spokój, jakby spała i śniło jej się coś przyjemnego. Zdziwił się, lecz wniknął bardziej w jej umysł. Zobaczył światło. Biel z czarną postacią na jej tle. Poczuł smutek i determinację. Tęsknotę. W końcu również ból spowodowany raną. Na szczęście nie była ona zbytnio poważna. Zachowa kończynę, chociaż nie do końca sprawną.

- Nie martw się, Legolasie.-Spojrzał na syna, gdy wyczuł jego zmartwienie.-Ocalę ją.

- Wierzę Ci, ojcze.

Uśmiechnął się do niego i powrócił wzrokiem do rany. Strzałę trzeba było jak najszybciej usunąć.

- Podejdź do mnie Jaseno. Będę potrzebować twej pomocy.-Zwrócił się do uzdrowicielki.

Jasena wiedziała co ma robić. Podeszła do ogromnej szafy stojącej obok drzwi i wyciągnęła z niej duży kawałek białego materiału na opatrunek i woreczki z ziołami.

- Przytrzymaj jej ramię.-Zwrócił się do syna.

Podczas, gdy Jasena nasypywała różne zioła na materiał, Thranduil odczepił od pasa sztylet. Legolas po raz pierwszy widział go na oczy, choć król zawsze miał go przy sobie. Ostrze było zrobione z mithrilu zdobionego szafirami tuż przy rękojeści. Wydawało się, że jest ona zrobiona z diamentu.

- Legolasie-sprowadził go na ziemie.

Przytrzymał rękę i ramie elfki. Pomimo, że była nieprzytomna drgnęła, gdy Thranduil odciął grot i delikatnie i sprawnie wyciągnął strzałę z ramienia. Z rany popłynęła krew. Jasena od razu przyłożyła materiał z ziołami, szepnęła kilka słów w starym języku, który zabrzmiał dla Legolasa dziwnie i ponadczasowo, jakby został spisany wieki temu i niemożliwy do odczytania przez obecne pokolenia. Krew przestał lecieć.

- Trucizna nie zdążyła całkowicie zatruć krwi.- Powiedziała- Nie jestem w stanie rzec na ile osłabiła jej ciało. Nawet nie mogę stwierdzić czy zdoła się obudzić nie mówiąc już o pełnym powrocie do zdrowia.

Król zerknął na kawałki strzały w ręku, schował sztylet i pochwycił wzrok syna.

- Obudzi się Jaseno. A gdy to się stanie poinformuj mnie o tym. Natomiast ty, Legolasie, musisz mi, co nie, co wyjaśnić.

Legolas podszedł do niego, kiwnął głową na znak, że rozumie.

- Oczywiście, ojcze.

* * *

Między Północą a Południem /Zawieszone do odwołania/Where stories live. Discover now