Rozdział 3 "Wśród drzew"

271 27 9
                                    


"Na niebie gwiazd świecący rój,

Ciemności włożą drzewa strój.

W księżyca blasku blado lśnią,

Gdzie źródła blask, gdzie czysty zdrój

A każda kropla siostrą gwiazd,

Wśród drzew i łąk elfickich miast.

Nawiedza drzewa miłym snem,

Zasypia w ciszy piękny las.

Księżyca światło, łąki kwiat,

Tam zieleń drzew, tam - cały świat.

Wieczorny las, zmęczony dniem,

Coraz piękniejszy z biegiem lat.

W ciemności nocy drzewa śpią

O gwiazdach jasnych cicho śnią."

- DAEIATLIAN



Poranek nastał szybciej i jaśniej niż każdy się spodziewał.

Już od świtu w Królestwie panowała pełna oczekiwań atmosfera. Z tęsknotą wyczekiwano wieczoru, a czas pozostały do niego wypełniano przygotowaniami. Nawet w tym całym rozgardiaszu niepokój zdawał się wyparować, przytłumiony odświętną łuną największego święta elfów, Dniem Najkrótszej Nocy.

Uroczystość miała się odbyć wraz z zachodem słońca i trwać do jego brzasku. Między leśnymi pniami u zbocza wzniesienia Wielkiego Drzewa. Girlandy kwiatów i świecących kamieni już skrywały się wśród zielonych koron. Ostatnie transporty najlepszego czerwonego wina zostały rozładowane, a sam trunek spoczął w piwnicach.

Najmłodsi mieszkańcy zajęli się Zielonym Lasem. Zgodnie z tradycją dziewczęta śpiewając wesołą pieśń wznosiły prośbę do drzew, chłopcy wykonując rytualny taniec oddawali szacunek ziemi. Nad całym orszakiem czuwały matki, z uśmiechem obserwując swoje pociechy.

Również w pałacu nie narzekano na nudę.

Laumen nieświadoma zwyczajów Królestwa została poddana opiece i nauce. Poranek spędziła na przyswajaniu wiedzy o ceremonii i zachowaniu. Południem uczyła się tańców. Wraz z nastaniem godziny 16 zajęto się jej strojem. Onieśmielona odpłynęła w świadomy sen oddając się w kobiece ręce.

W odległej części jaskiń król poddał się medytacji.

Zasądziwszy w sercu grot, otoczony jedynie ciemnością wzniósł swą pieśń. Pieśń niosącą zbawienie podróżnym, których dusze wędrują w poszukiwaniu wiecznego spokoju. Ukazuje ona chwałę i podziw wszystkim którzy polegli w obronie swych miłości i tym którzy zginęli poświęcając się dla jej. Była to smutna i uroczysta pieśń o pradawnych słowach znanym niewielu. Niosąca jednak światło odległych wierz na których szczytach wznosiły się słońca. Jako wytchnienie, błogosławieństwo, by darzyć łaskami wszelkie pokolenia.

Gdy minęło południe i pieśń chyliła się ku końcowi Thranduil powstał a wewnętrzne światło rozświetliło jego ciało. Skóra lśniła niczym księżyc a włosy stały się płynnym słońcem. Puste oczy szukały celu lecz go nie dostrzegając zamknęły się. Pieśń urwała się wraz ze świadomością króla. Jak każdego roku przybył Legolas i czuwał przy nim, wyczekując powrotu ojca z krainy przodków.

Między Północą a Południem /Zawieszone do odwołania/Where stories live. Discover now