Powrót Golden Trio

692 36 0
                                    

Płacz znów ogarnął mnie kiedy usiadłam przy Gryfonskim kominku rozmyślając o wczorajszej sytuacji. O Draco, o tym co zobaczyłam. Te usta, które calowaly mnie tak słodko i cudownie wtedy calowaly inną.. Nienawidze go za to co mi zrobił, ale z drugiej strony nadal go kocham i tęsknię za jego zapachem,uśmiechem. Tym razem nie będę jak zwykle ulegać i słuchać się serca. Najwidoczniej wybrało źle. Serce jest głupie, ale nie głupsze ode mnie, skoro dałam się mu oszukać.
~*~
Godzina 17:30

-I wtedy zobaczyłam jak całuje się z Pansy Parkinson! Wybiegłam zaplakana- nagle do stolika dosiadl się Harry trzymając w ręce trzy kubki kremowego piwa. Podał jeden z nich brązowookiej siedzącej na przeciwko niego i jego przyjaciela.
-Dziękuję -powiedziała ocierajac rękawem o mokry policzek.
-Malfoy to świnia -wycedzil Ron przez zaciśnięte wargi pełne orzechowego ciasta. Hermiona pokiwala głową nerwowo rozgladajac się po " Trzech Miotłach "
-Szukasz kogoś?- spytał Harry
-Hagrid dawno się do nas nie odzywal. Może coś mu się stało?
-Ty chyba kompletnie straciłas poczucie czasu przy Malfoyu. Hagridowi nic nie jest. Widzieliśmy się z nim dwa dni temu. Nieźle zamotal ci w głowie -powiedział Weasley
-Masz rację, zamotał- powiedziała ospale Miona upijając spory łyk słodkiego, rozgrzewającego napoju.
-Harry a jak tam u ciebie?
-Co masz na myśli?
-No wiesz chciałam wiedzieć czy nadal krecisz z Ginny
-Ee.. tak, tak -poprawil okulary - Tyle,ze jesteśmy jakby to powiedzieć, no.. w separacji- Ron z wrażenia opluł się oblewając śliną i piwem pół stołu i rękę Hermiony, która teraz patrzyła na niego jak istne wcielenie Salazara Slytherina.
- Co się stało?- spytała szatynka wycierając dłoń o skrawek obrusu.
-Ostatnio widuje się częściej z Deanem niż ze mną. Az się we mnie gotuje jak ich razem widzę
-Oni się przyjaźnią Harry, zrozum to
-Taa Ginny przyjaźni się z Deanem tak jak teraz ty z nią- Hermiona zaczerwienila się
-Faktycznie, ostatnio w ogóle nie miałam czasu na przyjaciół...mam nadzieję,że to się zmieni
-Nie ma Harrego, Rona i Hermiony bez Hermiony- rudowlosy uśmiechnął się szeroko. Brązowooka spojrzala na zegarek.
-O rety juz późno! Muszę zakuc zielarstwo na jutrzejszy sprawdzian
-Odprowadzimy cię- brunet przeczesal swoją bujną grzywkę i razem z przyjacielem ruszyli w kierunku wyjścia. Na dworze było bardzo zimno. Dłonie robiły się czerwone, a na policzkach zbierał się szron. Hermiona objęła przyjaciół i pomaszerowala z nimi przez Błonia.
-Nawet nie wiecie jak mi was brakowało chłopaki- powiedziała poklepując Harrego po ramieniu.
-Nam ciebie tez
-I co Ron? Jak tam twoje samodzielne wypracowania z eliksirow?
-Nędznie.. znowu dostałem za nie od Snape'a O (okropny)
-Widzisz to już nie te same wypracowania co ode mnie
-Święte słowa, Miona -cała trójka zatrzymała się się przed wejściem do szkoły po czym ruszyli jak poparzeni do wielkiej sali w której,jako jedynej, było teraz ciepło. Panna Granger odruchowo spojrzala na stół Slytherinu. Między Blaisem a Goylem znajdowało się puste miejsce należące wiadomo do kogo, lecz brązowooka nie chciała wypowiadać tego imienia. Było to dziwne. Bała się bardziej wymówić imię blondyna niż czarnoksiężnika, który zabił rodziców Harrego a co więcej wymordowal połowę mugolow. Jej wzrok powędrował spokojnie na stół Gryfonow. Zajęła miejsce jak zwykle obok Rudej, która najwidoczniej nie zauważyła dosiadajacej się koleżanki i gawedzila energicznie z Lavender Brown- jak można było się domyśleć o chłopcach, bo z Panną B nie dało się porozmawiać o czym innym.
-Ekhem. . -chrząknela Granger próbując zwrócić na siebie uwagę bez przerwy gadającej Ginerwy Weasley, lecz ta odwróciła się dopiero gdy
szesnastoletnia blondynka łaskawie zechciala przysiąść się z powrotem na swoje miejsce wybuchajac po drodze głośnym chichotem.
-Cześć Hermionko! -krzyknęła rozradowana Ginny
-Hej..-odpowiedziała jakby ktoś roztrzaskal na jej twarzy dojrzałego pomidora -fajnie, że mnie zauważyłaś
-No fajnie, fajnie- Miona zauważyła, że ironia nie została wyczuta przez koleżankę, a mało tego ta miała ją gdzieś. Dopiero teraz Granger zdała sobie sprawę jak bardzo zaniedbala tych od których parę miesięcy temu nie byłaby w stanie nawet pomyśleć aby się oderwać. Było to dla niej smutne i przygnebiajace. Znowu czuła się niepotrzebna i bezuzyteczna. Spakowala torbę i udała się do dormitorium. Pewnie nawet nikt nie zauważył jej odejścia. Smutne przemaszerowala przez Salę słysząc za sobą stłumione obelgi Ślizgonow.
~*~
-Brendon jeśli jeszcze raz zobaczę,że bijesz się z którymś Krukonem dostaniesz miesięczny szlaban, a Hufflepuff straci przez ciebie dwadzieścia punktów- na twarzy chłopca zagościł smutek, spuścił głowę i minął mnie bez słowa. McGonnagal jak zwykle sprawiedliwe potrafiła wymierzac kary pierwszoroczniakom. Byłam wyczerpana, szłam po schodach z na wpół zamkniętymi oczami. Marzyłam tylko o gorącej kąpieli i przytulnym łóżku
-Wszystko w porządku, Granger?
-Tak, tak pani profesor..- Nie zważając na nic szłam przed siebie nie patrząc gdzie idę. Kobieta pobiegła za mną i chwyciła mnie za skrawek szaty.
-Napewno?-spytała doganiajac mnie
-Tak, dziękuję
-To dlaczego zamiast do dormitorium idziesz do łazienki prefektow?- poczułam jakby ktoś oblał mnie lodowatą wodą. Otworzyłam szerzej oczy. Faktycznie nie patrzyłam gdzie idę, poprostu chciałam iść.
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyc- powiedziała poklepujac mnie po plecach
-To tylko zmęczenie, naprawdę - ruszyłam w tym razem już dobrym kierunku mijając tłumy uczniów z Hufflepuffu wracających z wycieczki w Hogsmeade.
-Cześć- dobiegła do mnie Susan Bones ściskając mnie chyba najmocniej jak się dało. Nie odpowiedziałam jej. Miałam dosyć wszystkiego dookoła.

Zakazana Miłość Where stories live. Discover now