Intryga Pansy

642 35 0
                                    

-Witam, Panno Granger. Czy specjalnie spoznilas się na moją lekcję czy jak ostatnio się to Pani zdarza- przypadkowo? -grupa Ślizgonow wybuchnela śmiechem gdy starajac się zająć miejsce przy Harrym potknęlam się o własne nogi.  Następny irytujący dzień zaczęty najbardziej irytującym przedmiotem w Hogwarcie- eliksirami. Od czasu kłótni z Draconem przydarzają mi się same pechowe rzeczy: na Opiece nad magicznymi stworzeniami pies Hagrida ugryzl mnie w nogę, potknęłam się przy ławce ,a przed chwilą Ron wylał na mnie Wywar Żywej Śmierci poparzajac mój środkowy palec którym pogrozilam mu idąc do skrzydła szpitalnego przed nosem. Mimo, że Harry, Ron i Ginny wspierali mnie, to i tak nie zastąpili mi Draco. Podczas pobytu w skrzydle cały czas przypominał mi się moment kolacji i nasz pocałunek, ale wiedziałam, że już nigdy nie będę jego. Jutro ma się odbyć przyjęcie organizowane przez Lunę i Ginny,nazwaly je Gryffinclaw ze względu na to, że zaprosily uczniów ze swoich domów. Nie mam ochoty tam iść, ale zrobię to dla Ginny.

Godzina 15:20- dormitorium Gryfonek

Ginny, Parvati i dwie koleżanki z Ravenclaw- Cho i Tara przyniosły przekąski. Były trzy godziny wcześniej. Znając życie tylko po to aby poplotkowac o chłopcach. Nie mogę uwierzyć, że są aż tak dziecinne,jednak dołaczylam się do rozmowy.
-No i wtedy powiedział mi, że umówi się ze mną dopiero jak go pocaluje, ale wiecie.. tak po francusku-Tara Mailor kontynuowala swoje jakże fascynujące przeżycie miłosne z siódmoklasistą -Tobym Westem. Pozostałe dziewczyny podekscytowane opowieściami zaciskaly pięści i waliły nimi o swoje czoła tarzając się przy tym ze śmiechu. Patrząc na to z boku zastanawialam się czy nie lepiej byłoby je oddać do Munga na leczenie.

. . . .

-Hermiona zatanczymy?
-Nie! Jesteś pijany
-Ja? -Cormac McLaggen opierał się o kominek pewnie dlatego,że ledwo stał na nogach. Zobaczyłam przy barku Ginny rozmawiającą z Luną, Padma, Nevillem i paru innych Gryfonach. Szturchnęlam ją w ramię
-Ja wychodzę
-Co? Czemu? Przecież jest super impreza
-Może dla ciebie- odeszłam i zabrałam ze sobą plaszcz. Wychodząc rzuciłam spojrzenie na Ginny, która zbytnio nie przejęla się tym, że wyszłam. Zmieniłam buty na cieplejsze i poszłam na Błonia. Wieczór był wietrzny, a śnieg zwijal się do kolan. Próbowałam przedrzec się przez jego grubą warstwę. Wreszcie mi się udało. Obok chaty Hagrida usłyszałam głos. Głos, który już gdzieś słyszałam, który znałam...chwila to głos... Dracona! Podeszłam bliżej.
Zobaczyłam, że ktoś siedzi obok niego.
-Lumos -szepnelam, a z mojej różdżki wystrzelił potok niebieskiego światła. Obok siedział jego najlepszy kumpel- Blaise.
-Nox- Zgasilam światło. Stanęłam za drzewem obok którego dwoje przyjaciół rozmawiało o... o mnie !
-Blaise ja jej nie kocham. Dla mnie liczy się tylko Hermiona... Pansy się do mnie przykleiła. Juz parę dni temu kiedy powiedziałem jej, że nie chce z nią być to ona uprzedzala, że się zemsci. Naprawdę..- Zabini poklepal go po ramieniu i wstał oddychajac ciężko. Zatkałam ręką usta aby nie krzyknąć z radości. On, mój Draco.. on, on nadal mnie kocha! Blaise wstał i spojrzał na mnie. Odwrocilam wzrok zaklopotana.
-Zdaje mi się, że nie tylko mnie musisz opowiedzieć o swoich "przygodach"- Blaise uśmiechnął się do mnie. Podeszłam niepewnie do drzewa obok którego siedział Draco.
-Lumos!- blondyn zmrużyl oczy
-Hermiona? -skierowalam smugę światła na swoją twarz, aby mógł mnie zobaczyć. Energicznie wstał i przytulił mnie dając mi ciepło.
-To nie moja wina. Ja nic nie mogłem zrobić, ja..
-Wierzę ci Draco- powiedziałam spokojnie po czym złożyłam długi  pocałunek na jego ustach. Nareszcie miałam go przy sobie.

Zakazana Miłość Where stories live. Discover now