W Malfoy Manor

667 34 0
                                    

-Mam pomysł!-krzyknął na cały Zakazany Las
-Cicho Malfoy, zaraz tymi wrzaskami obudzusz cały Hogwart. Co za pomysł?
-Może powiedziałbym o nas moim rodzicom?- zakrztusisiłam się własną śliną
-Co?! Przecież dla nich jestem szlamą. Jak czystokrwisty arystokrata mógłby umówić się z kimś takim jak ja?
-Kotku - odgarnął mój niesforny lok za ucho- Voldemorta już nie ma, czystość krwi nie ma znaczenia.
-Może dla ciebie. Chyba lepiej znam twojego ojca niż ty sam. On nigdy nie zmieni swoich poglądów na mój temat
-On się zmienił
-Taa może tak jak ty?
-No właśnie tak jak ja
-Ech.. jesteś okropny
-Sama dobrze wiesz,że tak nie jest- szepnął mi do ucha co wywolalo u mnie nagle przybycie ciepła- wiem,że jestem dla ciebie idealny
-I do tego skromny- prychnęlam pod nosem
-Oczywiście Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger musi być zawsze pyskata- założyłam ręce na biodrach i udawalam obrazoną, jednak wpatrując się w jego słodkie spojrzenie po jakimś czasie zaczęłam się śmiać sama z siebie.
-To co?- wzięłam jego rękę- do "Dziurawego Kotła" na kubek kakao?
-Zgoda- resztę wieczoru spędziłam w bardzo przyjemnej atmosferze u boku Draco. Po dwudziestej odprowadzil mnie pod drzwi do dormitorium.
-Namówię mamę na zrobienie kolacji. Jutro o 18:00 przyjdę po ciebie. Ubierz się ładnie- nie zdarzylam wydusic z siebie ani jednego słowa, a raczej sprzeciwu bo blondyn zniknął w gąszczu korytarzy. Westchnęlam głośno. Jutrzejszy dzień może wszystko zmienić. A co jeśli mnie nie polubią?
__________________________________

-Ginerwo Molly Weasley masz wstać z tego łóżka bo jak nie to sama cię do tego zmuszę!
-Co?- na wpół przytomna Ruda przetarla swoje zielone oczy. Postanowilam zadziałać. Wkoncu jest moją przyjaciółką i chyba nie pozwoli mi na to abym poszła do Malfoyów w tych brzydkich sukniach które trzymam w szafie od ponad roku. Sięgnęlam po szklankę z wodą, która akurat stała obok nocnej szafki. Przechylilam ją tuż nad rudą czupryną
-Granger ja ci zaraz pokaże gdzie raki zimują! -wydarła się na całe dormitorium budząc połowę Gryfonow. Pewnie obudziłam drugą połowę moimi niekontrolowanymi salwami śmiechu. Po minie Ginny widziałam, że teraz ona zastanawiala się na oddaniem mnie do Munga. Wkoncu i ona dołączyła się do donosnego chichotu. Teraz obie byłyśmy psychiczne. Jednak warto mieć swoją przyjacielską połówkę. Ruda usiadła na łóżku.
-Nie mam nic w swojej szafie co mogło by cię powalić na kolana a tym bardziej Malfoyów, Hermiono. Bardzo mi przykro- spuscilam głowę.
-Ale zawsze możemy iść do Hogsmead!
-Nie, nie mam pieniędzy
-Nie ma sprawy pożyczę ci. -wcisnela mi w dłoń dwa banknoty
-Nie mogę..
-Możesz możesz, oddasz mi kiedy indziej. Wkoncu się przyjaznimy
-Oo czego ty byś dla mnie nie zrobila- przytuliłam (a wręcz rzuciłam się na) Ginny.
-Nie zrobiłabym ci krzywdy tak jak ten burak, Malfoy
-Ej! Pogodzilismy się!
-Dobra,przepraszam- pogladzila mnie po włosach.
-To co? Idziemy?
-Oczywiście, tylko wezmę torbę.
___________________________
-Wow, Hermiono wyglądasz naprawdę świetnie!
-Dziękuję Ginny -jeszcze raz obejrzałam się w lustrze. Musze przyznać sama przed sobą, że wyglądałam całkiem nieźle. Lada chwila będzie tu Malfoy, musze pozbyć się z pokoju Ginny. Ona zawsze ma talent do upokarzania mnie więc ja jak to wzór przyjaciółki wyprosilam ją kopniakiem w tyłek, który później oddała jak to stwierdziła "na szczęście". Usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyłam moim oczom ukazał się blondyn. Ubrany był w jeansy, marynarkę i czarną koszulkę, która idealnie opinala jego wyrzeźbione ciało.
-Gotowa?
-Tak. -chwycilam go za rękę i razem deportowalismy się do prywatnej posiadłości Lucjusza i Narcyzy. Malfoy Manor naprawdę robi wrażenie. Nieśmiało przekroczyłam próg korytarza w którym powitali mnie rodzice Dracona. Po raz pierwszy twarzy Narcyzy zobaczyłam szczery usmiech.
-Chodź, pomożesz mi wlewać zupę- matka Draco zaprowadziła mnie do kuchni. Razem rozmawialysmy o Hogwarcie i nauczycielach.
-Powiedz, kiedy zakochalas się z Draconie?- poczułam, że się rumienię
-Na.. wycieczce- nie chciałam zdradzać kobiecie zbyt wielu szczegółów.
-To takie romantyczne- pokiwalam głową -Wiesz, ja Lucjusza poznałam również na wycieczce.. Do Hogsmeade.
-Naprawdę?- miałam na celu sprawianie wrażenia zainteresowanej tą konwersacją, ale szczerze mnie nudziła i próbowałam znaleźć jakiś pretekst aby uwolnić się z "sideł" przyszłej teściowej. Nagle Narcyza ucichla i zaczęła liczyć talerze.
-Raz, dwa, trzy... Wielkie nieba! Zapomniałam przynieść jescze dwóch! Czy mogłabyś je przynieść? Są w kredensie na górze. -poczułam się trochę jak służąca.
-Naturalnie, ale czemu ma być aż tyle talerzy? Przecież będziemy jedli w czwórkę.
-Och jeszcze nasze dwa domowe skrzaty. Napewno chętnie zjedzą- szłam wolno po schodach. Czyżby Malfoyowie mieli w sobie jakieś resztki człowieczeństwa? Hmm.. to do nich nie podobne, chociaż faktycznie Draco wspominał mi o tym, że się zmienili. Sama nie wiem co o tym myśleć. Może to pokazali tylko dla mnie, na pokaz. Widziałam przed sobą kredens z talerzami, jednak zatrzymalam się przed drzwiami, które były uchylone. Z pomieszczenia dochodziły głosy Lucjusza i Draco Nigdy nie zdarza mi się podsluchiwac, jednak w tym momencie głos w mojej głowie powiedział mi, abym tak zrobiła. Podeszłam bliżej i nadstawilam wyraźniej ucho.
-Ależ ojcze, ja ją kocham
-To szlama!-krzyknął, a w moich oczach pojawiły się łzy- okrywasz hańbą naszą rodzinę, a jeżeli jeszcze raz dojdą mnie słuchy o Granger, wyprę się ciebie.
-Voldemorta już nie ma!
-Ale i tak nie pozwolę byś ozenil sie z kimś niepochodzącym z magicznego rodu!
-A więc wypieraj się mnie! To ja będę dumny, że nie mieszkam pod jednym dachem z tyranem mugolakow!-krzyknął Draco. Odsunęlam się od ściany chwytając zastawę ze złotymi talerzami na które spadły krople moich łez. Czemu on aż tak bardzo nienawidzi mnie za to, że pochodzę z niemagicznej rodziny? To nie jest moja wina! Myśli w mojej głowie krzyczaly tak głośno, że myślałam, że zaraz pęknie mi czaszka. Otarłam łzy w skrawek ubrania. Wstałam niosąc niepewnie talerze, co chwilę chwiejąc się na nogach. Nie mogłam udawać ,że nic się nie stało wiedząc, że podczas kolacji obserwuje mnie ktoś, kto w głębi duszy mnie nienawidzi. Weszłam do kuchni podając "Cyzi" naczynia.
-Usiądź kochanie- wskazała palcem na stół. W milczeniu zajęłam miejsce. Czekając na resztę członków rodziny Malfoy gapilam się w sufit szukając odpowiedzi na pytania jakie sobie zadawałam, a właściwie - jakie zadawala moja głowa.

Zakazana Miłość Where stories live. Discover now