1. Zakańczam przygodę z Ronaldem.

2.8K 138 4
                                    

Wojna trwa. Voldemort rośnie w siłę. Nie sypiam zbyt dobrze. Magiczny świat nie oszczędza nikogo, nawet tych tkwiących po jasnej stronie.

Nazywam się Hermiona Granger. Mam osiemnaście lat. Żyję w ciągłym strachu. Nie boję się o siebie. Moje serce lęka się o innych. Ja zdążyłam poznać czarodziejski świat z tej lepszej strony. Mój śmiech rozbrzmiewał wraz z deszczem szczęścia wiele razy.

Żal mi tych, którzy prawdopodobnie już nigdy nie poznają smaku wolności, pozwalając cieniom przeszłości rosnąć w siłę wraz z upływającym czasem.

Nie idzie nam zbyt dobrze. Śmierciożercy atakują mugolaków, skazując ich na pocałunki dementorów. Bywa, że jednej nocy zostają zgładzone całe mugolskie wsie, a brytyjski rząd nie ma pojęcia, jak zareagować w takiej sytuacji.

Dwa miesiące temu Ministerstwo Magii zostało przejęte przez popleczników Voldemorta - tuż po siedemnastych urodzinach Harry'ego.

Na ślubie Billa i Fleur wybuchnął ogólny popłoch. Mundungus Fletcher zdradził. Snape nas ostrzegł w ostatniej chwili.

Dumbledore nie żyje.

Moi rodzice nie mają zielonego pojęcia o moim istnieniu.

Czuję się taka samotna.

Aktywnie uczestniczymy w Zakonie Feniksa. Teraz to McGonagall nim kieruje. Szkolę się na pomocnika magomedycznego. Ron okazał się być genialnym strategiem, pomaga w układaniu przebiegów misji. Harry i Lupinowie prowadzą zajęcia dla najmłodszych członków Zakonu z zaawansowanej obrony przed zaklęciami czarnomagicznymi oraz z zaklęć ofensywnych. Aż miło się na nich patrzy. Harry najwidoczniej odkrył zamiłowanie do nauczania.

W wolnych chwilach poszukujemy horkruksów. Mamy już cztery. Cztery z siedmiu: dziennik Toma Riddle'a, medalion Salazara Slytherina, czarkę Helgi Hufflepuff oraz diadem Roweny Ravenclaw. Dumbledor wspominał Harry'emu o sześciu. Jest siedem - usłyszałam od przyjaciela. Ronald jeszcze nie wie.

Harry'emu trzęsły się ręce, kiedy mi o tym opowiadał na początku wakacji. Znam go, a on jako naczelny idiota Gryffindoru, zamierza się poświęcić. I chyba się z tym pogodził - to właśnie jest najgorsze.

Mieszkamy na Grimmuald Place. Ja i Harry, Lupinowie oraz Weasleyowie. Od czasu do czasu wpada Snape, McGonagall lub inni członkowie Zakonu. Głównie podczas zebrań. Podobno jest tu bezpiecznie. Mistrz Eliksirów wraz z Remusem namierzyli Mundungusa. Już nie musimy się martwić, zdrajca nie żyje. Za to mogą pojawić się kolejni.

Dzielę pokój z Ginny. Ciągle gdzieś znikają z Harrym. Cieszą się chwilami wolności. Gdy próbował z nią zerwać, nie pozwoliła mu. Zwyzywała Pottera od mięczaków. Nie pozwoliła zostawić się samej. Niespodziewanie okazało się, że dziewczyna ma jakieś zdolności w produkcji eliksirów, a jej wywary okazują się być równie dobre, jak te Snape'a. Zasiliła już połowę naszych zapasów. Profesor bardzo niechętnie udostępnił jej swoje notatki, ale wewnętrznie rozpierała go duma. Uśmiechał się pod nosem, myśląc, że nikt nie zauważy.

Nie chciałabym być w jego skórze. Zabił dyrektora. Został nowym dyrektorem. Przestał nim być. Ciągle pełni rolę podwójnego agenta. Prawie wszyscy go nienawidzą.

Ale skoro ja mam dość, to jak on musi się czuć, dźwigając każdego dnia takie ciężary na swoim barkach?

Jak musiał się czuć Harry po śmierci Syriusza, Cedrika?

Tak jak ja po wymazaniu rodzicom pamięci czy dużo gorzej?

Dzisiaj wszyscy siedzimy razem. Wszyscy, którzy zostali. Bliźniacy wyruszyli na swoją pierwszą misję. Molly siedzi, nerwowo obgryzając paznokcie. Co rusz spogląda to na mnie, to na Ronalda. Przestań, kobieto. Nie dzisiaj. Powoli mam jej dosyć. Tonks zagryza dolną wargę, kręci się w kółko po salonie. Nie mogę oderwać oczu od jej włosów. Namiętnie zmieniają kolory: od jasnego różu po wściekłą zieleń. Ona też chciała iść razem z nimi, ale Remus jej nie pozwolił.My zresztą też. Tonks jest w drugim miesiącu ciąży. Może to dziwne, ale nie mogę się odzwyczaić od nazywania jej "Tonks", chociaż oficjalnie nazywa się już "Lupin". W moim sercu na zawsze pozostanie nerwową Tonks, która potyka się o wszystko. Nawet za trzydzieści lat będę o niej tak myśleć. Bo za powiedzenie do niej "Nimfadoro", chyba przeklęłaby moją rodzinę siedem pokoleń wstecz.

Harry z Ginny ponownie gdzieś znikają. Teraz siedzimy we czwórkę. Ja, Molly, Tonks i Ronald. Rudy się do mnie nie odzywa. Pokłóciliśmy się. Poszło o jakąć błahostkę, już nawet dokładnie nie pamiętam, o co.

Jego wojna zdaje się omijać. Wciąż siedzi w magicznej bańce. Nie wie, co znaczy zdrada, ból i cierpienie. Mam wrażenie, że gdy z nim zerwę, ta bańka pęknie, rozpryśnie się na wszystkie strony świata, a on zapadnie się w nicość. A ja będę orała grunt gołymi rękoma, błagając o przebaczenie. Moje ręce będą krwawić, skóra odchodzić płatami, a i tak go nie znajdę.

- Tonks, może usiądziesz? - proponuję, choć i tak wiem, że mnie zleje.

I zlewa. Kręci głową, mamrocząc coś pod nosem.

Molly rzuca mi spojrzenie pełne troski. To tylko pozory. Ja wyczuwam w nim nakaz. Wskazuje na Ronalda, mówiąc bezgłośnie: "Teraz, dziewczyno". Teraz albo nigdy.

Rzuć go.

- Ron - zaczynam. Staję nad nim, uśmiecham się lekko. Nogi trzęsą mi się, ledwo stoję. - Przejdziemy się?

Potakuje. Wstaje, nawet się nie dotykamy.

- O co chodzi, Mionko? - pyta, kiedy tylko znajdujemy się poza zasięgiem ciekawskich uszu. Uśmiech znika z mojej twarzy. Tak będzie lepiej, na pewno. Do trzęsących się nóg dołączają ręce. Zawsze tak jest, gdy się denerwuję. Nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy.

- Zrywam z tobą, Ron - mówię cicho. - Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.

Twarz ma wykrzywioną bólem. Swoją silną ręką delikatnie łapie mnie za podbródek, zmuszając mnie do patrzenia na swoje cierpienie. Patrzy na mnie z wściekłością rosnącą w oczach. Szuka czegoś w moim spuszczonym wzroku.

- Jakiś jeden sensowny argument, Hermiono?

Cała dygoczę.

- Nie kocham cię - wykrztuszam przez zaciśnięte gardło. Puszcza mnie.

- Rozumiem.

- Przepraszam.

Może uda mi się jeszcze to naprawić? Ale on odwraca się na pięcie i odchodzi. I jest tak, jak się obawiałam. Nocą znika. Nie możemy go znaleźć. Ginny dostaje list z krótką notką: "Żyję. RW" Molly nie ma do mnie żalu. To ona stwierdziła, że nie jestem odpowiednią partią dla jej najmłodszego syna.

Za to ja mam żal do samej siebie.

Majestat | SevmioneWhere stories live. Discover now