20. Wkurwienie na zdrobnienie

790 69 6
                                    

Nie sądziłam, że mogę czuć się aż tak rozdarta.
Między wyborem owsianki a plackami dyniowymi na śniadanie, oczywiście. Między zajęciem miejsca przy stole, a unikaniem ludzi.

Posprzątana komnata została zapieczętowana.  Dobrze, że czarodzieje nie używają bomb nuklearnych, bo już byłoby po nas. Teraz najwyżej mogą rzucić Szatańską Pożogę w piwnicy, a i tak nic nie powinno nam się stać. Hogwart to potężny zamek, w którym zostały odnowione jeszcze potężniejsze runy. Niektóre z nich wypisałam własną krwią. Stracą na znaczeniu dopiero wtedy, gdy umrę, chociaż w moim przypadku bardziej podejrzewałabym śmierć tragiczną z rąk byłego chłopaka, jego matki psychopatki lub dawnego nauczyciela.
Lecz znając życie, to przyjaciel wbije mi nóż w serce. Najbliższy. A tego nie chciałabym doświadczyć.

Przysięgaliśmy na życie oraz naszą magię. Każdy z nas, bez najmniejszego wyjątku, nawet dzieci. Nikt nie próbował dyskutować. Z kim? Z pannami wojną, śmiercią oraz cierpieniem?

Chciałabym zamknąć oczy, odpływając gdzieś daleko. Jednakże Draco przytula mnie zbyt mocno, bym mogła się gdziekolwiek ruszyć. Czuję jego dłonie na mojej talii oraz niepozorne, ale celowe okrężne ruchy jego palców. W sumie to nie wiem, czemu mu na to pozwalam. Wpatruję się w czarne pióra, które wyścielają naszą podłogę. Przytwierdziłam je trwałym przylepcem. Nie uciekną, nawet jeśli opuszczę te mury. W dłoni trzymam ten cholerny medalion, którego nie mam odwagi zdjąć. A głowa boli mnie od bezsilności i niewiedzy. A ja przecież kocham wiedzieć - wszystko o wszystkim i wszystkich.

Przynajmniej to jedno się nie zmieniło. Wolałabym znać odpowiedzi na dręczące mnie pytania, niż delektować się niewiedzą. Najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa, co?

Nie. Nie jest.

Jest.

Tak naprawdę nie chcesz wiedzieć.

I jeszcze on, ten głos świszczący w mojej głowie. Mam ochotę mu coś zrobić, wywalić na bruk z mojej jaźni. Jednakże coś mi mówi, że to jeszcze nie czas i kiedyś sam odejdzie.

- Granger? - szepcze Draco, wtulając się w moje włosy. - Dlaczego to robisz?

- Robię co?

- TO - akcentuje, całując mnie lekko. - Dlaczego?

Nie wiem, naprawdę. Nie pytaj mnie o to, przestań, Draco.

- Bo jesteś dla mnie ważny - odpowiadam szeptem.

- A wiesz, że jeśli nie chcesz, to nie musisz? Zawsze możesz iść do niego.

- Będziesz to ciągle powtarzał, hm? Jestem tu z tobą, bo chcę. Koniec i kropka. Nie pytaj o to więcej.

Chłopak śmieje się, całuje mnie w czoło i wyskakuje z łóżka.

- Niezłe z ciebie ziółko, Mionko - mówi, ubierając się. - Oby tak dalej, a cały świat padnie do twych stóp.

- Po pierwsze: nie mów do mnie per Mionko. A po drugie: uciekaj. Już. Powoli mam cię dosyć.

A Dracze okręca się w kółko, przybierając nienaganną pozycję numer dwadzieścia osiem. Ręka przy prawym udzie, druga na plecach. Nogi lekko ugięte w kolanach. Tak perfekcyjne, że nie mogę oderwać wzroku. Długie włosy wpadają mu do oczy, lecz on i tak się uśmiecha. Czy to ja potrafię podarować komuś tyle szczęścia? Czy to w ogóle jest możliwe, skoro sama nie jestem skłonna go osiągnąć?

- Dla pani, madam Granger? - Puszcza do mnie oczko. - Zawsze.

I wybiega na kolejny trening, mijając się w drzwiach z Remusem, który zajada kanapkę. Patrzy to na mnie, to na pusty korytarz za sobą, na mnie - na korytarz, na mnie - na korytarz, bierze kolejnego gryza i robi zdziwioną minę. Zamyka drzwi, przełyka i wskazuje za siebie dłonią.

Majestat | SevmioneМесто, где живут истории. Откройте их для себя