16. Nowy początek.

682 65 6
                                    

Trzymam w ręce fiolkę z bladoniebieską cieczą w środku. Wspomnienie - prezent od Snape'a z okazji Mikołajek.
Czy ono naprawdę jest aż tak ważne, że zmieniłoby mój sposób postrzegania tego człowieka?

Tak.

Nie.

Upijam potężny łyk wody, krzywiąc się lekko. Strasznie mnie suszy, a głowa pęka, światło razi. Kac morderca nie ma serca.

Ty je posiadasz.

Mam taką nadzieję.

Nie mogłam zasnąć po tym wieczorze. Pamiętam niemal wszystko: zalanego w trupa Draco, uśmiechniętego Blaise'a, tańczące pary, nawet Harry'ego, który nieśmiało zagadywał do naburmuszonej Pansy. Pamiętam też dotyk warg pewnego jegomościa i jego przyspieszony oddech. Pijacki pocałunek. To nie powinno się wydarzyć. Nie nadaję się do romansów.

On też nie.

Weź już się zamknij. To po prostu.. ech. Aż brak mi słów.
Koniec tych cierpień. Wyciągam spod łóżka Dracze eliksir na kaca i niemal od razu go wychylam. Najpierw muszę włożyć wspomnienie do kieszeni kurtki. Tam jest bezpieczne. Za późno na powrót. Odpakowałam, lecz nie widziałam. I jak na razie nie chcę zobaczyć.

Schodzę na śniadanie, lecz i tam jest pusto, a przecież już po dziesiątej. Widocznie wszyscy wolą się wyspać, aniżeli budzić się do życia.

Albo już jedli.

W sumie to prawda. I tak nie mogę niczego przełknąć. Wypijam trzy szklanki soku dyniowego, a resztę czasu, aż do zebrania, spędzam na wertowaniu ksiąg.

***

- To nie jest dobry pomysł - mówi stanowczo Remus, trzymając rękę na ramieniu Dory. - Lepiej uformować niewielkie drużyny, które podczas ataku będą działały zgodnie. Powinniśmy również stworzyć awaryjne świstokliki do ewakuacji kobiet i dzieci, które będą niezdolne do walki.

- Co z pokojem życzeń? - wtrąca się Harry. - Przecież spokojnie można go zaadaptować do tej roli.

- A jak poradzimy sobie w sytuacji, gdy zamek zostanie przejęty? - oburza się Minerwa. - Świstokliki wydają się być lepszym pomysłem.

- Na terenie Hogwartu obowiązuję bariery anty-teleportacyjne. - Snape spogląda w moją stronę. - Czy ja zawszę muszę dyskutować z głupcami.

Remus wzdycha, a Dora chowa twarz w dłoniach. Nie mogę się skupić na niczym innym oprócz jej brązowych włosów z widocznymi pasmami siwizny. Co tak na nią wpływa? Wojna czy ciąża? Przecież ta kobieta nie skończyła nawet trzydziestki... Moody przewraca okiem. A Dracze jest kompletnie nieprzytomny. Molly stuka tłuczkiem o stół, a ja nie mam pojęcia, skąd ona go wytrzasnęła.

Chrząkam cicho.

- A co z podziemiami?

McGonagall podnosi pytająco lewą brew.

- Chodzi ci o...

- Komnatę Tajemnic - kończy za nią Mendes. - Lepszego pomysłu raczej nie będzie.

I w tym momencie nasz osławiony, najgorszy na świecie profesor, którego nienawidzą wszyscy oprócz Ślizgonów, zaczyna kaszleć. Ale nie tak zwyczajnie. Jego twarz przybiera jeszcze bledszą barwę, a on sam zgina się w pół, nie mogąc oddychać. Kurwa. Merlina mać. Zrywam się od razu, jak na zawołanie.
Nie wiem kiedy przyjęło się, że to ja odpowiadam za jego stan zdrowia. Może wtedy, gdy zjawił się w stanie agonalnym na moim dywanie. Albo wtedy, kiedy amputowałam mu rękę.

Wyprowadzam go z sali z pomocą Alana, którym naprawdę wstrząsnął ten widok. Sadzamy go na zimnej posadzce, poimy jednym eliksirem, drugim. Zdejmujemy mu szatę. I ten widok chyba na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Jego ramię i plecy pokrywa siateczka ciemnych, napęczniałych żył. Do tego delikwent nie może przestać uzewnętrzniać się, przez co moja biała koszulka jest upaprana krwią.

Majestat | SevmioneWhere stories live. Discover now