22. Jak ukryć depresję - poradnik [część 1]

670 55 2
                                    

Najpierw idziemy na herbatę. Musimy prezentować się naprawdę dziwnie. Ja, ustylizowana na bezdomną; Harry Potter w białym mundurze Zakonu; Lovegood z marchewkami za uszami oraz niedorobiony skrzat z wyłupiastymi oczami.

Siedzimy przy stoliku w dworcowej, londyńskiej kawiarni. O ile to coś można nazwać kawiarnią. Tutaj trzeba zważać na słowa.

- Pójdziemy potem na huśtawki? - pyta Luna, bawiąc się włosami, które o mało nie wpadają jej do kubka. - Dawno nie byłam na huśtawkach.

Prycham śmiechem, bo tylko to mi pozostaje.

- A potem może odwiedzimy cyrk? - dodaję ironicznie, a ona bierze to aż nazbyt poważnie do siebie.

- Nigdy nie byłam w cyrku... - szepcze z ekscytacją. - To jakiś mugolski wynalazek?

- Zgredek też chce do cyrku... oczywiście, o ile pan Harry Potter pozwoli...

Grupa wariatów.

- To jaki mamy plan? - odzywa się Potter. Jedyny konkretny.

- Nie mam planu - przyznaję. - Po prostu chciałam stamtąd wyjść.

A potem robi pokerową minę. Luna się obraża. A Zgredek...

- Pan Harry Potter też idzie do cyrku?

Harry wzdycha, wypija łyk herbaty, krzywiąc się nieznacznie.

- Przecież ta wojna to jeden wielki cyrk - cedzi przez zęby. - Skup się, Herm. Gdzie on może być?

Hm... z tym może być u mnie trudno. Ze skupieniem. Ciężko ostatnio mi myśleć tylko o jednej rzeczy. Ciągle chodzę jakaś rozstrojona. Nie wiem już prawie niczego. Raz za razem dopada mnie stagnacja, której nie mogę się pozbyć.

Wydaje ci się.

Wydaje, cholera, wydaje. Na pewno.

Skup się, Herm.

- Fajną masz aurę - zauważa Luna. Podnoszę na nią wzrok, próbując dostrzec w jej obłąkanym uśmiechu chociaż cień fałszu. - Taką szarawą z fioletowymi przebłyskami.

- Aurę? - Niedowierzam.

Ta zaś w szaleńczym tempie zaczyna kiwać głową, nadgryzając jedną z marchewek.

- Taaaak. No wiesz, każdy jakąś ma. A po wypiciu zbyt dużej ilości nalewki z włosa jednorożca oraz korzenia mandragory, można pobawić się w widzenie koloru duszy. - Następuje chwila ciszy, przerywana siorbaniem herbaty przez Pottera. - Tatko mnie nauczyć - dodaje dziewczyna, sądząc, że to coś zmieni w absurdalności jej wypowiedzi.

- Że co? Powtórz.

Ale ta kontynuuje jak najęta.

- W jednym z numerów Żonglera sprzed trzech lat był o tym nawet artykuł... - Ścisza głos. - Zapisany tajemnym szyfrem! Wiem o nim tylko ja oraz tatko. A ty masz rzadką poświatę, ostatnio raz widzianą podobno na przełomie szesnastego oraz siedemnastego wieku!

- A panicz Potter? - wykrzykuje skrzat.

- Zamknij się - uciszam go.

Luna zaś macha ręką, marchewki spadają jej z jednego ucha do herbaty, ale ona ma to za nic, ze smakiem się nimi zajadając. A ja sądziłam, że one są dla testrali. heh

- Niespecjalną. Niebieską.

Harry zaczyna zanosić się śmiechem. Niedobrze. Jeszcze chwila i nie powstrzymam tej lawiny, jaka się szykuje.

- Pierwszy punkt? - mówię sama do siebie. - Grimmauld Place 12.

Skrzat przenosi nas tam, gdy tylko pan Potter wypija swoją herbatę.

Majestat | SevmioneWhere stories live. Discover now