18. Nietoperz wychodzi z jaskini żałości.

773 65 6
                                    

Na jego urodziny ubrałam się zwyczajnie. Może z jednym wyjątkiem. Dżinsową kurtkę przewiesiłam przez ramię. Dziewiąty stycznia. Dni zlewają się w jedną wielką bezkształtną masę, zwaną czasem - rokiem - wiecznością.

W lewej ręce trzymam dobrze znaną mi fiolkę. Prawą pukam cztery razy do drzwi. Gdy otwiera mi drzwi, zauważam, że znowu jest pijany. Ja tutaj nie palę, a on korzysta z życia...

- Wcale nie piłem - zaprzecza Mistrz Eliksirów, ale ja wiem swoje.

Wiem też, że wygląda beznadziejnie. Jego ciemne włosy przyklejają się do bladego czoła, a ciało trzęsie się niczym w febrze. Jedzie od niego na kilometr.

- Weź się w garść, Sev - mówię. Wpraszam się do środka. Wiem, gdzie co leży. Z kosza na śmieci wyciągam nienaruszone fiolki eliksiru na kaca oraz trzeźwości. Zaklęciem czyszczę klejącą się podłogę, sprzątam brudną kuchnię. Naczynia myję ręcznie, chociaż ja też się trzęsę. Cóż za ironia. Muszę się uspokoić.

Zdenerwował mnie. Wkurwił do dziesiątej potęgi. Z chęcią bym go przeklęła pięć pokoleń wstecz. Cholerny pacan. Myśli, że nikt nie zauważy jego całodniowej nieobecności? Mendes z Dracze od wczoraj biegają po ludziach i karzą zachowywać się miło w stosunku do Snape'a... w końcu ma urodziny. Możliwe, że już ostatnie.
Ostatnio wpuszcza do siebie wyłącznie mnie. Obwinia siebie o atak na Pokątną. W końcu gdyby wciąż był pieskiem Voldemorta, to by nas ostrzegł. I miałby rękę. Oraz jeszcze bardziej skrzywioną psychikę. Walitortowi podobno ostatnio odbija.

A Draco? Widzę go rzadziej niż Nevilla Longbottoma, który radośnie ściera kurze. Za każdym razem były Ślizgon patrzy na mnie zbolałym wzrokiem. Draco, co ja mam z tobą zrobić? Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. Unikasz każdego z wyjątkiem Mendesa. Nie mam pojęcia, jak zdołaliście się dogadać. Merlinie.

- Zakochał się - stwierdziła Dora, kiedy podzieliłam się z nią swoimi obawami.
Ona też marnieje z dnia na dzień. Marnieje piękniejąc - takie są moje wrażenia. Mysie włosy z siwymi pasmami okalają jej drobną, buntowniczą twarz z zaciętą miną oraz smutnym spojrzeniem.
Od dawna się nie śmiała tak czysto i radośnie jak za czasów Grimmauld Place.

Masz dość.

Mam dość, więc rzucam w Severusa eliksirami. Wścieka się momentalnie.

- WYJDŹ STĄD! - krzyczy. - GRANGER, WYNOCHA.

Do tego macha swoją jedną ręką i kikutem w tak komiczny sposób, że wybucham nieokiełznanym chichotem.
Jak tylko się uspokajam, siadam spokojnie na fotelu, obracając palcami jego wspomnienia.

- Najlepszego, Snape - rzucam. - Jeśli wytrzeźwiejesz, to je obejrzę. A jeśli nie, to możesz raz na zawsze się pożegnać z tą możliwością.

- Nie pierdol - odparowuje, osuwając się na podłogę. Przekrzywia głowę na bok, wpatruje się we mnie lekko nieobecnym wzrokiem. - Skąd wiesz, że mam dzisiaj urodziny?

- Mendes wszystkim rozpowiedział. Jeśli to ja cię denerwuję, nie zdziw się, że dostaniesz kurwicy w Wielkiej Sali. I miesięczny zapas alkoholu nie zobowiązuje cię do wiecznego zachowania nietrzeźwości, wiesz?

Oczywiście, że wie. Po prostu lubi drażnić się z samym sobą.

Jego odpowiedzą jest przeklnięcie mnie w dziesięciu różnych językach. Nie wiedziałam, że zna elficki, a co do dopiero polski. Dopiero wtedy wychyla na raz eliksiry. Krzywi się niemiłosiernie.

- To teraz do myślodsiewni, Granger.

Podnoszę brwi z niezadowolenia. Uwielbiam to robić. Zakładam ręce i tupię dwa razy nogą.

Majestat | SevmioneTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon