Rozdział 10 - „Gdy spojrzysz z innej strony..."

486 24 0
                                    

     Strach... nie znosiła się bać. Do tego ból - drugie najbardziej przerażające uczucie.
I ta nieprzejednana ciemność – przytłaczająca i budząca lęk.
Nie! Musi się uwolnić. Uciec!
– Spokojnie, już nic ci nie grozi.
Co to za głos? Chyba go zna... tylko nie pamięta skąd. Kto tu jest? Wyraźnie czuje, jak ktoś dotyka jej czoła. Czy ten ktoś pokonał już tę ciemność? Może powie jej, jak...
– Wypij to.
Nie! Nie chce niczego pić! Chce otworzyć oczy i pozbyć się tej ciemności. Musi przezwyciężyć swój strach i pokonać ból.
Zimne szkło przy jej ustach. Co to za smak? Zna go. To eliksir. Tak. Eliksir...
– Śpij. Jesteś bezpieczna.

⚡⚡⚡

Powoli docierały do niej pojedyncze bodźce. Delikatny dotyk czegoś mokrego na jej twarzy, zapach ziół, świadomość, że ktoś jest tuż obok. Nie otwierała jednak oczu, chcąc jeszcze na chwilę pozostać w tej bezpiecznej krainie. Cichutki głosik w głowie, przypominał jej, że przecież stało się coś złego. Nie chciała jednak wiedzieć co. Jeszcze nie. Jeszcze chwila.
– Powinieneś się położyć – ten głos dobrze znała, to Snape. Wiele razy słyszała go w szkole.
– Nie jestem zmęczony – odpowiedział ktoś łagodnie. Łagodnie? Kto to jest? Czy ona go zna?
– Siedzisz tak od kilkunastu godzin, zadręczanie się nic ci nie da.
– Wcale się nie zadręczam!
– To nie twoja wina. Skąd mogłeś wiedzieć, że ktoś podpali ci komnaty?
– Jestem za nią odpowiedzialny. Powinienem był jej pilnować.
– Nie możesz przy niej ciągle siedzieć, przecież trzeba zachować pozory – syknął Snape.
– Wiesz dobrze, ilu mam wrogów. Nie powinna zostać sama.
– Nie możesz się obwiniać.
– Daj mi już, kurwa, spokój, Snape! Dobrze wiem, co mogę, a czego nie! - tak, ten głos zdecydowanie znała...

⚡⚡⚡

Ciemność była przytłaczająca, ale jakoś lżej na sercu było jej znów w nią odpłynąć. Nic jej nie groziło. Nie była sama. Oni nie dadzą jej skrzywdzić. Mogła spać. Lęk i strach odeszły, pozwalając jej na odpoczynek. Spokój był tym czego potrzebowała.
Pierwszym, co zarejestrowały jej oczy, było to... że sufit nad nią nie był popękany. Przeciwnie, był nieskazitelnie biały. Znów poczuła ten zapach. Zioła i coś jeszcze... kojarzyło jej się to z laboratorium eliksirów w Hogwarcie. Delikatnie odwróciła głowę i ujrzała, że przy jej łóżku stoi duży fotel, a w nim spokojnie śpi przystojny blondyn. Niesforne kosmyki włosów opadały mu na twarz, usta rozchylone miał w delikatnym oddechu. Jego koszula była rozpięta, a jej rękawy podwinięte. Jednak pod jego oczami widniały spore cienie, a skóra była tak blada, że nieomal przeźroczysta.
Malfoy śpiący przy jej łóżku.
Kto by pomyślał?
Ale ona też przy nim siedziała, gdy był chory, więc pewnie to tylko rewanż z jego strony.
Chory... chora... Dlaczego ona jest chora? Dlaczego leży w łóżku i dlaczego ból w jej piersi wzmaga się z każdą minutą.
Ogień. Dym. Ciemność.
Jęk bólu, przerażenia i rozpaczy wydostał się z jej gardła, zanim zdążyła się opanować. Malfoy zamrugał kilka razy, jakby zastanawiając się, gdzie jest i co się stało, szybko jednak oprzytomniał i spojrzał na nią. Od razu złapał za jakąś fiolkę stojącą na nocnym stoliczku.
– Musisz to wypić – polecił, podchodząc do niej i pomagając jej się nieco unieść - No już. To ci pomoże – mówił łagodnie tym tonem, którego nie znała.
– Nie chcę już spać.
– To eliksir przeciwbólowy. Wypij, bo z każdą chwilą będzie bolało bardziej – tłumaczył jej spokojnie, jakby rozmawiał z upartym dzieckiem.
Ból w jej klatce piersiowej faktycznie wydawał jej się coraz silniejszy, więc pozwoliła mu przytknąć fiolkę do swoich ust i grzecznie wypiła cały eliksir. Z westchnieniem ulgi opadła na poduszki.
– Co się stało? - zapytała, dopiero teraz zauważając, że jej głos jest dziwnie schrypnięty.
– Ktoś podpalił nasze komnaty – burknął, nalewając szklankę wody.
Zanim ponownie zdążyła o coś zapytać, znów uniósł ją lekko i pomógł jej się napić. Chłodna woda cudownie ukoiła to dziwne pieczenie w gardle.
– Jak to podpalił? Kto? Dlaczego? - zapytała, gdy odwrócił się, by odstawić szklankę.
– Nie byłabyś sobą, Granger, gdybyś nie zadała tysiąca pytań na minutę, co? - zakpił, siadając w fotelu.
Hermiona przyjrzała mu się uważnie. Malfoy siedzi przy łóżku szlamy. Malfoy podaje Gryfonce eliksiry i poi ją wodą, pilnując, by się przy tym nie udławiła. Malfoy najprawdopodobniej znów uratował jej życie. Który to już raz?
– Kim ty jesteś? - zapytała go cicho.
Blondyna szczerze zaskoczyło to pytanie.
– Czyżbyś uderzyła się w głowę? Nie poznajesz mnie? - zapytał jakby z troską.
– Nie. Nie poznaję ciebie, Malfoy – odpowiedziała. – W szkole byłeś wrednym, bezczelnym, rasistowskim szczeniakiem. Kiedy tak się zmieniłeś? Jak stałeś się tym, kim jesteś teraz? - pytała, ale chyba samą siebie.
– Mówisz o tym, kiedy stałem się Śmierciożercą bez zasad, uczuć i litości? Mordercą, który czerpie przyjemność z zadawania bólu? - zapytał chłodno.
– Nie. Zastanawiam się kiedy stałeś się człowiekiem...
– Nie wiem, o co ci chodzi, Granger. Nadal jestem wredny, bezczelny i nienawidzę szlam – warknął, wstając z fotela.
– Sam nie wierzysz w to, co mówisz, Malfoy... - powiedziała cicho.
– Idź spać, Granger, bo bredzisz – syknął nerwowo, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.

Dramione Gdy jesteśmy samiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz