Rozdział 17 - „Gdy wpadasz w pułapkę uczuć..."

503 31 0
                                    

        Spojrzał w lustro i przejechał żyletką, po swoim policzku. Golenie się mugolskim sposobem, uwłaczało godności wielu czarodziejów, którzy uważali, że wystarczy zaklęcie. Draco jednak to lubił. To w pewien sposób go uspokajało i wyciszało, a dziś tego naprawdę potrzebował. Niewiele bowiem brakowało, by chwycił za różdżkę, wyszedł z komnat, odnalazł Carrowa i użył na nim zaklęcia kastrującego. Wciąż widział ten lęk i rozpacz w oczach Hermiony. Ona przecież ledwo przed kilkoma dniami próbowała się zabić, a teraz znów przeżywa kolejny koszmar. Miał nadzieję, że tym razem, nie popchnie ją to w kierunku samobójstwa.
Ochlapał twarz wodą i sięgnął po wodę kolońską. Syknął cicho, gdy płyn zapiekł jego blade, gładkie już teraz, policzki. Przeczesał palcami mokre włosy i sięgnął po czarny, satynowy szlafrok. Był zmęczony, ale zadowolony. To, wbrew pozorom, nie był aż taki straszny dzień...
Przechodząc przez korytarz, postanowił zerknąć do pokoju Granger by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Wiedział, że jak tak dalej pójdzie, to wpadnie w swego rodzaju obsesję na punkcie tego, czy ta mała znów nie robi czegoś głupiego, jak na przykład: wieszanie się na starym prześcieradle... Na szczęście odkrył, że Hermiona spała. Widać jednak było, że jej sen jest niespokojny, bo mamrotała coś pod nosem. Draco jeszcze przez chwilę popatrzył na jej śpiącą twarz. Miał właśnie wychodzić, gdy z jej ust wydobył się cichy szept...
– Orion...
Jego szczęki i pięści mimowolnie się zacisnęły. Ona śniła o jego kuzynie! Prychnął pogardliwie pod nosem i wyszedł z jej pokoju, ledwo hamując się przed trzaśnięciem drzwiami. Szybko przeszedł do swojej sypialni i z ulgą rzucił się na łóżko. Założył ręce pod głowę, wgapiając się sufit i mimowolnie myśląc o tym, co usłyszał przed chwilą.
Orion – przystojny kuzynek – Lestrange. Znali się od dziecka, spędzając ze sobą każde wakacje, a gdy dorastali, ich rywalizacja była wręcz niebezpieczna. Orion zawsze był tym przystojniejszym, ale Draco był... po prostu lepszy. Miał piękny dom, kochająca matkę, uczył się w Hogwarcie i zbierał splendory przysługujące komuś z nazwiskiem Malfoy. W tym czasie Orion był w Durmstrangu, wychowywała go babcia od strony matki, czarownica pół-krwi, która ledwo wiązała koniec z końcem. Jego matka zmarła tuż po porodzie, a ojciec odsiadywał wyrok w Azkabanie. Orion nigdy nie był akceptowany przez rodzinę. Bellatrix wręcz brzydziła się bratanka swojego męża, a i jej mąż nie był zachwycony takim krewnym. Rabastan dał synowi nazwisko, ale otwarcie mówił o tym, że namawiał jego matkę, na eliksir aborcyjny. Orion nie miał łatwo w życiu. Jedynie Narcyza okazywała mu serce i zawsze dbała o to, by Draco również szanował kuzyna. Blondyn denerwował się, że musiał wszystkim się dzielić z Orionem, ale z czasem zaakceptował go i zaczął traktować jak brata, którego naprawdę nie miał. Dogadywali się, zawsze stali po tej samej stronie, a Daniel był dzielnym i odważnym człowiekiem... Jednak jedyne, w czym był w stanie pokonać Dracona, było podbijanie serc kobiet. Stereotyp o blondynach jako niewiernych i niestałych w uczuciach funkcjonował nawet w magicznym świecie, dlatego, jeśli jakaś kobieta miała do wyboru Dracona albo Daniela, zazwyczaj kończyła w łóżku tego drugiego. Nie, żeby Malfoyowi to przeszkadzało. Nie miał problemu, by znaleźć inną, równie chętną, ale jeśli miałoby tutaj chodzić o Granger? Jeśli ona miałaby zakochać się w Orionie? Wiedział, że jego kuzyn, mimo, że jest brunetem, to w uczuciach jest stały, jak kilkunastu blondynów razem wziętych. Przez jego łóżko przewijało się więcej kobiet, niż mężczyzn przez łóżko Messaliny Rosier, a to już wyczyn, godny podkreślenia. Dość już miał przecież problemów, a jego niewolnica zakochana w jego kuzynie, mogłaby taki problem stanowić. Z drugiej strony, była ostatnio taka podłamana... Może towarzystwo Oriona wyciągnęłoby ją z dołka? Zresztą, przez jakiś czas nie będzie miał wyboru. Jutro wyjeżdża na cały dzień, a ktoś musiał ją mieć na oku. Ufał Orionowi. Miał nadzieję, że jej nie skrzywdzi.

⚡⚡⚡

Nagle usłyszał przeraźliwy wrzask, który zmroził mu krew w żyłach. Czy ktoś, na Merlina, morduje jego niewolnicę? Sięgnął po różdżkę i biegiem ruszył do jej sypialni. Hermiona rzucała się po łóżku, wyraźnie walcząc z jakimś koszmarnym snem.
– Nie chcę, nie chcę umierać! Nie! Nie chcę! - szlochała rozpaczliwie, nie potrafiąc się obudzić.
Draco szybko podszedł i przysiad na skraju jej łóżka, łapiąc ją za ramiona.
Próbował ją obudzić, ale dziewczyna nadal pozostawała w sferze sennych koszmarów. Zaklęciem rozświetlił pomieszczenie, mając nadzieję, że to ją wybudzi.
– Już dobrze malutka, nie płacz, to tylko sen... - wymruczał, przyciągając ją do swojej piersi.
Jak prawie każdy mężczyzna, nie znosił płaczących kobiet, a Granger łkała tak rozpaczliwie... Drgnął lekko, gdy mocno się w niego wtuliła, łapiąc w pięści materiał jego szlafroka. Schowała głowę w zagłębieniu jego szyi i płakała, a jej łzy spływały po jego skórze. Objął ją mocno i przymknął oczy, zdając sobie sprawę z tego, że cały aż drży z niepokoju, widząc ją w takim stanie. Nie chciał, by wpadła w kolejne załamanie. Chyba nie umiałby jej pomóc. Odruchowo zaczął gładzić jej włosy, mając nadzieję, że to ją uspokoi. Ten koszmar musiał być naprawdę straszny i wyczerpujący, bo po kilku chwilach poczuł, że Hermiona oddycha miarowo. Znów zasnęła. Chciał ją położyć, ale dziewczyna wciąż zaciskała swoje małe piąstki na jego szlafroku. Usiłując jej nie obudzić, odwrócił ją tak, by bez problemu wziąć ją na ręce. Mógł spać przy niej, jeśli tego potrzebowała, ale w swoim łóżku, a nie na tym wąskim barłogu, który stał w jej pokoju. Czuł jej oddech na swojej szyi, a jej loki, łaskotały go w nos. Mimo to jej ciepło i spokojny oddech pozwalały mu również odczuć jakiś dziwny spokój. Teraz była bezpieczna, to najważniejsze. Ostrożnie położył się w swoim łóżku, nie wypuszczając jej z ramion, a ona nadal tuliła się do niego, jakby nie liczyło się nic innego, poza tym uściskiem. I w tej chwili tak było. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, by zawsze mogła czuć się bezpiecznie, na tyle, na ile można w warunkach wojny. Nie mógł się powstrzymać, przed wtuleniem twarzy w jej pachnące konwaliami włosy. Ten zapach i regularne bicie jej serca, które czuł tuż przy swoim, sprawiły, że i on szybko zasnął, a jego sny pierwszy raz od dawna były spokojnie i pozbawione widoku śmierci.

Dramione Gdy jesteśmy samiWhere stories live. Discover now