Rozdział 15 - „Gdy emocje pędzą z wiatrem..."

509 26 0
                                    

     Naprawdę nienawidziła tych korytarzy. Ich ponurych ścian, zapachu wilgoci i tego echa, które się od nich rozbijało. Ta twierdza była okropnym miejscem.
Draco mocno trzymał jej ramię i prowadził ją po niekończącym się labiryncie schodów i korytarzy. Powoli zaczynała się dziwić jak może poruszać się tu bez mapy. Wreszcie jednak zatrzymali się przed wielkimi, drewnianymi drzwiami. Draco puścił jej ramię i zapukał w drzwi, a po chwili przejście się otworzyło. Weszli do jakiegoś niewielkiego pokoju, w którym siedział młody strażnik. Na ich widok zerwał się na równe nogi i ukłonił nisko.
– Witam, generale Malfoy – wyszeptał z nosem skierowanym w podłogę.
– Koń gotowy? - zapytał z wyższością blondyn.
– Oczywiście, pana mugolski parobek go przygotował...
– Mugolski parobek? - wyszeptała zdziwiona Hermiona.
– Milcz, niewolnico! - syknął na nią Draco, a strażnik spojrzał na nią ciekawie.
Hermiona szybko pokornie opuściła głowę, wiedziała, że blondyn nic jej za to nie zrobi, ale przecież nie powinni wzbudzać plotek i podejrzeń. Wszyscy mieli brać go za chorego sadystę, więc ona musiała wyglądać jakby się go naprawdę bała. Malfoy złapał za pióro i zaznaczył coś w wielkiej księdze leżącej na drewnianym stoliku - oprócz jednego krzesła był on jedynym meblem w tym ponurym pokoiku.
– Słyszałem, że sir Lestrange proponował panu za nią swojego Xandora – strażnik wskazał na Hermionę.
– Marna to dla mnie wymiana, niewolnica za konia. Jedynie stary Rast mógł wymyślić coś tak głupiego – Draco westchnął, jakby ta rozmowa wyraźnie go nudziła.
– Xandor jest przecież championem...
– Poprawka, Serwey, on nim był. Idziemy, niewolnico! - warknął na nią, a Hermiona niezwłocznie do niego podeszła.
Draco znów złapał jej ramię i pociągnął ją w stronę kolejnych drzwi. Dziewczyna bardzo się zdziwiła, gdy je otworzył i okazało się, że znajdują się w stajni... W boksach stały konie różnej maści i rasy. Wszystkie wyglądały imponująco... i strasznie. Hermiona bała się koni od dziecka. Niepewnie rozglądała się dookoła, reagując nerwowym podskokiem na każdy odgłos prychnięcia. Kątem oka zauważyła, że Malfoya najwyraźniej śmieszy jej reakcja. Przeszli przez prawie całą stajnię, zatrzymując się przed jednym z ostatnich boksów. Stał w nim wielki, czarny koń, który zarżał radośnie na widok Dracona. Blondyn puścił jej ramię i podszedł do zwierzęcia, by pogłaskać go po potężnym pysku.
– Jak tam Er, gotów na przejażdżkę? - zapytał łagodnie, a Hermiona miała wrażenie, że koń doskonale go rozumie – Chodź bliżej, Granger, on nic ci nie zrobi – zachęcił ją, choć widział, jaka jest przestraszona.
– Ja nie... nie... - próbowała wyjąkać.
– No chodź. Erydan jest bardzo łagodny, jeśli się go nie wkurzy - zaśmiał się lekko pod nosem i złapał za jej dłoń.
Jego chłodne palce poprowadziły jej rękę bliżej pyska Erydana, a koń stał spokojnie, jakby wiedząc, że ona się go boi. Hermiona westchnęła cicho, gdy jej dłoń zetknęła się z czarną jak smoła sierścią zwierzęcia. Nigdy nie sądziła, że może być tak niesamowicie przyjemna w dotyku. Ręka blondyna wciąż przykrywała jej, znacznie mniejszą, i razem głaskali Erydana po pysku i po szyi, a koń cichutko rżał, najwyraźniej zadowolony. Draco stał zaraz za nią, tak blisko, że praktycznie opierała się o jego tors. Poza zapachem świeżego siana wyraźnie czuła też zapach jego wody kolońskiej, ciepło jego ciała... Stwierdziła, że musi się od niego odsunąć, bo te doznania są dla niej zbyt silne. Cofnęła rękę i odeszła na bok.
– Jest wspaniały – mruknęła z uznaniem.
– Prawda? To rasowy ogier, dostałem go na szesnaste urodziny - o mały włos nie zakrztusiła się własną śliną patrząc na minę blondyna w tej chwili. Pierwszy raz bowiem widziała coś takiego na jego twarzy. To było coś jak... czułość.
– Masz, Granger, potrzymaj róże – Draco podał jej bukiet.
Wzięła go ostrożnie, bojąc się, czy nie skaleczy się kolcami, wciąż zastanawiając się, po co mu te kwiaty. Malfoy w tym czasie otwierał boks, by wyprowadzić konia. Hermiona zauważyła, że jest on już osiodłany... pewnie mugolski parobek o to zadbał. Obiecała sobie, że jeśli będzie okazja, to zapyta go o kwestię mugoli. Nie miała pojęcia, że niemagiczni ludzie w ogóle przebywają w Umbra Walpurgis.
– Taki widok jeszcze przed lunchem, ale ze mnie cholerny szczęściarz – Hermiona podskoczyła lekko, słysząc za swoimi plecami rozbawiony głos.
Odwróciła się i natrafiła prosto na cudowny błękit oczu Daniela Lestrenge'a.
– Cześć ślicznotko, gdzie się wybierasz? - zagadał do niej.
– Eee ja... - Hermiona niepewnie spojrzała na Dracona, który właśnie do nich podszedł.
– Orion, później możesz ją bajerować,teraz nam się spieszy. – blondyn wyglądał na zniecierpliwionego.
– Gdzie jedziecie, Smoku? - zapytał Daniel, wciąż gapiąc się na Hermionę.
– Na wycieczkę krajoznawczą – burknął Draco ponuro.
– Jak możesz, to nie pozdrawiaj ode mnie Demonicznej Ciotki. Wcale nie tęsknię – ku zdziwieniu Hermiony, Orion wybuchnął śmiechem.
Draco również uśmiechnął się pod nosem, ale raczej cierpko.
– Taa, chyba nikt za nią nie tęskni. Dobra, wskakuj, Granger – i, nim Hermiona zdążyła chociaż pisnąć, Draco złapał ją w pasie i pomógł jej wsiąść na wielkiego konia. Erydan stał spokojnie, za co w tym momencie była mu bardzo wdzięczna. Czuła, jak przerażenie powoli mija, mimo to mocno złapała się końskiej grzywy tak, by nie spaść.
– Miło cię było znów spotkać, Hermiono, mam nadzieję, że wkrótce znów będę miał tę przyjemność. – Daniel mrugnął do niej zalotnie i uśmiechnął się w taki sposób, ze nie mogła odpowiedzieć inaczej niż uśmiechem.
Draco prychnął pod nosem i sam bez problemów skoczył na konia, usadawiając się zaraz za nią. Hermiona wzdrygnęła się lekko, czując, że on znów jest tak blisko niej. Blondyn objął ją ramionami, sięgając po wodze, które leżały tuż przed nią. Czuła na swoim uchu jego oddech, a w duchu cicho dziękowała, że nie widzi jej twarzy, bowiem jego bliskość wywołała na niej ogniste­ rumieńce.
Erydan skierował się w stronę wyjścia ze stajni, a ona cieszyła się, że choć na trochę będzie mogła wyjść na świeże powietrze. Zmrużyła oczy, bo choć słońce nie było bardzo mocne, to nie były one przygotowane na taką jasność. Wewnątrz twierdzy bowiem zawsze panował ten złowrogi półmrok.
Draco gwizdnął cicho, a koń ruszył z kopyta po drewnianej kładce. Hermiona przymknęła oczy i mocniej wtuliła się w tors blondyna, gdyż pęd powietrza był niesamowicie silny.
– Nie bój się... - usłyszała szept przy swoim uchu.
W odpowiedzi skinęła tylko głową, choć przerażenie ścinało jej wnętrzności. Koń był wielki i galopował z olbrzymią szybkością. Jedną dłonią desperacko trzymała grzywę Erydana, a w drugiej ściskała bukiet białych róż, usiłując nie połamać ich łodyg przez kurczowo zaciśniętą dłoń. Naprawdę nie przepadała za konną jazdą, choć ufała Malfoyowi, że nic jej się nie stanie.

Dramione Gdy jesteśmy samiWhere stories live. Discover now