.VI. Pierwsza zjawa

15 2 4
                                    

Sobota... Dzień, który kocha każdy, każdy wielbi,. Chloe, Katelyn oraz Maddie nie marnowały czasu i o 11 spotkały się pod pizerią, w której miały zamiar zjeść śniadanie. Udały się do pizzeri, usiadły w stoliku przy oknie i zamówiły dużo capriuciossę. Ich uwagę skupiła mała dziewczynka, o bladej cerze i czerwonych oczach.
Mad, Kate... Ta dziewczynka wygląda jak ten facet o którym wam pisałam... Użyjmy mocy!

-Ktoś nas może zobaczyć...

Powiedziała Katelyn.

- Niby kto? jesteśmy tu tylko my i to dziecko!

- Kate, Chloe ma rację...
Powiedziała Maddie.

- Dobra... Ten cały kondensator jest w lesie. Każę jej tam pójść.

Katelyn wyglądała na naprawdę skupioną. Jednak dziewczynka nie reagowała na moc, sygnały i przekazy Kate.
- Co jest?! Badziewie... Nie działa!

- To nie są ludzie Kate.... Mogą być odporni na nasze moce...
Powiedziała Maddie.

- Musimy współpracować...

Odparła Chloe.

-Niby jak..?
- Daj mi dojść do słowa Kate... Ona pije lemoniadę. Przewrócę szklankę, po czym ten kamień trafi ją w głowę, to powinno na tyle ją zdezorientować, że Katelyn da radę wpłyną na jej umysł, tym czasem ty Maddie teleportujesz się do lasu, do kondensatora. Będziesz pilnować czy zjawa tam idzie.

-Plan bez żadnych zastrzeżeń Chloe... Ale szybko zanim inni ludzie się zjawią.

Powiedziała Maddie po czym dziewczyny zabrały się do roboty. Chloe poprzez użycie swoich umiejętności, rozlała lemoniadę prosto na dziewczynę. Gdy ta się wycierała dostała w głowę z kamienia. Dziecko upadło i Kateln wzięła się do roboty.
*Robisz co ci każę... Idziesz do lasu... lasu...lasu... Po czym udajesz się do kondensatora... Kondensatora... Wstawaj pokrako i rób co myślę! Las! Kondensator!*

Zjawa wstała i powoli kierowała się do wyjścia.

-Dobra, to ja przenoszę się do lasu.

Maddie znalazła się w lesie. Stała tam 15 minut. Zasadniczo zjawa powinna tam być... Ale jej nie było. Mad poinformowała Kate poprzez sms'a o zaistniałej sytuacji.

Kate znów postanowiła wpłynąć na myśli Zjawy.

-Kate skup się myśl o jej wyglądzie i o tym ze ma iść do lasu.

Powiedziała Chloe.
*Blada twarz, zakrwawione oczy... Żółta spódniczka... Biała koszula... Rozczochrane włosy i czarne trzewiczki.... Zjawo... masz być poddana moim sugestiom i rozkazom! Do lasu! lasu! lasu!!! Kondensator! Słyszysz mnie!? Rób co mówię!!!*
Zjawa zaczęła podążać w stronę lasu, była już w zasięgu wzroku Maddie.
- O idzie... Napiszę do Kate aby kazała jej iść za mną... Poprowadzę ją do kondensatora.

Jak powiedziała tak zrobiła, wysłała sms'a i dostała pozytywną odpowiedź.

- Dobra zjawo... A teraz tańczysz jak ci gram... 
Byli już prawie przy kondensatorze.
- Jeszcze kilka kroków... Dobra zjawa wejdź do kondensatora...
Mówiła Mad po czym zjawa, się ocknęła, oraz rzuciła się na Maddie, szarpiąc ją za włosy

- Zostaw mnie! Zostaw! Kate!!! Chloe!!! Czemu was nie ma!!! Pomocy!!!

Nagle pod rozkazem Maddie, Chloe i Katelyn pojawiły się w lesie.
- M-maddie... Ty nas tu przeniosłaś....? JEZU MADDIE !!!
- To coś ją atakuje!!! rzuć w niego czymś Chloe! Ja spróbuję go opanować!
Wysiłki Katelyn były znikome, Zjawa będąc strasznie zdenerwowana zaistniałą sytuacją szarpała wciąż Mad. Chloe z całą siłą w rękach rzuciła w zjawę ostro zakończonym patykiem, który wbił się w skórę zjawy, z której zaczęła wypływać zielona maź... Coś na zasadzie krwi.. Tyle, że zielona... Maddie cały czas krzyczała.  Chloe wyjęła szybko pistolet i wystrzeliła w stronę zjawy. Ta wtedy odskoczyła od Maddie, której pomogła wstać Katelyn, a Chloe widząc postrzelone przed ramię dziewczynki, wzięła ją za koszulę i rzuciła nią do kondensatora.

- To dziecko było chore...

- Racja Mad... Ale.. Ty masz broń!
- Mogłaś tą zjawę zabić!
-Wtedy by się rozmnożyły!

- W ogóle po co ci broń!

- Mad, Kate spokojnie... Broń przy sobie mam zawsze, od dawna służyła mi za broń... I spokojnie... Nie zabiłabym tego dziecka, nie wycelowałam w głowę tylko w ramię...
- Wow... Chloe gdzie nauczyłaś się strzelać i Po co ci broń tak właściwie!?

Chloe zamilkła i próbowała zmienić temat.

- Mad wszystko gra?
- Tak... Ale jeśli tak ma wyglądać zaciąganie do kondensatora wszystkich zjaw to ja dziękuję...
Powiedziała Maddie.
- Nie pamiętasz tego... tej... tego ducha w lesie? Mówiła że jak znajdziemy dobry sposób, a ten takowym z pewnością nie był, pójdzie nam to jak z płatka... Tylko trzeba go wychwycić wiecie...

Powiedziała Katelyn.

- Tak racja...

Powiedziała Chloe.

- Chloe, po co nosisz przy sobie broń?
- O boże! 14:50! Jadę za chwilę z mamą do lekarza pa!

Chloe zakończyła rozmowę po czym dziewczyny rozeszły się do domu, zostawiając zjawę w kondensatorze w którym z każdą chwilą została osłabiana, aż w końcu wyparowała.

Przyjaźń nie może być przypadkiemWhere stories live. Discover now