.IX. Pan.

15 3 3
                                    

Dziewczyny szły w stronę światła... W końcu doszły do momentu gdzie było po prostu wszystko białe, dosłownie. W końcu światło przestało, aż tak dawać po oczach.

- W krzaki! Teraz!
Szepnęła rozkazująco Kate, czemu Chloe i Maddie się słusznie przystosowały. Ich oczom ukazała się wielka forteca, była potężna, i surowa, w okół niej stali strażnicy... Ci strażnicy wyglądali masakrycznie... Jedni nie mieli nóg, drudzy rąk a jeszcze inni mieli powydłubywane oczy, co oczywiście ułatwia nie co całą misję.

- Nie ma na co czekać wkraczam do akcji.

- Nie Katelyn czekaj! To nie ma sensu, oni są bardziej odporni niż ludzie, trzeba ich zdezorientować, a zrobimy to w następujący sposób: Pojawię się nie daleko fortecy, oni mnie zobaczą i polecą do mnie, po czym z powrotem do was wrócę, tym czasem Chloe zablokuje ich głazami, a ty Kate sprawisz aby nie mieli chęci i sił aby się wydostać.

-Do dzieła.
Powiedziała Chloe po czym dziewczyny zabrały się do roboty. Maddie pojawiła się kilka metrów od fortecy po czym krzyknęła. Zwróciło to niebywale uwagę WSZYSTKICH strażników, którzy się udali w tamtą właśnie stronę. Gdy wszyscy tam dotarli Mad zniknęła im dosłownie z przed nosa. Zjawy oglądały się po sobie wykazując na swoich twarzach zdziwienie. Jednak nagle Wszystkich przygniótł wielki głaz, który rzuciła z wielkim wysiłkiem. Gdy to się stało, Kate wmawiała zjawom, że są za słabe aby się wydostać, że nie ma sensu tego robić, i żeby tam zostali.
Zjawy zostały obezwładnione. Jednak wielkie drewniane, z tego co było widać bardzo solidne drzwi,nie wyglądały aby łatwo dało się je otworzyć.
- Przeniosłabym się na drugą stronę drzwi, ale jakaś dziwna siła mi nie pozwala...

-Dziwna siła? Co masz na myśli?
Zapytała Chloe.
-Sama nie wiem, nie gadajmy, skupmy się na otworzeniu drzwi.
- A może raczej wyważeniu...
Powiedziała Chloe po czym średniej wielkości kamień wparował w drzwi, robiąc w nich dziurę.

- Tak Chloe... Ale i tak przez to nie przejdziemy...

-Nie da się ukryć Kate... No nic kamień jeszcze jest zdatny do wyważania drzwi, więc...

Ten sam kamień zrobił w drzwiach jeszcze 3 średniej wielkości dziury, co wykończyło Chloe.
-Teraz się zmieścimy.

Dodała Mad, po czym dziewczyny weszły do środka, było tam multum korytarzy...  Serio było ich mega dużo, ale ich wzrok przykuła tabliczka z napisem ,,3871 schodów,,.
-Trochę dużo...

Powiedziała Chloe.

-Pewnie tam jest cały ten pan.
- No ale nie będziemy tam chyba tyle wchodzić...
-Spokojnie...Spróbuję nas przenieść chociażby na kilkadziesiąt schodów wyżej.

- Dobra, dajesz.

Powiedziała Katelyn po czym Maddie złapała przyjaciółki za ręce.
*Na samą górę... Dobra to nierealne... Ale chociażby trochę wyżej...*
Dziewczyny znalazły się na schodach, nie wiedziały czy są dalej czy bliżej góry, ale szły i tak ku górze.
- Dziewczyny...
- Tak Chloe?
- A jeśli ten cały pan tam nie jest?

- Nawet tak nie mów... Musi tam być...
- Wybaczcie, że wam przerwę... Ale chyba nas przeteleportowałam dość daleko, tu są niestety kolejne, nie możliwe do otworzenia drzwi, ale przynajmniej jesteśmy...

*Dobra Chloe, dasz radę, nie takie rzeczy robiłaś, myśl o stalowych wielkich, potężnych drzwiach, prowadzących do komnaty, w której jest zjawa, która nas zniweczy, tak więc rusz dupę i rozwal te drzwi.... Rozwa...*
Nagle drzwi, znienacka zostały wyważone. Dziewczyny ujrzały za drzwiami wielką zjawę. Zjawę o bladej, dosłownie białej twarzy, czerwonych oczach, i garniturze zaplamionym krwią. Teraz pozostało im go obezwładnić i wprowadzić do kondensatora.

Przyjaźń nie może być przypadkiemWhere stories live. Discover now