Przeszkody

31 3 0
                                    

  Widziałem, że wszyscy moi kompani byli bardzo podekscytowani tym wilkołakiem, widziałem żądze mordu, jaką mieli w oczach. Nie dziwiłem, im się rzadko, słyszy się o białych wilkołakach, a zabicie takiego na pewno dałoby naszej drużynie duży rozgłos i więcej zleceni na te stworzenia. Wziąłem łyk piwa i powiedziałem do nich. -Jedziemy doIsherwood, by zabić tego wilkołaka- wszyscy w karczmie ucichli -Jedziemy jutro z rana więc wyspać mi się i nie chlać za dużo-. Wtedy podszedł, do mnie mały chudy człowiek ubrany, był w jakieś poszarpane szmaty dziurawe buty i słomiany kapelusz na pierwszy rzut oka wyglądał jak bezdomny, który przybył do tej karczmy, by żebrać o jakieś pieniądze, lecz się myliłem. Nie znajomy usiadł, koło mnie, zamówił dwa piwa jedno dla mnie drugie dla niego i powiedział. 

 -Więc jesteście, łowcami wilkołaków, zgadza się ? -wzią łyk piwa i czekał na moją odpowiedzi.-

Zgadza się -odpowiedziałem, po czym zapytałem -a czemu pytasz nieznajomy ? Czy masz dla nas jakieś zlecenie ?- 

-Tak otóż wysłał mnie do tych stron burmistrz miasteczka Heden w lesie Isherwood tego miasteczka, które od dawna terroryzuje biały wilkołak - wzią duży łyk piwa i kontynuował -wysłał, mnie tu z zadaniem bym, znalazł jakiś odważnych ludzi, którzy zabiją, tom bestie oczywiście nie za darmo -przerwał na chwile jakby czekał,jak zareaguje, oczywiście zaraz zapytałem.  

  -A ile wynosi nagroda za głowę tego wilkołaka ? - 

 -500000 sztuk złota oczywiście jak się podejmiecie tego zadania- dopił piwo i czekał na moją odpowiedzi. 

 -Dobrze weźmiemy, to zlecenie oczywiście połowa z góry to będzie, nasze zabezpieczenie-. 

 -A mogę zapytać, na co pójdzie połowa nagrody ??-zrobił, dziwną minę widać, było, że nie odpuść i pytałby, dalej nawet jak bym nie, odpowiedział. 

 -A na nic niezwykłego na sprzęt, prowiant i inne potrzebne rzeczy do polowania, a i na przewodnika nie byłem, jeszcze w lesie Isherwood nie znam, tych okolic łatwo się zgubić- dopiłem piwo do końca, miałem kontynuować, kiedy mi przerwał i powiedział. 

 -O przewodnika nie musi, pan się martwić skoro znalazłem, ludzi, którzy przyjęli, zlecenie nic mnie tu nie, trzyma i wracam do Heden więc ja będę waszym przewodnikiem- nie czekał, na moją odpowiedzi wstał, zapłacił za piwo i poszedł do swojego pokoju. 

Zamówiłem sobie następne piwo, pijąc, je patrzyłem, na swoich kompanów jak się bawią, widziałem, radość, jaką mieli z tej pracy, zabijanie wilkołaków nie jest, łatwą robotą często narażamy, życie i zdrowie dla zlecenia bowiem zlecenie jest, świętością nigdy jeszcze nie porzuciliśmy, żadnego zlecenia każde wypełnialiśmy do końca, jeżeli nagroda była, duża braliśmy, je. W karczmie bawiliśmy się jeszcze jakieś 3 godziny, zanim poszliśmy do łóżek. Rano wyszedłem do studni,by obmyć twarz codzienna rutyna każdego ranka tak robię, ale wtedy było coś dziwnego, albowiem naszych koni nie było tak, jak wozu z pozostałym sprzętem z poprzedniego polowania, od razu pobiegłem do Ricka, który był, odpowiedzialny za nasz sprzęt był, też najlepszym tropicielem z naszej drużyny. Wpadłem do jego pokoju zdyszany, Rick oczywiście jeszcze spał a koło niego leżały, dwie nagie kobiety od razu można, było się domyślić, że było to prostytutki, którym Rick zapłacił za przyjemniejszą noc. Nie patrząc, na nie, krzyknąłem. 

-Rick obudzi się kurwa !! Rick- 

 -C... Co jest szefie- był, jeszcze zaspany było, widać to po jego twarzy. 

 -Rick nie ma naszych koni ani wozu ze sprzętem !!!!- Na mojej twarz malował, się gniew bowiem to Rick miał, zabezpieczyć wszystko nim zacznie chlać.

  -Co !!!?? Jak zniknęły ? -przetarł oczy, po czym dodał -przecież wczoraj wszystko zabezpieczyłem dobrze pamiętam-

-Widocznie nie zbyt dobrze skoro niczego nie ma, zwołaj, resztę chłopaków spotykamy, się na dole -.

 Po rozmowie z Rickiem poszedłem do siebie do pokoju, by ubrać się w moje codzienne ubrania, bo co by chłopaki pomyśleli, gdyby zobaczyli swojego szefa w samych gaciach. Nałożyłem długie czarne spodnie wzmocnione metalem na kolanach i wzmocnionym pasem, bo ściganie wilkołaków nie może, się odbywać w zwykłych spodniach oprócz spodni miałem, zwykłą szarą koszulę na koszule nakładałem kaftan z różnymi miejscami i skrytkami na amunicję, sztylety i przeróżną małą broni przydatną do walki. Na kaftan nakładałem, płaszcz oczywiście czarny to był, mój ulubiony kolor, płaszcz był długi do kolan z dwiema kieszeniami po bokach i paroma ukrytymi wewnątrz. Miałem, też Kapelusz zwykły kapelusz nic nadzwyczajnego nałożyłem, jeszcze duże buty wzmocnione lekkim, acz wytrzymałym metalem na końcówkach. Po ubraniu się wyszedłem na schody, w karczmie było, już paru stałych klientów widocznie nie mieli, co robić więc przyszli od samego rana pić. Kiedy wyszedłem, na zewnątrz wszyscy byli już na miejscu oczywiście stali tam gdzie powinien, stać nasz wóz i konie. Kiedy mnie zobaczyli natychmiast ucichli i czekali, aż coś powiem, ja oczywiście musiałem, wyjaśnić całą sytuację więc powiedziałem.

 -Jak widzicie naszych koni ani wozu ze sprzętem nie ma. -ucichłem, na chwile wtedy łysek, powiedział.-Ale szefie przecież Rick miał wczoraj wszystko zabezpieczyć pew... - Wtedy Rick dorwał się do głosu i powiedział z lekką wściekłością. 

 -Wszystko było, zabezpieczone sprawdziłem, trzy razy, zanim zacząłem pić-. 

-Ooo Rick, czyli jednak umiesz liczyć do trzech- zażartował Deni nasz strzelec, który umiał strzelać z naszej grupy najlepiej ba nie widziałem najlepszego strzelca na wschód od rzeki Nerzix. Po tym zażartowaniu wszyscy członkowie wpadli, w śmiech nie powiem, nie sam się uśmiechnąłem w przeciwieństwie do Ricka, któremu nie było, do śmiechu widać było, że miał już coś powiedzieć, ale przerwałem, mu mówiąc. 

 -Dobra dosyć !!! Wierze Rickowi, że zabezpieczył sprzęt -wszyscy przestali się śmiać i słuchali tego, co mam do powiedzenia- Widocznie ktoś ukradł nasz sprzęt i spłoszył konie- w tym momencie przerwał, mi łysek, mówiąc.-Jak ukradł ?? Przecież tam zostało tylko parę pułapek, zasieków i amunicji razem to nawet na dobre piwo by nie starczyło- w tedy przerwał mu Deni

-Nooo nawet stara dziwka by za tyle nie chciała się pochędożyć- zażartował Deni, by jakoś usunąć napiętą sytuacje jednak nie udało mu się. Deni lekko zbił mnie z tropu tym słabym żartem, ale szybko przypomniałem, sobie co chciałem, powiedzieć.-Mniejsza czy ten sprzęt był dużo wart, czy nie wart był nawet gówna wysranego przez jakiegoś pijaka. Ważne jest to, że go nie ma, a to nam utrudnia, zlecenie, bowiem bez tego sprzętu nie możemy pojechać do Heden, by spotkać się z burmistrzem w sprawię tego Białego wilkołaka-

-Jeśli chodzi, o konie nie ma, co się martwić szefie same wrócą, są, tego nauczone- Odezwał się nagle Rick, który do tej pory stał gdzieś z tyłu obrażony-

-Dobrze, czyli o koniach będziemy myśleli potem, teraz głównym naszym zajęciem będzie, śledztwo na temat kto podpierdolił, nasz sprzęt-wszyscy się zaśmiali ja zaskakująco też, po czym dodałem - tak zabawna nazwa na śledztwo, ale dosyć śmiechów panowie trzeba znaleźć ten cholerny sprzęt-.Po tych słowach od razu udałem się do karczmy, by wypytać tutejszych ludzi, jak i właściciela karczmy czy nic nie wiedzą na ten temat. W tedy jeszcze nie wiedziałem, że przyjdzie mi się zmierzyć z czymś, co zmieni, pogląd na to ze wilkołaki są, zwykłymi bestiami.  

Ja wilkołakWhere stories live. Discover now