Spotkanie

14 1 0
                                    

Z rana obudziły mnie dźwięki dochodzące z karczmy, muzyka mieszała się ze śmiechem ludzi.Już z samego rana piją i bawią się, jak oni mogą tak dużo pić ? Wstałem z łóżka wyszedłem na dwór by obmyć się w bali wody która zawsze czekała na dworze, woda zimna jak diabli ale lepsza taka niż gdyby w ogóle miało by jej nie być. Chłopaki dzisiaj mają wolne, przez wydarzenia z ostatnich dni wole żeby sobie odpoczęli i zabawili się dzisiaj zajmę się swoimi sprawami sam.Po obmyciu się na tyle na ile pozwalały warunki wróciłem na górę by ubrać się w swoje ciuchy, chłopaki mówili mi że zarabiamy tyle że mogę kupić sobie nowe ubrania ale ja nie chcę.Te które mam mi wystarczają są wygodne i ciepłe przywiązałem się do nich, tyle w nich przeżyłem że traktuje je niemal jak talizmany.Po ubraniu się zszedłem do karczmy na śniadanie, już na wejściu poczułem zapach alkoholu w karczmie jak zawsze pełno życia nikt nie pamiętał o bójce z zeszłego dnia najwidoczniej ludzie z tego miasteczka nie za bardzo przywiązują wagę do wydarzeni. Dopóki ktoś nie zostanie zabity lub rozszarpany przez jakąś bestię z lasu, to dla nich jest wszystko dobrze, podszedłem do karczmarza ten powitał mnie zimnym spojrzeniem jak zawsze od kąt tu jestem. Nic nie musiałem  mówić, wiedział co chciałem zamawiam sobie to samo danie każdego razu z rana, usiadłem w kącie gdzie było wolne miejsce i oglądałem co się dzieje w karczmie.Nic niezwykłego się nie działo jak zawsze ludzie tańczą, śpiewają, grają w karty czy urządzają sobie zapasy by zarobić parę monet, czasami się zastanawiam czy samemu nie wziąć udziału w turnieju i nie zarobić trochę grosza przy okazji zabawić się trochę, może kiedyś się zdecyduje.Karczmarz podał mi moje śniadanie, była to jajecznica z różnymi dodatkami jakie tylko można było dostać w tym mieście do tego kufel piwa,kiedy tylko odszedł zabrałem się do jedzenia.Jedzenie nie zajęło mi dużo czasu, po zjedzonym śniadaniu wyszedłem z karczmy i udałem się do stajni po konia, na pieszo do drzewa wisielców szedł bym z pół dnia.Osiodłałem konia i pojechałem w stronę miejsca spotkania, droga zleciała mi przyjemnie słońce lekko grzało mnie w plecy a wiatr muskał mi skórę, to był chyba pierwszy dobry poranek w tym mieście.Śpiew ptaków umilał mi końcówkę podróży, kiedy tylko dojechałem od razu ujrzałem ponure miejsce pełno kruków, uschniętych drzew i krzewów z kolcami, to tutaj wieszano złodziei i morderców mówią że to miejsce jest nawiedzone, ja jednak tego nie czułem miejsce jak każde inne tylko że bardziej ponure. zsiadłem z konia i poszedłem w stronę drzewa, oprałem się o nie i czekałem na naszą panią X. Po godzinie czekania kiedy miałem już iść pojawiła się była w płaszczu a twarz miała zasłoniętą głębokim kapturem.
-Nie sądziłam że się pojawisz-
-Nie byłem do końca pewny tego spotkania-cały czas byłem gotowy do wyciągnięcia miecza i zabicia jej.
-Musicie wyjechać z miasta teraz bez pytania, bierzcie konie i uciekajcie wasz pobyt tutaj może się źle skończyć-
-Grozisz mi ?- zapytałem, cały czas mając miecz w pogotowiu-
-Nie, nie grożę tylko ostrzegam was, opuście to miasto i nie wracajcie tu, mają tu miejsce zdarzenia które was przerastają-wydawało mi się że kiedy to mówiła uśmiechała się ale kaptur przeszkadzał mi w obserwacji
-Nie wyjdziemy, ktoś nie chce byś my się zajęli  sprawą białego wilkołaka a ja mam się zamiar dowiedzieć kto-
-Khe, biały wilkołak...  to tylko czubek góry lodowej wydarzeni jakie mają miejsca-
-Czubek góry lodowej ? co masz na myśli- wydawało mi się że odkąd zaczęła się ta rozmowa jesteśmy obserwowani, zrobiło się jakoś zimniej wiatr zaczął mocniej wiać
-Są sprawy które przerastają zwyczajnych ludzi takich jak ja czy ty, tego nie da się powstrzymać da się tylko uciekać-
-Powstrzymać ale czego ? przed czym uciekać,-
-Słuch...-
Nagle z lasu dobiegł nas odgłos wycia, to nie było zwykłe wycie tylko wycie kilkudziesięciu wilkołaków dużych osobników, od razu wyciągnąłem miecz, jednak pani X złapała mnie za rękę i pociągnęła, uciekliśmy do koni, wsiedliśmy na konie i zaczęliśmy gnać w stronę miasta. One od razu zaczęły nas gonić,Konie w pewnym momencie już nie dawały rady, niedaleko miasta koń pani x wywalił się i skonał z wycieńczenia ona sama upadał i straciła przytomność, wilkołaki były blisko, nagle z boku wyleciał jeden większy osobnik i powalił mojego konia ja sam upadłem i walnąłem głową o kamieni, straciłem przytomność. Byłem gotowy na śmierci jednak one mnie nie zabiły ale zrobiły coś czego się nie spodziewałem.

Ja wilkołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz