2. Pierwsze spotkanie

2.3K 238 86
                                    

- Już jesteśmy – powiedziała Ino, wskazując ci drzwi do niczym niewyróżniającego się budynku

Przyjrzałaś się uważnie budowli. Wyglądała zupełnie jak domek po prawej, po lewej oraz naprzeciwko. Jednak w miarę jak zbliżałyście się do owego obiektu, czułaś się coraz mniej pewnie. Wzięłaś głęboki wdech. Nie miałaś pojęcia jak powinnaś się zachować – nie było nawet gwarancji, że zostaniesz rozpoznana.  Zmieniłaś się od kiedy byłaś beztroską pięciolatką. Wasze ostatnie spotkanie odbyło się przecież tak dawno temu. Takie myśli niespecjalnie podnosiły cię na duchu, ale postanowiłaś, ze podejmiesz ryzyko.

Puk – puk

Stałaś obok blondynki i nie odrywałaś wzroku od drewnianych drzwi. Ciekawiło cię kogo za nimi ujrzysz. I czy przypomnisz sobie tego człowieka. Zapukałaś już jakąś minutę temu, a nadal nic. Spojrzałaś wymownie na swoją towarzyszkę, ale ona tylko wzruszyła ramionami. W twojej głowie już zaczynał rodzić się najgorszy ze scenariuszy, kiedy do waszych uszu dobiegły jakieś dźwięki. Hałasujące naczynia, zapewne gdzieś pospiesznie odkładane, następnie czyjeś zbliżające się kroki a na koniec przekręcany zamek w drzwiach.

- Wreszcie jesteście...! – przed wami stała kobieta o ciemnych oczach, brązowych włosach, w kuchennym fartuchu. Jej spojrzenie było stanowcze i surowe a ręce skrzyżowała na piersiach. Wasza wizyta najwyraźniej zaskoczyła ją, bo kiedy spostrzegła, ze nie jesteście tym, kogo się spodziewała jej oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki.

- Ino, dziecko, co ty tu robisz? – najpierw zwróciła się do blondynki – A kim jest ta dziewczyna obok? – przyjrzała ci się uważnie, z czym nie czułaś się zbyt komfortowo.

Jednak dalsza reakcja kobiety zupełnie cię zamurowała. Kiedy już wystarczająco się na ciebie napatrzyła, w jej oku pojawił się dziwny błysk. Z uśmiechem na ustach rzekła do ciebie:

- No chyba, że jesteś... Już wiem! Przepraszam cię bardzo za mojego syna. Założę się, że był zbyt leniwy, aby powiedzieć własnej dziewczynie, kiedy wróci z misji... Ma to po ojcu, mówię wam! – westchnęła, po czym jakby nagle sobie o czymś przypomniała – Ach, właśnie! Nadal stoicie w drzwiach! Shikamaru i mój mąż powinni dosłownie za moment wrócić! A wy tymczasem wejdźcie, zaparzę herbatę.

W jednej chwili wasza rozmówczyni chwyciła wasze ramiona w żelazny uścisk i siłą wepchała was do mieszkania a następnie posadziła za stołem a sama zaczęła krzątać się przy kuchni. Wszystko działo się na tyle szybko, że zupełnie oniemiałaś z zaskoczenia. Byłaś pewna, że trafiłaś do odpowiedniego domu, bo przecież pani Nara rozpoznała Ino i wspomniała coś o chłopaku, o którym wcześniej rozmawiałaś z błękitnooką. Zaraz... Ta kobieta naprawdę myśli, że ty...?

- A-ale, proszę pani... - twój głos brzmiał zaskakująco słabo i niepewność mocno kontrastowała ze sposobem w jaki wypowiadała się brązowowłosa – Ja i Shikamaru nie...

- Moim zdaniem jesteś dla niego zbyt dobra! – przerwała ci w pół zdania kobieta – Mężczyźnie nie można na zbyt wiele pozwolić, zaufaj mi! Tym bardziej, jeżeli wybierasz kogoś takiego jak mój syn... Zaufaj mi, wiem co mówię. Prawda, Ino?

Spojrzałaś błagalnie na swoją towarzyszkę, oczekując od niej, ze wyratuje cię jakoś z tej niezręcznej sytuacji. Jednak ona tylko patrzyła na ciebie z rozbawieniem i uśmiechem na twarzy.

- Oczywiście, pani Yohino – opowiedziała blondynka

- Ale my naprawdę nie... - podjęłaś kolejną próbę wytłumaczenia się, ale nici z tego. Znowu ta sama osoba przerwała ci.

- To już nieważne, mężczyźni po prostu tacy są. A wy lepiej pijcie herbatę, póki nie wystygła – po chwili tuż przed twoim nosem pojawił się kubek z gorącym naparem.

[Shikamaru x Reader] Przed SiebieOù les histoires vivent. Découvrez maintenant