4. Dziewczynka na posyłki

2.1K 217 65
                                    

- Tak właściwie, to gdzie jesteśmy? - przerwałaś niezręczną ciszę, która spowodowana była przyniesieniem posiłku. Czułaś, że Shikamaru cię przez cały czas obserwuje i było to dla ciebie dosyć krępujące.

- W Barbe-Q - odpowiedział jak zwykle zwięźle chłopak, ale posłałaś mu wyczekujące spojrzenie znad talerza, toteż kontynuował - Bardzo często przychodzę tu z moją drużyną i mistrzem.

- Jesteś w drużynie z Ino?

- Z Ino i Chojim. A naszym nauczycielem jest Asuma Sarutobi

- Chciałabym ich poznać... - westchnęłaś popierając dłonią głowę i bawiąc się pałeczkami

- Dlaczego? – wyglądał na nieco zdziwionego twoim stwierdzeniem

- Sama nie wiem – odparłaś bez wahania - Świat shinobi jest dla mnie intrygujący. Jesteście w stanie poświęcić własne życie dla dobra wioski, nigdy nie cofacie się przed podjętymi wyzwaniami – opowiadałaś, nie przestając przyglądać się narzędziom do jedzenia - Mało kto miałby tyle odwagi.

Nie miałaś pojęcia, co spowodowało twoje niespodziewane wyznanie. Ostatnio dostałaś okazję do przemyślenia wielu rzeczy. Teraz, widząc, że chłopak słuchał twoich słów z uwagą, mogłaś bez oporów powiedzieć to wszystko, co od dawna siedziało w twojej podświadomości.

- Na pewno kiedyś ich spotkasz – stwierdził twój towarzysz po chwili namysłu – A teraz jedz. Muszę wrócić do domu zanim zacznie się ściemniać, bo jeszcze matka coś sobie znowu ubzdura.

- Nie pozwala ci być poza domem po zmroku? – zapytałaś rozbawiona

- To nie tak... Po prostu ona wie, że poszedłem do ciebie. Sama kazała mi iść ciebie poszukać. A dobrze wiesz, jak trudno jest wybić jej coś z głowy.

Uśmiechnęłaś się. Teraz czułaś się o niebo lepiej. Byłaś najedzona, nawodniona i musiałaś przyznać przed samą sobą, że obecność chłopaka sprawiała, że z łatwością potrafiłaś się zrelaksować. Skończyłaś jeść i zgodnie stwierdziliście, że już czas opuścić lokal. We dwójkę wyszliście na uliczki wioski. Słońce leniwie chowało się za horyzontem a niebo przybrało barwy intensywnego pomarańczu i różu. Patrzyłaś na to wszystko wzrokiem pełnym podziwu.

- To upierdliwe, ale... - odezwał się nagle Shikamaru – dasz radę wrócić sama do domu?

- Pewnie – powiedziałaś odruchowo.

Patrzyłaś na oddalającą się sylwetkę chłopaka. Następnie, nadal oczarowana pięknym widokiem, zdecydowałaś, że usiądziesz na pobliskiej ławeczce i będziesz dalej obserwować zachodzące słońce, dopóki całkiem nie zniknie ono z pola widzenia. Kiedy widowisko dobiegło końca, na niebo wkradł się księżyc, podniosłaś się do pionu. Zaraz jednak coś do ciebie dotarło.

Nie dostałaś żadnych kluczy do mieszkania.

Nawet nie wiedziałaś, gdzie się ono znajduje.

Westchnęłaś i szybkim krokiem skierowałaś się do siedziby hokage. Uliczki były już dość opustoszałe, co w żadnym stopniu nie podwyższało twojego poziomu pewności siebie. Mimo tego, zdążyłaś już zapoznać się z tą trasą, więc nie miałaś problemu z dotarciem na miejsce. Sama nie wiedziałaś, który to już dzisiaj raz wspinasz się tymi schodami, ale wreszcie osiągnęłaś swój cel. Stanęłaś przed drzwiami gabinetu i energicznie zapukałaś. Nie musiałaś długo czekać. Już po chwili usłyszałaś specyficzne „Wejść!" i popchnęłaś wrota.

- Tsunade-sama... Mam sprawę – zaczęłaś.

- Co jest? – spytała kobieta, ani na chwilę nie przestając podpisywać jakichś dokumentów

- Chodzi o moje mieszkanie... - wytłumaczyłaś - Nie wiem gdzie się znajduje i nie dostałam kluczy. Więc czy mogłabym...

- Shizune! – przerwała ci blondynka i już po sekundzie tuż obok was, stała ciemnowłosa. Podała ci pęk kluczy i zdradziła ci nowy adres.

- Arigato – podziękowałaś. – Czy mogę już odejść?

- Czekaj, [imię] jest jeszcze jedna sprawa do ciebie. Byłaś dzisiaj u Narów, prawda?

Potaknęłaś w odpowiedzi, nie wiedząc do czego dokładnie takich informacji potrzebuje Piąta.

- To bardzo dobrze się składa. Mogłabyś pójść do nich jeszcze dziś na chwilę i przekazać, żeby Shikamaru stawił się tutaj jutro o świcie? Dzisiaj już nie dam razy objaśnić mu tej misji, bo mam już plany na wieczór. – Tsunade wskazała ruchem głowy przyczynę jej zapracowania. Nie byłaś jednak pewna, czy chodziło o wielką stertę papierów, czy może raczej o równie dużą butelkę pełną sake.

- W porządku – odezwałaś się, chociaż tak naprawdę za nic nie chciało ci się już nigdzie iść.

W ten właśnie sposób znowu wylądowałaś na ulicy. Nie byłaś specjalnie zadowolona, bo liczyłaś, że już za niedługo będziesz w domu, gdzie znajdziesz ciepły prysznic i wygodne łóżko. Poza tym, czułaś się trochę jak dziewczynka na posyłki.  Sięgnęłaś do kieszeni, aby upewnić się, ze zabrałaś ze sobą klucze. Uff... Przynajmniej tyle.

W krótkim czasie dało ci się dotrzeć do mieszkania zaprzyjaźnionej rodziny. Niewiele się zastanawiając zapukałaś. Hmm... To już nie pierwszy raz dzisiaj, pomyślałaś.

Zza drzwi dobiegły jakieś krzyki. Rozpoznałaś zniecierpliwiony i rozkazujący głos pani Yohino. Potem kolejny głos – tym razem znudzony, którego właścicielem nie był nikt inny, jak Shikamaru. Nie rozumiałaś słów, ale miałaś pewność, że otworzy ci właśnie chłopak. Kroki jego matki brzmiały zupełnie inaczej. On szedł bez pośpiechu z niejakim ociągnięciem. Powoli przekręcał zamek w drzwiach, podczas gdy ty stałaś po drugiej stronie i znużona przysłuchiwałaś się wszystkiemu.

Mieszkanie otworzono akurat w momencie, kiedy ziewałaś przeciągle, oparta plecami o framugę, z ręką założoną za głowę. Na ten dźwięk szybko spojrzałaś na wykonawcę owej czynności i zaraz opuściłaś wzrok z powrotem na podłogę. Za drzwiami stał, tak jak się spodziewałaś, Shikamaru. Jednak powodem twojego zawstydzenia był jego... wygląd. Nie miał na sobie koszulki, a przez dobrze zbudowane ramię przewiesił frotowy ręcznik. Poczułaś, że przez ten widok na twoje policzki napływa silny rumieniec.

- [imię]? – twoja obecność najwyraźniej jego również zdziwiła – Właśnie miałem iść się kąpać... Co cię tutaj sprowadza o tej porze?

Spojrzałaś na niego, mając nadzieję, że twoja czerwona twarz, nie jest tak czerwona, jak ci się wydawało, po czym odparłaś:

- Hokage-sama mnie tutaj wysłała. Byłam u niej przed chwilą po klucze od mieszkania. Jutro o świcie masz przyjść do jej gabinetu i dostaniesz misję.

- A więc to tak... Dzięki za informację – zamyślił się ciemnowłosy, po czym dodał z łobuzerski błyskiem w oku - Tym razem trafisz już od razu do własnego domu?

- Taaak... – powiedziałaś przeciągle , zmuszając się do ciągłego odwracania wzroku od jego umięśnionego torsu – To... Do zobaczenia... I... Miłej kąpieli...

- Na razie, [imię] – pożegnał cię chłopak i już po chwili drzwi przed tobą zatrzasnęły się.

Odwróciłaś się na pięcie i wyruszyłaś w drogę. Na swoje szczęście, nie miałaś problemu ze znalezieniem adresu i trafieniem do własnego azylu. Zmęczenie ogarnęło cię do tego stopnia, że nawet nie przyglądając się miejscu, gdzie miałaś spędzić noc, wzięłaś szybki prysznic, przebrałaś się i przykryłaś się kołdrą.

Co za intensywny dzień, zdołałaś tylko pomyśleć, zanim zapadłaś w twardy sen.


^^^^^^^^^

Udało mi się napisać i wstawić jeszcze dzisiaj :D Mam nadzieję, że nie jest tragicznie i bardzo dziękuję za aktywność pod ostatnim rozdziałem! Jak zawsze zapraszam do gwiazdek i komentarzy ^^ Do następnego! <3

[Shikamaru x Reader] Przed SiebieOù les histoires vivent. Découvrez maintenant