14: Otwarte drzwi wejściowe

3.4K 202 4
                                    

Od dnia pogrzebu minęły trzy dni. Oboje z synem bardzo to przeżyliśmy, przez cały czas płakaliśmy, a sprawy urzędowe związane z pogrzebem sprawiały, że załamywałam się coraz bardziej. Przez liczną robotę papierkową związaną z pochówkiem docierało do mnie, iż już nigdy więcej nie zobaczę wujka. Nigdy już mnie nie rozśmieszy oraz nigdy niczego nie nauczy. To niesamowicie bolało, ponieważ była to ostatnia osoba z mojej rozbitej rodziny. Teraz przy sobie nie miałam już nikogo i byłam zdana tylko na siebie. Przerażała mnie wizja braku jakiegokolwiek wsparcia, brak rodziców i śmierć siostry były mi wystarczające. Niestety, pomimo wcześniejszych przykrych chwil, los po raz kolejny odebrał bliską mi osobę. Od pory pogrzebu nie wychodziłam z domu przez ciągnący się smutek. Kiedy syn potrzebował dostać się do szkoły, zawoziłam go autem zamiast pójść z Victor'em na spacer, a sama wzięłam urlop na żądanie.

Będąc sama w domu nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić. Ciągle chciało mi się płakać, a myśl o byłym narzeczonym w Oslo wcale nie pomagała. Wszystkie problemy nasilały się coraz bardziej, a ja czułam się jak między młotem, a kowadłem. 

Załamana postanowiłam, że muszę coś ze sobą zrobić. Nie można było siedzieć w domu w nieskończoność i użalać się nad niesprawiedliwym losem. Mój syn również był w żałobie, a jednak uczęszczał do szkoły i widywał się z innymi ludźmi. Musiałam pokazać życiu, że ostatnie sytuacje tylko mnie wzmocniły. Jedynym pomysłem na to co zrobić, aby zmotywować się do wyjścia z dołka psychicznego była gra na instrumencie. Ostatkami sił emocjonalnych usiadłam przy pianinie. Powoli i delikatnie położyłam swoje drobne dłonie na klawisze na tyle lekko, aby nie wydobył się żaden dźwięk. Popatrzyłam na swoje paznokcie - lakier już dawno zszedł, a te nadawały się do pielęgnacji. 

- Muszę pójść do kosmetyczki. - rzekłam patrząc swoimi spuchniętymi od płaczu oczami w sufit jednocześnie rozmyślając nad melodią do zagrania.

Po chwili pianino zaczęło grać. Młoteczki uderzały o struny tworząc spokojne, miłe dla ucha dźwięki. Muzyka mnie pochłonęła. Postanowiłam zagrać jedną z wielu melodii, którą znałam na pamięć. Zachowując rytm zamknęłam oczy nadal grając. Powieki szczypały mnie od łez. Łez, które po paru dniach bez przerwy wyciskałam z siebie z trudem wspominając najukochańszych. Całym sercem próbowałam pokazać, że chcę wstać z ziemi. Pragnęłam podnieść się na duchu i udowodnić światu, że mam jeszcze ostatki sił. Miała to być ostatnia chwila, kiedy rozpłakałam z powodu smutku.

- Przepięknie grasz. - usłyszałam w pewnym momencie za sobą przez co od razu zerwałam się z siedzenia. W pośpiechu wywróciłam stołek, który znajdował się przy pianinie. Na podłodze znalazło się również parę kartek z nutami, które położone były bezwładnie na instrumencie. Wystraszona odwróciłam się w stronę osoby, która stała w drzwiach wejściowych. 

- Co ty tu robisz? - krzyknęłam próbując niezdarnie podnieść wcześniej wywrócony mebel. 

- Pukałem, ale nie otwierałaś. Drzwi były otwarte, więc postanowiłem wejść.

- Nie domyśliłeś się, że nie chcę teraz nikogo widzieć? - oburzona zaczęłam iść w stronę nieproszonego gościa. Gestem pokazałam, aby dana osoba opuściła moje lokum, jednak Cameron nie miał zamiaru wyjść. Swoją postawą pokazał mi, że nigdzie się nie ruszy, był równie uparty jak sprzed sześciu laty. - Po prostu już sobie idź. - westchnęłam bezsilnie, po czym obróciłam byłego narzeczonego przodem do drzwi wyjściowych.

- Miałaś dać mi znać kiedy zobaczę naszego syna, czekam już tydzień i nie dostałem żadnej wiadomości. Alvin dał mi twój adres, więc cię odwiedziłem. - mulat zaczął opowiadać mi, dlaczego się tu znalazł. - Zależy mi na naszym synie i chciałbym go chociaż raz zobaczyć.

- Nie mam teraz na to siły. - rzekłam bez emocji. Słysząc te słowa Cameron skamieniał. Choćbym nie wiem jak się starała, nie mogłam go w żaden sposób wypchnąć z mieszkania. Mężczyzna odwrócił się, po czym złapał moje ręce w nadgarstkach. Od razu zaczęłam wyrywać się z jego silnego uścisku, jednak nie udawało mi się to. Pod wpływem energicznych ruchów zostałam podparta do ściany, przez co nie miałam jak się ruszyć. Z bezsilności zaczęłam płakać. 

- Dlaczego to robisz? - szepnęłam dając mu do zrozumienia to, że w chwili obecnej cierpię. - Dlaczego kiedy prawie się w tobie odkochałam, ty przychodzisz? - patrzyłam w jego ciemne oczy wylewając łzy. Nie wiedział, jakie to dla mnie ciężkie, ponieważ był przekonany, iż go nienawidzę.

- Dlaczego jesteś taka spuchnięta? - zapytał luzując przy tym uścisk dłoni.

- Nie powiem ci. - syknęłam wyrywając się. Nie chciałam, aby mnie dotykał.

- Nadal mnie kochasz? - zapytał z nadzieją w głosie udając, iż nie słyszał mojej wypowiedzi. Ujrzałam w oczach mulata iskierki, choć jego twarz nadal była bardzo poważna. Nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie, przez co zaczęłam płakać jeszcze mocniej. Miałam ochotę schować się przed światem, a w szczególności - przed byłym narzeczonym.

Mężczyzna domyślił się, że nadal coś do niego czuję. Od razu uklęknął przede mną i wtulił się w moje nogi chowając twarz w spodniach, które miałam na sobie. 

- Cameron... - szepnęłam starając ponownie się od niego uwolnić. - Masz Jennifer. - starałam się zachować zdrowy rozsądek. Nie mogłam mu wybaczyć chociażby ze względu na jego narzeczoną. Zraniłoby to ją tak bardzo, jak mnie pięć lat temu.

- Jennifer za dużo razy mnie oszukała, żebym na nią patrzył.

- Ale pomimo tego nadal jesteście razem. - zaczęłam odpychać głowę mężczyzny od swojego ciała. - Nie można tak robić.

- Zerwę z nią dla ciebie jeśli tylko przyznasz, że mnie kochasz. - szepnął.

- Tak nie wolno, zaboli ją to. - w moim gardle powstała kula, która zaciskała się na krtani. Nie miałam siły dalej mówić.

- Proszę Sarah, wybacz mi wcześniejsze błędy. - Cameron popłakał się, a jego łzy spływały z twarzy mulata na moje dresy. 

- Nie wybaczę, nie mogę, nie potrafię... - powtarzałam kręcąc głową. Złapałam mężczyznę za ramiona przez co ten wstał. 

- Tak bardzo żałuję, Sarah. - Cameron położył swoją dłoń na moim policzku, gładząc go. Wycierał łzy po strachu swoim kciukiem uśmiechając się smutno. - Zapomniałem już jak to jest kochać. - stwierdził szepcząc. 

W tamtej chwili były narzeczony zaczął powoli się do mnie zbliżać. Między nami była coraz to mniejsza przestrzeń. Kiedy zauważyłam, że mulat zamknął oczy i był przygotowany do pocałunku - zamarłam. Z jednej strony tego chciałam, lecz z drugiej strony bałam się, że cała historia powtórzy się jeszcze raz. Już teraz Cameron był w związku i po raz kolejny zamierzał zdradzić swoją drugą połówkę. To było podłe zachowanie. Wiedząc, że dana sytuacja jest nie na miejscu szybko odepchnęłam mulata mocnym uderzeniem w klatkę piersiową mówiąc szorstko:

- Wyjdź. Nie zdradzisz kogoś po raz kolejny, a przynajmniej nie zdradzisz kogoś ze mną. - po tych słowach pokazałam palcem na drzwi wyjściowe.

- Nie czujesz tego co ja? - zapytał robiąc wielkie oczy i wyciągając ręce w moją stronę.

- Czuję. - odpowiedziałam szczerze. - Ale w tym momencie masz Jennifer. Wybrałeś to, na co było cię stać.

MzA

Celowy PrzypadekWhere stories live. Discover now