42: Chce, a nie może.

2.1K 123 0
                                    

Dzisiaj sobota, ani ja ani Victor nie musieliśmy wstawać rano, aby kierować się do bardzo dobrze znanego nam budynku - szkoły. Z tego powodu postanowiłam zrobić dzisiaj dzień przyjemności, polegający na pysznym śniadaniu, wyjściu do galerii handlowej, niezdrowym obiedzie, wybawieniu się w kolorowych kulkach, pójściu na wielkie lody oraz pod wieczór wróceniu do domu. Victor jeszcze nic nie wiedział o moim planie, lecz byłam pewna, że się bardzo ucieszy kiedy moje zamiary wyjdą na jaw.

Po zjedzeniu już pierwszego podpunktu z mojej listy: pysznego śniadania, którym były naleśniki z syropem klonowym i owocami, postanowiłam powiedzieć synowi mój dzisiejszy plan zabawy.
- Dzisiaj będzie super dzień. - stwierdziłam patrząc na syna, który kończył swoje śniadanie.
- Już jest. - rzekł mając całą zapchaną buzię naleśnikami.
- To dopiero początek, Vic. Mam zamiar pójść z Tobą do galerii handlowej żeby zjeść lody, pójść do KFC oraz żeby pobawić się w kulkach. - powiedziałam czekając na jego reakcję. Tak jak myślałam, sześciolatek zaczął się tak cieszyć, że syrop klonowy spadł mu na koszulkę i spodenki. Cały skakał z radości siedząc na krześle, musiałam go uspokajać. Zapowiadał się wspaniały dzień...

Pół godziny zajęło nam przygotowanie się do wielkiego wyjścia. Młody przez cały ten czas cieszył się z tego powodu, że razem spędzimy dzień poza domem. Sama już nie pamiętałam kiedy ostatnio gdzieś wyszliśmy.

Będąc już w galerii handlowej wraz z Victor'em zastanawiałam się na co pójdziemy najpierw.
- Może na jakąś bajkę do kina? - zapytał robiąc wielkie oczy.
- Teraz nie ma dobrej godziny, Vic. - tłumaczyłam synowi pokazując na godziny seansów.
- To może kulki?
- Sądzę, że to dobry pomysł. - stwierdziłam trzymając dłoń szkraba.

Kiedy byliśmy już pod placem zabaw dla dzieci w budynku, zapisałam mulata do owej sali. W momencie gdy tylko syn przekroczył bramkę wejściową, ujrzałam kolejnego mulata. Był o wiele wyższy, znałam go bardzo dobrze. On też mnie zauważył, przez co od razu popędził w moją stronę.
- Nie chcę z Toba rozmawiać. - skwitowałam od razu pokazując gest dłonią mówiący "stop".
- Zrozum, Sarah. - Cameron nie ustępywał, zatrzymywał mnie kiedy tylko widział, że próbuję uciec. - Ja się zmienię, przysięgam ci to.
- Już raz chciałeś mi coś przysiąc. Miłość, wierność i szacunek, pamiętasz? - podniosłam lekko głos. - Jak to dobrze, że do ślubu było trochę czasu.
- Kochanie, proszę, nie w miejscu publicznym. - Specter próbował mnie uspokajać, jednak swoim pierwszym słowem zdenerwował mnie jeszcze bardziej.
- Kochanie? Tak powinieneś mówić do tej suki, która jest Twoją obecną narzeczoną. - skarciłam mężczyznę kładąc nacisk na słowo "obecną". - Ta ruda lalka daje mi listy z pogróżkami, wiedziałeś, że ta wariatka jest zdolna do tak nieczystych ruchów podczas kiedy ciągnęła ci druta? - nie panowałam już nad emocjami, Cameron rozwścieczył mnie do granic możliwości.
- Sarah, zerwę z nią...
- Jeszcze tego nie zrobiłeś? - przerwałam. - To kiedy ty masz zamiar się dla nas zmienić? Kiedy ten silikon z jej ust wypłynie i nie będzie miała jak ci dogadzać?
- Cline... Przestań mi to wypominać.
- To ty przestań się o nas starać. - odpowiedziałam stanowczo. - Victor nie chce z Tobą rozmawiać, sam mi to powiedział. Jest na Ciebie zły, nie chcę wiedzieć nawet co takie małe dziecko może myśleć o osobie, która wolała obcą Panią niż mamę. - tym tekstem całkowicie zamknęłam mulata.

Zdezorientowany stał w jednym miejscu próbując znaleźć odpowiedni argument do tej całej sytuacji, jednak nie pozwoliłam mu nad tym wszystkim rozmyślać i dać mu szansy na zabłyśnięcie. Zdjęłam buty, po czym przeszłam bramkę wejściową do sali zabaw. Ujrzałam Victor'a bawiącego się na samej górze wielkiej konstrukcji.
- Mamusiu, ja już nie jestem zły na tatę. - powiedział malec kiedy już zszedł na sam dół do mnie.
Byłam pewna, że widział ojca, jednak na szczęście nie usłyszał naszej rozmowy.

MzA

Celowy PrzypadekWhere stories live. Discover now