20: Uroki wypadów.

2.7K 131 7
                                    

Obudziłam się z potężnym bólem głowy. Zastanawiałam się jak to możliwe, byłam pewna iż to co stało się wczoraj jest tylko snem. Wielce zkacowana podeszłam do umywalki w łazience, aby przemyć twarz. Kiedy odsunęłam dłonie od mokrej już twarzy zamarłam - miałam je całe czarne. Szybko wytarłam twarz w ręcznik, który po chwili również miał na sobie plamy tego samego koloru. Natychmiastowo popatrzylam w lustro: rozmazane oczy, po czerwonej szmince zostały jedynie kontury obwodu ust, włosy w czystym nieładzie, a po różu na policzkach nie było śladu. Zeszłam niżej, gdzie zobaczyłam ślady zadrapań na obojczykach oraz liczne malinki, które zjeżdżały jeszcze niżej, pod materiał sukienki. Szybko zdjęłam materiał, okazało się że jestem niekompletnie ubrana pod spodem. Góra mojej bielizny... zniknęła. Teraz mogłam dokładniej przyjrzeć się mojemu zmasakrowanemu ciału. Odcisków ust Specter'a było o wiele więcej, sięgały aż do bioder i jeszcze niżej wchodząc pod ostatni materiał jaki na sobie miałam. Widząc to, zaczęłam płakać jak dziecko. Czułam się jak ladacznica, to było okropne. Przecież ja tego nie chciałam, gdyby nie alkohol wszystko byłoby w porządku i do niczego by nie doszło.
- Jaka ja byłam głupia. - szepnęłam patrząc w lustrze jak po moich policzkach spływają łzy. Tak bardzo żałowałam, tak bardzo chciałam cofnąć czas. - To był tylko raz. - starałam siebie jakoś pocieszyć, niestety bezskutecznie. - Sarah, to nic. On jest zdrowy. - szeptałam do siebie dalej zalewając się łzami. - On na pewno jest zdrowy, całowaliśmy się przecież.. - myślałam nad tym wszystkim chcąc nie chcąc przypominając sobie wszystko po kolei. Minęła dłuższa chwila, w końcu uderzyłam pięścią o zlew. - On jest kurwa bezpłodny idiotko. Czego ty się boisz?! Doszłaś? Doszłaś! Więc weź się za siebie, bo wtedy nie żałowałaś! - krzyknęłam budując siebie na duchu.

Po gorącym prysznicu ubrana jedynie w czystą bieliznę i zwiewną, białą koszulkę zaczęłam sprzatać mieszkanie. Musiałam zająć czymś mózg, aby nie obwiniać już się za to co zrobiłam wczoraj z Cameron'em. Z bolącą głową posprzątałam pokój Victor'a oraz salon. Następnie wzięłam się za zrobienie śniadania, ponieważ kac obudził mnie o godzinie 4:20. Na szczęście dzisiaj była sobota.
- Odbiorę Victor'a o godzinie 11. - rzekłam jedząc jeszcze gorące gofry. Cały czas zastanawiałam się czy Cameron to wszystko wczoraj zaplanował. Tą kolację, upicie mnie, a następnie zaciągnięcie do pokoju. - Jestem okropna. - szepnęłam karcąc siebie za takie myśli, jak można w ogóle tak mówić. Po zjedzonym posiłku wzięłam kolejne już tabletki przeciwbólowe, po czym zaczęłam sprzątać kuchnię.

O godzinie 12 byłam wraz z synem w czystym już mieszkaniu. Musiałam przeprosić nianię za to, iż Vic niespodziewanie został u niej w domu na noc. Była zła, jednak widząc podwójną wypłatę od razu przyjęła przeprosiny.
- W końcu w domu! - krzyczał maluch jedząc gofry, które zrobiłam o piątej.
- Masz rację. Nudno było bez Ciebie, nie miałam co robić.
- A pianino? - zapytał pokazując na przedmiot palcem.
- Zamiast grać na pianinie musiałam posprzątać dom. - odpowiedziałam przy okazji sprawdzając telefon.

1 nieodczytana wiadomość od Cameron
1 nieodebrane połączenie od Cameron
2 nieodebrane połączenia od Numer Prywatny

Widząc wyświetlone imię mężczyzny od razu przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Było mi przykro, że tak bardzo mnie poniosło. Niestety dobrze pamiętam, że to ja zaczęłam przystawiać się do mulata. Dlaczego nie potrafię przestać go kochać? Dlaczego pozwalam mu na wszystko, kiedy tylko nie myślę poważnie? Przy nim nie potrafię powiedzieć "nie", a tym bardziej po tak ogromnej dawce alkoholu. Odruchowo uśmiechnęłam się promienie do dziecka, aby nie podejrzewało, iż się zestresowałam. Byłam kłębkiem nerwów. Powolnym ruchem najpierw popatrzylam na numer prywatny - wydawał mi się dość dziwny, nigdy wcześniej nikt nie dzwonił do mnie o numerze mającym aż 11 cyfr. Pomyślałam, że pewnie jakaś pomyłka, po czym otworzyłam wiadomość od Cameron'a. Wiadomość przez którą na samą myśl miałam wielką gule w gardle.

Od Cameron:
Sarah, nie wiem jak Ty, ale ja pamiętam wszystko z dzisiejszej nocy. Proszę, spotkajmy się jak najszybciej.
P.S. zostawiłaś coś u mnie, przyniosę ci to na następnym naszym spotkaniu.

Do Cameron:
Domyślam się, co mogłam zostawić, dzisiaj rano przed lustrem szukałam tego. Ja również wszystko pamiętam, spotkajmy się w czwartek u mnie w mieszkaniu, przy okazji spędzimy trochę czasu w trójkę.

Od Cameron:
O której godzinie mam przyjść?

Do Cameron:
W okolicach 16?

Od Cameron:
Mi pasuje. Powiedz małemu, że przyjdę.

Do Cameron:
Wszystko mu przekażę.

Odłożyłam telefon czując jak cały stres automatycznie ze mnie zlatuje po przeczytaniu SMS-a. Nadal myślałam sobie, że jedna wpadka to nic strasznego. Wiem, że postąpiłam bardzo źle, jednak niestety czasu cofnąć nie mogę.
- Victor, chciałbyś może spotkać się w czwartek z tatą? - zapytałam malca. Może ten nieprawidłowy wyskok poza normę sprawi że wszyscy będziemy w trójkę szczęśliwi ze sobą, powoli zaczynałam w to wierzyć.
- Jasne, że chcę! - maluch zaczął krzyczeć pokazując swoje ząbki.

MzA

Celowy PrzypadekWhere stories live. Discover now