23: Nie mogę dać ci leków.

2.1K 125 5
                                    

Obudził mnie dźwięk telefonu. Zaspana wyłączyłam budzik, po czym powolnym krokiem wstałam, aby obudzić Victor'a. Nie widziałam się z Cameron'em prawie dwa tygodnie, wiedziałam, że za niedługo trzeba będzie znów się spotkać ze względu na małego. Tak bardzo się cieszy kiedy ma możliwość pobawienia się z tatą, jego mina mówi wszystko.

Żółtym kwiatkiem, który został praktycznie zniszczony przez Jennifer staram się opiekować. Kupiłam kolejną doniczkę, postawiłam ją u siebie w pokoju na czas kiedy ten ledwo żył. Codziennie patrzyłam czy aby na pewno jest mu dobrze, starałam się najmocniej jak tylko portafiłam. W ciągu 15 minut oboje byliśmy gotowi, więc szybko wyszliśmy z mieszkania, po czym wsiedliśmy do auta. O godzinie 8:05 byliśmy pod szkołą. Weszliśmy do budynku, aby później siedzieć w nim przez 5 godzin.

Przez cały czas bolała mnie głowa, miałam wrażenie, że zaraz mi pęknie. Nie wzięłam ze sobą żadnych leków przeciwbólowych przez co musialam się męczyć przez cały ten czas. Zdarzało się również, że brało mnie na wymioty, przez co dwa razy musiałam wyjść podczas trwania lekcji do toalety. Byłam przekonana, że choroba daje mi w kość. Zastanawiałam się czy to wirus panujący w Oslo, czy może coś całkowicie pospolitego. O godzinie 12:00 postanowiłam, że pójdę do dyrektorki, aby poprosić o wolne pomimo tego, iż ostatnio miałam wielkie wakacje od pracy i obowiązków. Brałam pod uwagę to, że zostanę zganiona. Wchodząc do pokoju nauczycielskiego od razu przywitała mnie nauczycielka języka norweskiego.
- Sarah, słyszałaś?
- O czym? - zapytałam nie rozumiejąc o co może chodzić.
- Za niedługo ma tutaj pracować nowa nauczycielka. - usłyszałam.
- Czego ma uczyć?
- Matematyki. - stwierdziła blondynka stojąca przede mną. - Nic więcej nie wiemy.
- Dzięki za informacje, o niczym nie miałam pojęcia. - rzekłam, aby następnie pójść w stronę gabinetu dyrektorki. Złapałam za klamkę, aby następnie ją pociągnąć, jednak drzwi okazały się zamknięte.
- Nie ma jej, przekazać coś od Ciebie? - usłyszałam zza pleców. - Coś się stało?
- Taaak... - przeciagnęłam - Bardzo źle się czuję, a nie mam ze sobą żadnych leków przeciwbólowych.
- Współczuję. - odrzekła Jade. - Może ja mam cos w torebce, a co ci dolega?
- Boli mnie głowa, wymioty... - zaczęłam wymieniać.
- Boli cię brzuch? - nauczycielka przerwała mi.
- Trochę.
- W takim razie. - uśmiechnęła się promiennie. - Nie potrzebujesz leków, a ja nie mogę ci ich dać. Idź lepiej do apteki po test ciążowy.
W jednej chwili mnie zamurowało. Ja nie mogłam być w ciąży.
- Niemożliwe. - zaczęłam się śmiać. - To pewnie tylko jakaś choroba, za tydzień mi przejdzie. - nerwowo się uśmiechałam przypominając sobie wieczór sprzed 3 tygodni.

Nerwowo siedziałam godzinę w pracy zastanawiając się nad tym, czy naprawdę jest taka możliwość, abym była w ciąży. Kiedy wybiła godzina 13:00 szybko odebrałam synka po czym pojechaliśmy do apteki. Kupilam test ciążowy, po czym pojechaliśmy od razu do domu. Popatrzyłam na instrukcję opakowania testu, którą czytałam już nie raz, aby następnie otworzyć wszystko i prawidłowo użyć. Te 10 minut czekania na wynik były moimi najdłuższymi minutami w życiu. Modliłam się, aby wszystko wyszło negatywnie. Byłam niemal przekonana, że Cameron nadal jest bezpłodny. On przecież musiał być nadal bezpłodny...

Prawie zemdlałam kiedy zobaczyłam wynik: dwie kreski.

MzA

Celowy PrzypadekWhere stories live. Discover now