Rozdział Pierwszy

2.8K 238 76
                                    

Rozejrzał się jeszcze raz. Pustka, zalegająca w każdym kącie mieszkania była dla niego obca, ale najwidoczniej taka była cena dorosłości.

- Przyzwyczaisz się, synu - rzekł jego ojciec, klepiąc po ramieniu w pocieszającym geście i postawił ostatnie pudło w przedpokoju.

Louis stał tak oniemiały jeszcze krótką chwilę, zanim odwrócił się, aby odprowadzić go spojrzeniem.

- Tato? - spytał z wahaniem w głosie. - Dasz mi jakąś radę?

- Radę? - mężczyzna obrócił się w progu, aby rzucić synowi ostatnie spojrzenie, zanim na jego ustach zagościł mały uśmiech. - Pamiętaj, że gdy wychodzisz z domu, zawsze gaś światło. To cenna rada dla tych, którzy nie chcą zbankrutować.

Gaś światło. Louis roześmiał się w swojej głowie, a w rzeczywistości skinął tylko głową. Gdzieś w głębi duszy wiedział, że ojciec ma rację. Niepotrzebne było mu światło, gdy wychodził bądź zasypiał, w końcu ułatwiało mu ono tylko widoczność, gdy słońce chowało się za horyzontem... prawda?

Chociaż było to niewyobrażalnie trudne, musiał sobie poradzić. Nie miał innego wyjścia. Gdy zajdzie słońce, będzie musiał zmierzyć się z ciemnością, która od jakiegoś czasu go przerażała. Odkąd zaczął miewać koszmary, coraz częściej unikał ciemnych uliczek, rzadko kiedy zasypiał przy zgaszonej lampce, a w dni, kiedy wracał później z pracy, postanowił wracać taksówkami lub pożyczonym autem ojca. A wszystko przez jeden, regularnie powtarzający się koszmar.

Louis nigdy nikomu o nim nie powiedział. Zdawał sobie sprawę, że mógłby zostać wyśmiany. Nie miał już ośmu lat, a dwadzieścia i nie powinien bać się ciemności. Jego przyjaciele nie byli zbyt wyrozumiali - może oprócz Alison - i to był jeden z głównych powodów, dlaczego im o tym nie powiedział. Nie chciał wyjść na mięczaka.

Gdy powoli oswajał się ze swoim nowym, własnym mieszkaniem, próbował również dojść do porozumienia z samym sobą. Dręczyło go kilka, dość istotnych aspektów w jego życiu, nad którymi w końcu przyszło mu się zastanowić. Miał dwadzieścia lat i wciąż nie wiedział, co chciałby robić w swoim życiu. Podczas gdy większa część jego znajomych z liceum studiowała, Louis wciąż tkwił w jednym miejscu, zmieniając co jakiś czas pracę, a dopiero teraz wyprowadzając się wreszcie od rodziców. Powinien czuć dumę, czy może wstyd?

Na myśl przywodził niemal swojego wujka, Alberto, który w wieku trzydziestu lat w końcu znalazł sobie pracę, nigdy nie skończywszy studiów. Mało tego, nie był nigdy zamężny i zachorował na tętniaka, będąc w ten sposób osobą, której w ich rodzinie poszczęściło się najmniej. Niestety, los Louisa zwiastował jego życie w ten sam sposób. Postępował według schematu, na początku powoli, ale nim się obejrzy, będzie siedział w starym, zakurzonym fotelu i czytał książki o niespełnionych miłościach, dorabiając sobie w mało ambitny sposób, pijąc tanią whisky i rozmyślając, co by było gdyby.

Gdy tylko myśli o jego koszmarnej przyszłości nawiedziły jego umysł, spróbował pozbyć się ich, robiąc sobie herbaty. Pozwolił rzucić sobie okiem kilka razy w stronę okna, a spojrzenia te były nieco nerwowe. Było dopiero wczesne południe, ale mimo pory, był luty, dlatego zmierzch zapadał bardzo szybko i zmuszał ludzi do zapalania światła w ich domach wcześniej, więc także i Louisa.

Dlaczego tak bardzo bał się ciemności? Sam nie wiedział. Mogło być to po prostu skojarzenie z jego snami i tajemniczą postacią, której wiedział, że nigdy przecież nie spotka. Nie spotka wyimaginowanej postaci, która była jedynie wytworem jego wyobraźni. Jego koszmary nie wcielą się w życie, a z ciemności nie wyłoni się potwór ani duch jego dziadka, ponieważ to było niemożliwe. To był tylko lęk, który z całą pewnością mógł pokonać. Miało stać się do tego wieczoru.

Light Inside Of Me (Larry Stylinson) Where stories live. Discover now