Rozdział Siódmy

1.1K 175 138
                                    

Przez następne kilka dni, Louis starał się wrócić do swojego normalnego trybu życia, w skład którego wchodziła praca, spotykanie się z przyjaciółmi i użeranie się ze swoją byłą dziewczyną, która była przesadnie miła i zaczęło go to drażnić. Ku jego zaskoczeniu, strach, teraz wymieszany z adrenaliną nie postępował, wręcz przeciwnie - emocje opadły, a w dodatku nie widział Harry'ego od tego wieczora, gdy dowiedział się, kim on naprawdę był. Czym.

W piątkowe popołudnie, gdy wziął w pracy wolne, aby spędzić ten czas z Ianem, Chrisem i Alison, udał się wraz z nimi do knajpy, w której zwykli przebywać. I chociaż starał się skoncentrować na rozmowie, wciąż zdarzało mu się odpływać gdzieś myślami. Raz zamyślił się tak bardzo, trzymając między palcami wisiorek, którego kryształ pocierał kciukiem, że nawet nie zorientował się, kiedy Chris dosypał mu do napoju soli. W efekcie, gdy już pociągnął łyk, wypluł wszystko na stolik.

- Kto to zrobił?! - zapytał wściekły i upokorzony, rękawem bluzy wycierając swoje usta.

Nie ułatwiały tego śmiechy ze strony reszty. Louisowi wcale nie było do śmiechu, więc zamiast zawtórować im, jedynie sięgnął po serwetkę i mamrocząc niezrozumiale pod nosem, zaczął wycierać stolik.

- Chłopaki, dajcie już spokój - odezwała się w końcu Alison, gdy przestała się śmiać, a jej chłopak i przyjaciel nie.

- To jest śmieszne. Jesteś ciotą, Louis, w dodatku naiwnie zakochaną. - zakpił Chris i zarzucił Alison rękę na ramię.

Dziewczyna początkowo wzdrygnęła się na ten gest, a między jej brwiami pojawiła się mała zmarszczka, ale zniknęła ona tak szybko, jak się pojawiła. Louis zacisnął swoje dłonie w pięści, ale nic nie powiedział.

- Było śmieszne jakąś chwilę temu. I dajcie mu już spokój z Mary, już mu przeszło.

- Naprawdę ci przeszło? - mężczyzna uniósł brwi w górę zaskoczony. - Nie wierzę.

- Tak. Nie sądziłem, że to takie istotne, aby cię o tym informować. - odparł chłodno Louis, nawet na niego nie patrząc. Próbował dać mu tym dyskretnie do zrozumienia, że nie miał ochotę na ten temat, nie dlatego, że był drażliwy, ale ostatnio nie dogadywał się z Chrisem i coraz bardziej rosła w nim chęć uderzenia go w twarz.

- Oczywiście. Nadal masz urojenia z tej nocy, gdy umarłeś, a później nagle ożyłeś?

Po usłyszeniu jego słów, Louis upuścił widelec na swój talerz, przerywając tym jedzenie swojego kurczaka.

- Nie umarłem, nic takiego nawet nie powiedziałem. To po pierwsze. I nie, mam ważniejsze sprawy do roboty.

- Czyli już nikt nie ratuje cię, gdy spadasz?

Louis miał wielką ochotę, aby odpowiedzieć, że zaraz ktoś będzie musiał uratować jego, gdy będzie spadał z krzesła, ale z trudem się wstrzymał. Zacisnął usta w wąską linię i zacisnął palce drugiej dłoni na swoim kolanie, a do jego głowy powróciło wspomnienie Harry'ego. Powróciło nagle i niespodziewanie, bo nie sądził, że mógłby pomyśleć o nim w tej chwili i to w dodatku w sposób pozytywny. Pomyślał po prostu, jakby to było, gdyby Chris zmierzył się twarzą w twarz z Harrym, a na samo wyobrażenie prawie się uśmiechnął.

To był chyba pierwszy raz, gdy na myśl o Harrym nie przeszły go dreszcze. Było inaczej, niż kiedykolwiek mógłby przypuszczać. Louis czuł się zaintrygowany. Obiecał sobie, że nie będzie pytał go już o nic, ale w jego głowie tliło się zbyt wiele pytań, aby puścić je w niepamięć. Potrzebował odpowiedzi, a z każdą, kolejną konfrontacją z Harrym odczuwał coraz mniejszy strach. Był również pewien, że spotkają się jeszcze nieraz, i że to był dopiero początek.

Light Inside Of Me (Larry Stylinson) Where stories live. Discover now