Rozdział Dwunasty

1K 163 171
                                    

Gdyby Louis miał wyrazić w słowach to, jak się czuł, chyba nie umiałby dobrać ich odpowiednio. Uczuć bowiem nie da się opisać, zwłaszcza tych skrajnych, które potrafią doprowadzić człowieka do szaleństwa, na skraj rozpaczy lub wszechogarniającego szczęścia. W tym przypadku jednak nie chodziło o rozpacz czy szczęście, było to coś, czego nie czuł nigdy dotąd. Czuł się tak, jakby był w obcym ciele, ale gdy spoglądał w lustro, widział te same brązowe, opadające na twarz  przydługie kosmyki włosów, błękitne oczy i swój mały, guzikowaty nos. Mimo to wszystko to wydawało się być jakby inne - oczy były jakby wystraszone, skóra bledsza, jakby chorował na przeziębienie, które nie dawało mu spać przez ostatnie kilka nocy. Mógł więc przypuszczać, że była to zwykła grypa i minie, gdy tylko uda się do lekarza, który przepisze mu receptę, a kiedy zażyje leki wszystko wróci do porządku dziennego. Ale rzeczywistość była inna, i dobrze zdawał sobie z niej sprawę.

Louis był jak cień przed ostatnie kilka dni. Snuł się z kąta w kąt, rzadziej się odzywał, myślami będąc gdzieś w swoim świecie, ledwo co jadł i pił, a resztę dnia po pracy leżał pod kołdrą w swoim mieszkaniu. Zbliżały się święta, ale był zbyt oszołomiony, aby o tym myśleć. Myślał za to sporo o innych rzeczach, o rzeczach, o których wolałby nie myśleć, i o których chciałby jak najszybciej zapomnieć. Nie potrafił wyrzucić ze swojej głowy wspomnienia, które było jak koszmar i nawiedzało go każdego, samotnego wieczoru. Mimo tego, że w dłoni zaciskał kryształ i wypatrywał z szeroko otwartymi oczami w ciemnościach wysokiej sylwetki, jego nadzieje okazały się być złudne. Został sam.

Nie mógł zrobić sobie wolnego od życia, a tym bardziej od pracy, więc kiedy kilka dni po tym pamiętnym zdarzeniu po raz pierwszy musiał zmierzyć się z Mary, która zaczynała z nim swoją zmianę dopiero wtorkowego popołudnia, nie był pewien, czy da radę znieść jej obecność. Już samo przywitanie było wypełnione napięciem, a ich policzki piekły od wypieków. Louis starał się jej unikać tak często, jak tylko mógł, ale nie mogło to trwać wiecznie. Gdy tylko nadeszła pora lunchu, zaraz po przekręceniu tabliczki przy drzwiach, a on podążył na zaplecze, aby skonsumować swoją kanapkę, niemal zderzył się z dziewczyną w progu drzwi.

- Wybacz - wydukał, automatycznie chwytając ją za ramię. - Wszystko okej?

- Tak, przepraszam, to ja cię nie zauważyłam - odparła nieco speszona i uśmiechnęła się lekko. - Szłam cię zawołać.

- Właśnie przekręciłem tabliczkę, że na chwilę zamykamy.

W odpowiedzi skinęła swoją głową i oboje już udali się na zaplecze w celu zjedzenia drugiego śniadania. Louis zajął miejsce na ławce i wyjął swoją kanapkę. Starał się skupić na odwijaniu jej z folii, a potem na przeżywaniu jej, ale czuł na sobie uważne spojrzenie Mary, które mu to utrudniało.

- Zapytam wprost. Jesteś gejem?

Przerwał wykonywaną czynność, a intensywna czerwień zalała jego policzki. Niesamowitym trudem było udanie, że wcale nie wiedział, o czym mówi, chociaż był o krok od zakrztuszenia się. Przełknął ciężko wszystko, co miał w buzi i dopiero wtedy spojrzał na dziewczynę, która równie skrępowana się w niego wpatrywała.

- To zawiły temat - wyznał niechętnie, niezbyt chętny do rozmowy.

To zdecydowanie nie był najlepszy czas, aby zacząć jej teraz wszystko tłumaczyć. Gdyby zechciał, nie starczyłoby mu czasu oraz cierpliwości. Wiedział również, że im więcej z nią rozmawiał, tym bardziej narażał się Harry'emu, który już wystarczająco miał powody ku temu, aby być zły na Louisa, więc właśnie w ten sposób mógł usprawiedliwić jego ostatni wybuch złości, gdy dowiedział się, że Alison o wszystkim wiedziała. Ufał jej czy nie, nie powinien mówić nikomu o tym, co między nimi było, o tym, kim Harry był i że w ogóle był - ich relacja pozostawała tylko między nimi dwoma, a powoli rodzące się uczucie niezrozumiale nawet dla nich samych.

Light Inside Of Me (Larry Stylinson) Where stories live. Discover now