Rozdział Trzeci

1.5K 204 116
                                    

- Louis.

Rozbiegane spojrzenie zatrzymało się na szatynce, która od kilku chwil stała w bezruchu i wpatrywała się w niego zaintrygowana.

- Wszystko w porządku?

Louis dopiero wtedy otrząsnął się z transu, mrugając szybko oczami. Wzrokiem powędrował do długopisu w swojej dłoni, którym zamazał już chyba cały dokument.

- O Boże! - krzyknął jak oparzony i odrzucił długopis, jakby to miało sprawić, że tusz zniknie z kartki. - Przepraszam!

- Na pewno dobrze się czujesz? Nie chcesz iść do domu? - spytała nieco zaniepokojona.

- Zamyśliłem się - wyjaśnił szybko, cały drżąc ze zdenerwowania. - Przepraszam, naprawdę przepraszam, uzupełnię ten dokument za Ciebie.

Niechętnie chwycił za bezużyteczny kawałek papieru i ruszył na zaplecze, aby nie musieć dłużej znosić badawczego spojrzenia Mary. Wyglądała, jakby martwiło ją jego zachowanie, ale Louis dobrze wiedział, że tylko udawała. Sama dała mu do zrozumienia, że nic już ich nie łączyło.

- Dam sobie radę - pojawiła się w progu z założonymi na piersi rękoma. Louis posłał jej rozgniewane spojrzenie, gdy sięgał po czystą kartkę. - Nie bądź taki uparty.

- Nic mi nie jest.

- Cały dzisiejszy dzień gdzieś odpływasz.

- Po prostu źle spałem - westchnął, w duchu przyznając jej rację. W nocy nie zmrużył oka nawet na chwilę. Nic nie było w porządku.

Już nie chodziło o strach. Louis bał się, że koszmary nocne nasilą się, gdy tylko nadejdzie sen, ale ten niestety nie nadszedł, bo nie mógł przestać myśleć o wczorajszym wieczorze, Alison, Jasonie i o tajemniczym mężczyźnie, którego nawet nie znał. Nie wiedział, jak wyglądał, nie znał jego imienia, ale jedyne, co o nim wiedział, to że regularnie nawiedzał go w snach. Ale czy on rzeczywiście istniał?

Postanowił iść za radą przyjaciółki i udać się do specjalisty, aby rozpatrzył jego problem, gdy ten tylko się nasili. Na szczęście, do tej pory nic nadzwyczajnego nie wydarzyło się w jego życiu od wczoraj, czemu był bardzo wdzięczny. Niestety, obawiał się, że miało to nie trwać długo.

- No dobrze - Mary w końcu odpuściła, odwracając się, aby obsłużyć klienta, który obwieścił swoje przyjście dzwonkiem.

Louis przetarł twarz dłonią, kompletnie bezradny. Jedynym, odpowiednim wyjściem było puszczenie wszystkiego w niepamięć i zaprzestanie nadmiernego rozmyślania o tym, co nie do końca normalne. Louis z każdą chwilą popadał w paranoję, jak bardzo nie chciał. Ale przestał czuć się bezpiecznie już nawet we własnym mieszkaniu.

Gdy o dziewiętnastej Tomlinson opuścił sklep, szybko przebierając nogami w stronę swojego mieszkania, naszły go kolejne wątpliwości. Doszło nawet do tego, że obracał się co jakiś czas z niepokojem, aby rzucić spojrzenie przebiegającemu przez jezdnię kotu czy przypadkowemu przechodniowi.

Czym prędzej znalazł się w swoim mieszkaniu i niemal od razu po przekroczeniu progu zatrzasnął za sobą drzwi. Jednak tak szybko, jak to zrobił, usłyszał szelest dobiegający z kuchni. Każdy włos na jego ciele zjeżył się i sprawił, że cały zbladł. Drzwi były przecież zamknięte, okna również, więc było to niemożliwe, aby ktokolwiek wszedł do środka. Światło w przedpokoju było zapalone, na co nie zwrócił uwagi wcześniej.

Stał tak przez chwilę, rozważając krótko, czy powinien od razu dzwonić na policję, czy sam podołać włamywaczowi. W końcu jednak postanowił, że da radę sam, nieważne, jak bardzo się bał.

Light Inside Of Me (Larry Stylinson) Where stories live. Discover now