Carpe Diem

9.3K 482 228
                                    


Musha rain dum-a-doo dum-a-da, ha, ya
Whack for my daddy-o
Whack for my daddy-o
There's whiskey in the jar-o
Whiskey in the jar-o

~ Mettalica - Whiskey In The Jar

*

– Ronalda Weasleya zabił Draco Malfoy? – Moor zakreślił tę informację w notatkach, po czym spojrzał na Hermionę.

– Tak i jestem mu za to wdzięczna.

Wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu spojrzeli na siebie, każdy szukając czegoś innego: zrozumienia, żartu, czy może sarkazmu.

– Nie można zabijać ludzi.

– Gdyby nie można było, to nie dałoby się tego robić – lekceważąco odparła kobieta, unosząc prowokująco brew.

– To niemoralne! – oburzył się auror.

Rozmówczyni zacisnęła usta, lecz każdy postronny obserwator mógł zauważyć, iż w kącikach warg czai się pełen pobłażania uśmiech. Po raz kolejny Charlie pożałował wzięcia tej sprawy. Użeranie się z tą kobietą było ponad jego siły. W domu czekała nań rodzina, a on ostatnie trzy dni spędził w pracy, słuchając wynurzeń wariatki.

– Zależy w jakiej sytuacji. – Pani Malfoy odezwała się wreszcie. – Uważam, że śmierć Rona była aktem łaski. Zabicie osoby niewinnej w pełni sił życiowych uważam za niemoralne. Ron przeżywał katusze, został okaleczony, pewnie jeszcze długo bawiliby się nim. Przynajmniej przestał się męczyć.

– Skończmy ten temat. – Auror wolał nie komentować wypowiedzi, gdyż jeszcze zeszliby na temat aborcji i eutanazji, a to w żadnym stopniu nie popchnęłoby śledztwa do przodu. – Co się działo później?

***

Sen pozwala uporządkować myśli, poukładać obrazy, słowa i uczucia w należytym szyku, tak aby nabrały sensu.

Ron Weasley nie żył, został zabity przez Draco Malfoya, żebym ja nie musiała umrzeć. Nie mam bladego pojęcia, za co Bellatriks mnie tak nienawidziła. Niespełna osiem godzin po zdarzeniu w jadalni, sali balowej, czy czymkolwiek było to źle kojarzące się mi pomieszczenie, nie znalazłam argumentów prowadzących do rozwiązania tej zagwozdki. Ta kobieta ledwo mnie znała, a jedyną okazją do poznania się była ta, kiedy siedząc na mnie okrakiem, rozcinała skórę nadgarstka, żeby naznaczyć mnie jako szlamę.

Może i Malfoy ratował swoją skórę. Może i zrobił to z pobudek egoistycznych. Jednakowoż byłam mu wdzięczna, nie za to, że ja przeżyłam, a za to, że Ron już nie musiał żyć na tym zbrukanym nienawiścią i uprzedzeniami świecie.

Nad ranem tkwiłam w półśnie. Chłód poranka ślizgał się po nieprzykrytej ręcznikiem skórze; drżałam z zimna, ale obawiałam się poruszyć, żeby nie stracić sprzed oczu obrazka. Widziałam Rona sprzed dwóch lat, kiedy czasem zdarzały się idylliczne dni. Byliśmy nad rzeką. Tylko ja i on. Letnie słońce ogrzewało mokre od kąpieli ciała, ręka mojego chłopaka zaś drażniła brzuszek nad linią dołu od bikini. Jego oczy podobne były barwą do rzeki, która odbijała bezchmurne niebo w swej tafli.

Tylko ja i on. To chyba moje ostatnie dobre wspomnienie; później ciemność pochłonęła nas wszystkich, zrzucając na barki coraz więcej i więcej ofiar. Chciałabym, aby takie dni zdarzały się częściej. Wiem, że straciłam szansę na szczęście, takie, jak tamtego lipcowego dnia.

Co działo się później?

Później usłyszałam pierwsze takty punk rockowej piosenki, wydobywające się zza drzwi sypialni. Złożyłam ręce na głowie, przytykając uszy. Łapałam uciekający obrazek. Wyciągałam po niego metafizyczne ręce. Szczęście oddalało się ode mnie, aż w końcu zaginęło, jak wszystkie sny, których nie pamiętamy.

Esencja cierpienia [Dramione][+18]Where stories live. Discover now