Na pokaz

7.9K 474 201
                                    


You're never gonna get it
I'm a hazard to myself
I'll break it to you easy
This is hell, this is hell
You're looking and whispering
You think I'm someone else
This is hell, yes.
Literal hell.

We don't have to talk
We don't have to dance
We don't have to smile
We don't have to make friends
It's so nice to meet you,
Let's never meet again
We don't have to talk
We don't have to dance
We don't have to dance

~ Andy Black – We Don't Have To Dance

*

– Jeszcze śpi?! – jęknęła zaskoczona Pansy.

Powoli wygrzebywałam się z objęć snu. Słyszałam coraz więcej: świergot ptaków dostający się do sypialni przez uchylone okno, kroki – raz na dywanie, a raz na parkiecie - no, i była Parkinson. Do nozdrzy wdarł się zapach świeżo przygotowanej kawy, a także mocnych damskich perfum.

Moje sny tej nocy były takie przyjemne... dawno tak dobrze nie spałam. Niechętnie więc wracałam do życia.

– Jak widać... – odparł znacznie ciszej Draco.

– Dlaczego jej nie obudziłeś?

Oczami wyobraźni widziałam, jak kobieta gromi go swoim czekoladowym spojrzeniem spod ciężkich od cienia i tuszu powiek. Zapewne trzymała jeszcze dłonie na biodrach.

– Weź się, kobieto! – syknął. – Jest dopiero dziesiąta!

– Jest już dziesiąta! – zaprotestowała.

– Nie śpię... – wtrąciłam.

Przetarłam powieki i podniosłam się na przedramiona. Gadatliwa dwójka siedziała przy stoliku; Draco w najlepsze napychał się jajkami na bekonie, Pansy zaś dopiero wybierała spośród przygotowanych potraw. Ominęła mnie wizyta skrzata... straszna szkoda. Przeciągnęłam się, a kości trzasnęły. Odgrzebałam się z pościeli i siadłam na brzegu łóżka.

– I tak bym cię obudziła – poinformowała, sięgając po czerwoną konfiturę. Pomachała bułką w moja stronę. – Wiesz ile jeszcze pracy przed nami? – zapytała, przygotowując śniadanie. – Na balu musisz się prezentować... – mruknęła pod nosem.

– I nie przynieść mi wstydu... – dodał Malfoy.

– Wyglądać olśniewająco... – kontynuowała.

– Żeby nie przynieść mi wstydu...

– Draco – warknęła, prostując się. – Zamknij się. Możesz sobie gdzieś iść? Nie wiem... obudzić Blaise'a? – Przeżuła kęs z zamyślonym wyrazem twarzy. – Hmm... – mruknęła. – Lepiej nie... znów zaczniecie chlać na rozgrzewkę...

– To eleganckie przyjęcie. Nie będę pił na rozgrzewkę – zaperzył się mężczyzna. Odłożył brudny talerz i sztućce na bok. – Nie wypada.

– Idź do niego w takim razie. – Machnęła ręką Pansy.

– Wyrzucają mnie z mojej własnej sypialni... – zamarudził blondyn, dźwigając się z fotela.

– Wolałbyś z nami zostać?

– Z dwiema kobietami w sypialni? Ty wiesz najlepiej, Pansy. - Puścił do niej perskie oko.

– Wyjdź. – Palec Parkinson wskazywał wyraźnie na drzwi.

Oniemiała przysłuchiwałam się tej wymianie zdań. Jak stare małżeństwo. Pansy dyrygowała Draco niczym najprawdziwszy wirtuoz. Gdybym ja odzywała się tak opryskliwym tonem do narzeczonego, z pewnością nie skończyłoby się to dla mnie dobrze.

Esencja cierpienia [Dramione][+18]Where stories live. Discover now