W objęciach śmierci

7.8K 457 306
                                    

And babe I'm fist-fighting with fire
Just to get close to you
Can we burn something, babe?
And I run for miles just to get a taste
Must be love on the brain
That's got me feeling this way (feeling this way)
It beats me black and blue but it fucks me so good
And I can't get enough
Must be love on the brain
And it keeps cursing my name (cursing my name)
No matter what I do
I'm no good without you
And I can't get enough
Must be love on the brain

~ Rihanna – Love on the Brain

*

– Pani Malfoy – Charlie przerwał opowieść. Wciąż gnębiła go pewna rzecz. – Dlaczego Voldemort, potężny czarownik, niebrzydzący się zakazaną magią i torturami, musiał wkupiać się w łaski mugoli? Przecież gdyby chciał, mógłby zdobyć to, na czym mu zależało bez dzikich kombinacji.

Hermiona zaśmiała się ironicznie. Zastukała paznokciami o stół i nachyliła się do rozmówcy.

– Próbował. Czary, którymi zabezpieczono skrytkę, były potężne. Kluczem do odzyskania przedmiotu była dobrowolna, niewymuszona chęć współpracy premiera mugoli. Nie wszystko da się załatwić siłą i potęgą umysłu, czasem wystarczy coś tak niskolotnego, jak uprzejmość, nie rzadko przyjaźń.

Auror zrozumiał zamysł. Voldemort nie był głupi, miał powód do poniżania się przed niemagicznymi ludźmi. W innym wypadku nawet krąg nie drgnąłby mu w kręgosłupie.

– Czy sytuacja po oświadczynach uległa poprawie? – zapytał, chcąc kontynuować przesłuchanie.

Gwałtowne uderzenie dłoni o stół oderwało od ziemi tłumek, stojący za plecami, zanoszącej się wrzaskliwym śmiechem Hermiony. Kobieta położyła się na blacie, nie mogąc złapać tchu; po chwili otarła łzy rozbawienia.

– Poprawie? – wydusiła wreszcie. – Poprawie?! To, co wydarzyło się następnego dnia, przypominało katastrofę! Mogę kontynuować?

Ku oczekiwaniu wszystkich zgromadzonych, auror kiwnął głową.

***

– Granger? Co ty wyprawiasz? – zachrypnięty męski głos oraz poszturchiwanie, wyrwały mnie z objęć Morfeusza; przyjemnych, ciepłych i mocnych.

Uchyliłam jedno oko, łypiąc spod rzęs. Malfoy stał nade mną z założonymi na pierś rękami. Na sobie miał pomięte ubranie z poprzedniego dnia. Zamrugałam, odzyskując ostrość widzenia.

– Czego nie zrozumiałaś, kiedy wczoraj mówiłem, żebyś spała ze mną w łóżku? – uniósł brew, wyczekując odpowiedzi.

– Od kiedy tak ci zależy na dzieleniu ze mną pościeli? – odsapnęłam, wyplątując się z koca.

NarzeczonyMimoWoli zlustrował mój strój, zatrzymując się dłużej na podkoszulce.

– Pościeli dzielić nie chcesz, ale ubrania już tak? To jedna z moich ulubionych – burknął, jak dzieciak, który musi dzielić się zabawkami. – Mniejsza z tym – wzruszył ramionami, podkreślając stwierdzenie. – Poproszę Pansy, to ci coś kupi. Nie możesz łazić w moich ciuchach, bo wstydu mi narobisz.

Wstydu? Wydawało się mi, iż większym wstydem niż narzeczona w męskich dresach, jest narzeczona pochodzenia mugolskiego. Nie pojmowałam priorytetów, którymi kierował się Draco.

Przed oczami stanęła mi Pansy w gotyckich ciuchach. Z chęcią przyjęłabym każdy damski łach, ale pod warunkiem, iż byłby on przeciwieństwem gustu Parkinsonówny.

Esencja cierpienia [Dramione][+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz