⊙Rozdział 18. Na dnie zbiornika⊙

322 59 221
                                    

Dwójka nastolatków spacerowała rano po lesie, który znajdował się niedaleko domu jednego z nich. Rozmawiali o codziennych i przyziemnych sprawach. Kiedy mijali piękne i krystaliczne jezioro zobaczyli białej maści rumaka. Postanowili do niego podejść. O dziwo zwierze nie uciekło w popłochu tylko w spokoju na nich patrzyło pięknymi niebieskimi ślepiami. Młodszy z chłopców poprosił swojego przyjaciela by pomógł mu wejść na konia. Zgodził się i podsadził blondyna, który wskoczył na grzbiet rumaka. Brunet uśmiechnął się do kolegi i poklepał stworzenie po boku. Poczuł coś lepkiego, spojrzał na rękę, a ona została wchłaniana przez brązową breję. Przerażony próbował wyszarpać uwięzioną kończynę. Bezskutecznie. Ręka nawet nie drgnęła, a on spojrzał ze łzami na swojego młodszego kolegę. Blondyn również został uwięziony, ale znacznie gorzej. Jego obie nogi i ręce zostały przyczepione do błotnistego grzbietu konia. Rumak zaczął się rozpuszczać, a jego biała maść stała się brązowa. Spojrzał na bruneta pustymi oczami i parsknął jakby się śmiał z ich naiwności. Brunet wymacał z tylnej kieszeni składany nóż, służący do rzeźbienia w drewnie. Zaczął odcinać swój nadgarstek. Krzyczał i płakał, a bestia popędziła do wody. Brunet ostatkiem sił odciął dłoń i wypłynął na brzeg. On przeżył... jego przyjaciel nie miał tyle szczęścia.

⊙⊙   

Pijąc kawę, patrzyłem na ćwiczącego Dylana. Jego zdolności w walce stały się o wiele lepsze, a kontrola nad skrzydłami była prawie idealna. Oczywiście dalsze treningi by doprowadzić go do perfekcji są obowiązkowe. Po moim ciele przeszedł chłód i spojrzałem na Dylana. Jego oczy były srebrne, więc moje też musiały się na takowe zmienić. Odchyliłem głowę na bok i spojrzałem na naszego gościa za grobu. Był to młody, może z piętnastoletni chłopak. Miał kręcone, blond włosy i niebieskie, podkrążone oczy. Skura była cała pomarszczona i bledsza od ściany w moim salonie. Jednak to było nic, jego brzuch był wygryziony przez co zwisały z niej flaki. Nogi do kolan i ręce do łokci były trzymającymi się na ścięgnach kośćmi. Po całym jego eterycznym ciele spływała woda. Skrzywiłem się lekko i spojrzałem, na Dylana, któremu oczy zaraz wypadną z orbit.

  — Pomóżcie...  — powiedział duch przytłumionym głosem. —  Nie wiem co się stało... i dlaczego nikt mnie nie widzi.

  —  Bo nie żyjesz — odpowiedziałem bez zbędnych ceregieli.

  — Kłamiesz! — krzyknął chłopak, a ja z Dylanem złapaliśmy się jednocześnie za głowy. Jego krzyk dosłownie odbijał się echem w naszych głowach. 

Postanowiłem go uspokoić nim rozerwie nam mózgi na kawałki i wyjaśnić mu wszystko na spokojnie. Przez prawie pół godziny tłumaczyłem mu różnice między limbo, a zaświatami. Zdecydowanie nie miałem cierpliwości do dzieci bo gdyby nie fakt, że już nie żył to zabiłbym go od razu. No dobra był kiedyś dzieciak do którego miałem takową cierpliwość, ale to było z czterysta lat temu i zmieniłem się strasznie. Kiedy w końcu mi uwierzył, zapytałem go o to co pamięta. Na moje nie szczęśćcie pamiętał tylko swoje pierdolone imię. Nienawidzę tego walonego szoku pośmiertnego. Zawsze przeszkadza. Wstałem i poleciłem Dylanowi zostać z naszym gościem, a sam wyszedłem z krypty. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Christine.

⊙⊙   

Chris podał mi bardzo istotną informację, a mianowicie dawny adres zamieszkania naszego ducha. Wystarczyło tylko podać mu imię i nazwisko i skubany wszystko wyszukał w archiwach. Mi by się nie chciało tego robić, z resztą jak wszystkiego innego.  Dzieciak został uznany zmarłym, a jego rodzina jest aktualnie pogrążona w żałobie. Nie zaciekawię. Ale nie miałem wyboru i musiałem porozmawiać z jego rodziną. Zapukałem, a drzwi mi otworzyła na oko dwudziestoletnia dziewczyna o blond włosach. Pewnie jego siostra. Zaprosiła mnie do środka, oczywiście jak jej się przedstawiłem i odegrałem standardową scenkę z "Supernatural". Nie siedziałem długo nie lubiłem spędzać czasu z ludźmi, którzy niedawno kogoś stracili. Dowiedziałem się jednak, że ostatnią osobą, która go widziała żywego jest jego kumpel Filip. Nie zwlekając długo opuściłem dom i skierowałem się do podanego adresu.

Oczami umarłychDonde viven las historias. Descúbrelo ahora