Rozdział 8

133 21 10
                                    


— Skoro już zapijamy skręty whisky, oświeć mnie, czemu zdzierasz ze mnie hajs, jak kobieta po rozwodzie.

— Bo wzięliśmy rozwód kwartał temu, nie pamiętasz? — parsknął rozbawiony Michał.

Mogłem się domyślać, że to nie był dobry moment na taką rozmowę. Utrudniał mi to niesamowicie, ale nie zamierzałem odpuścić.

— A poważnie?

— Kurwa, Sebuś, czy ty możesz wyluzować? Mało masz? Nigdy ci to nie przeszkadzało, przecież nie zbiedniejesz. Wisisz mi przysługę, pamiętasz?!

Skrzywiłem się. Będzie się tą przysługą wymawiał do końca świata, pieprzony kretyn. Mogłem się spodziewać, że właśnie tak odpowie, ale nie wycofałem się.

— Kiedyś nie wydawałeś połowy mojej wypłaty. Gadaj, co się dzieje, albo z tym skończymy.

— To ja kupuję ci zielsko, zabieram cię na miasto, a ty tak mi się odwdzięczasz?

— Po prostu to wyduś.

Michał podniósł się, podszedł do mnie i wymierzył mi cios w szczękę. Nie bolało. Narkotyki robiły swoje, poza tym uderzył z wyczuciem, ostrzegawczo. Ale nie zraziło mnie to, oddałem mu ciosem w brzuch, a kiedy obalił się na łóżko, rzuciłem się na niego, ratując koc przed przypaleniem.

— Chcesz się bzykać? — zaśmiał się i lubieżnie oblizał usta.

Kolejna rzecz, którą próbował odwrócić moją uwagę. Fakt, że miałem za sobą homoseksualny epizod, pozostał wprawdzie między nami, ale często do tego wracał. Wolałbym już, żeby rozgadał, że jestem, bi, jakie to miało znaczenie?

— Może innym razem. Gadaj, o co ci chodzi z tą forsą.

— No nie bądź taki, przecież widzę, że tego chcesz!

Chwycił mnie za kroczę i korzystając z chwili nieuwagi, obrócił mnie na plecy i unieruchomił. Zaczynałem się martwić, że naprawdę to zrobi. Rozpiął moją koszulę, pochylił się nad klatką piersiową i zaczął oddychać tuż nad nią, póki na mojej skórze nie pojawiła się gęsia skórka. Potem przyssał się mojej szyi i zaczął rozpinać spodnie: najpierw swoje, potem moje.

— Przestań — mruknąłem, udając niewzruszonego, ale nawet nie usłyszał.

Nie wiedziałem już, czy wciąż żartował, czy mówił poważnie. Chociaż bardzo tego nie chciałem, zachowanie Michała zaczęło mnie podniecać. Nie uszło to jego uwadze. Zaśmiał się ponownie i zaczął drażnić mnie kolanem.

— O co chodzi z forsą? — domagałem się odpowiedzi.

— Powiem ci, jeśli dasz mi się bzyknąć. Jak za dawnych lat, co ty na to?

— A rób, co chcesz — westchnąłem zrezygnowany.

Skoro już i tak mi stał, mogliśmy się zabawić. On nikomu nie powie, ja też będę milczał – układ idealny.

Moja zgoda była dla niego czymś w rodzaju dopalacza. Nim się obejrzałem, klęczałem nago na łóżku, wypinając się, by było mu wygodniej. Nie miałem pojęcia, czemu się zgodziłem. Chyba liczyłem na to, że po fakcie chętniej powie mi, co się tak naprawdę działo. No i dawno się do nikogo nie zbliżyłem. Nie przyznawałem się do tego nawet przed sobą, ale samotność chwilami bywała uciążliwa.

Przyjaciel jednak sprawił, że zapomniałem o tym, jak bardzo potrzebowałem czyjegoś dotyku. Jego silne ręce przytrzymywały moje biodra, a coraz gwałtowniejsze ruchy wprawiały moje ciało w spazmatyczne drżenie. Czułem, że się szmacę, ale nie chciałem przestać. Myślałem tylko o tym, by wreszcie dojść i się odprężyć.

Dziwak z dyplomemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz