Zabił mnie kolejny raz fail #57

455 70 30
                                    

Pokój w motelu jest mały, ale i tak wydaje mi się byt ogromny dla jednej osoby. 

Leżę na łóżku. Jest całkiem wygodne. Włączyłam telewizor. Volume ustawione na maksimum. Próbuję zagłuszyć myśli. Ani deszcz, w którym brnęłam, wracając z wielkiego hotelu, ani łzy, które płynęły mi po policzkach niczym potok, najpierw mały, ale z każdą siłą żłobiący coraz głębsze, coraz szersze korytarze, szumiący, zakłócający mojemu sercu proces bicia - żadna z tych rzeczy nie była w stanie dostatecznie pochłonąć.

Akashi na mnie patrzył. To był on - żywy, oddychający, używający własnej dwójki do przemieszczania się Akashi Seijuurou. Ten, który nie powinien być żywy.

Nie jesteś z takich. Yuri, otrząśnij się. Siadaj. Siadam. Wstań. Wstaję. 

Idź po wyjaśnienia.

Kiedyś tak bym zrobiła. Nawet po tak szokującym wydarzeniu, po zostaniu praktycznie zmieszaną z błotem, wyrzuconą na bruk, bez większych pieniędzy, bez sił, z papką zamiast mózgu, dobijałabym się do niego tak długo, aż mi otworzy i wytłumaczy, jak można patrzeć na człowieka, którego to podobno się kochało, z taką obojętnością. Nawet jako ten drugi, wredny cham, który zrobił sobie z jego ciała przytulny domek... Ta obojętność, którą tamten mnie obdarzał, bolała w sposób, który przeszywał ciało, dobijał się do każdego nerwu i wrzynała w każdą komórkę. 

Ta sprawiała, że nie czułam nic, poza głębokim, bardzo głębokim smutkiem. 

Czy ta Yuri, która nie znała pojęcia tabu, dalej była w stan-

Zanim zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, znajdowałam się już pod hotelem. Tym razem zaopatrzyłam się w parasolkę. Przynajmniej nie zmokłam tak bardzo. Pytanie jednak, co teraz? Mój temperament doprowadził mnie do punktu wyjścia. Jak tam wejdę, to obsługa wypieprzy mnie na bruk. Ba, nawet nie dostanę się do środka. Nagle skombinowali sobie jakichś wesołych braci z kraju, w którym na świat przyszedł mój ulubiony nygusek Aomine, którzy strzeżą drzwi wejściowych jak Kagami swoich hamburgerów. 

Tu trzeba z pomysłem. 

Włącza mi się tryb Yuri-kombinatorki. Świat nabiera nowych barw. Zastanawiam się, na który dach dam radę wejść, żeby ewentualnie wybić jedno z (bardzo ładnych zresztą) okien hotelowych. Następnie będę w stanie wejść do środka, a potem zrobię wielką awanturę mojemu chłopowi. Bo niby czemu nie.

Nadal stoję w miejscu.

Nie.

Prawda jest okrutna. Ja nie mam takiej siły. Mogłabym robić naprawdę wiele, starać się z całych sił, ale rzeczywistość uderza mnie ze zdwojoną siłą. Poznał mnie, tego byłam pewna, ale nie chciał rozmawiać. Poznał, ale patrzył jak na obcą.

Zabił mnie kolejny raz.

- Panienka Yuri? - Japoński. Słyszę japoński.

Odwracam głowę i widzę go. Znam tego sekretarza. Rozgląda się tak samo niepewnie, jak jego współpracownik w Japonii. 

- To ja. - Mrużę oczy. Co się tutaj dzieje?

- Porozmawiajmy. Ale nie tutaj. Panicz zbyt szybko zorientuje się, co robię. 

- Robisz coś nielegalnego? - pytam z ironią w głosie. Wszyscy robimy jesteśmy nienormalni.

- Ja nie, ale panicz będzie miał kłopoty. - Panika, panika, ludzie, panika. Sekretarze państwa Akashich, błagam, wrzućcie na luz. 

- Jakie kłopoty? - Nie podoba mi się to. Kolega mojego martwego-żywego byłego aż się telepie.

- Panicz chce zdjąć ze stanowiska własnego ojca.


#Fail | Akashi SeijuurouxOCWhere stories live. Discover now