Nic nie rozumiem #fail 58

511 66 49
                                    

Zdjąć ze stanowiska własnego ojca.
Te słowa dźwięczą mi w głowie i najwyraźniej nie mają zamiaru przestać.
Cała rozmowa z sekretarzem przebiegła spokojnie, szybko i sprawnie. Panicz przybył na stary kontynent w celu uzyskania większej niezależności i większego pola do popisu - miał nadzieję, że nauczy się czegoś nowego.
Rozumiałam to, jednak jedna rzecz w tej całej opowieści sprawia, że drżę.
Każdy człowiek był kiedyś lub przyjmował w domu osobę, którą można było określić mianem nieproszonego gościa. Pozbycie się intruza nie należy do najprostszych czynności, aczkolwiek jest coś o wiele, wiele bardziej skomplikowanego.
Wyproszenie kogoś, kto był niejako umówiony na wizytę.
Wygoniłam to "drugie ja" Akashiego, gdy przylazło bez zaproszenia, ale czuję, że pozbycie się go, gdy ową zgodę na pobyt niejako dostał i to jeszcze z pocałowaniem ręki, będzie o wiele trudniejsze.
Tak, mój przeogromny umyśle. Akashi Seijuurou, w którego upozorowanie śmierci jego własny ojciec włożył ogromny wysiłek, wyrzekł się niejako człowieczeństwa, by móc ojca zwalczyć ostatecznie. A dlaczego?
Sprawa jest prosta.
Bo mnie najzwyczajniej w świecie zabił.
***
To choroba psychiczna.
To nie jest normalne.
Przecież mnie zobaczył, ale nie widział.
Nie wiem, co mam robić. Udawał? Grał? To jakiś turbonieśmieszny żarcik-kosmonaucik? Z tego wszystkiego dochodzę do wniosku, że powinnam była zmienić kierunek studiów. Z anglistyki na psychologię. Na japońskim rynku pracy z dyplomem oświadczającym wszem i wobec, iż mogę pomagać ludziom z problemami psychicznymi, szanse znalezienia pracy są wprost proporcjonalne do zarabiania godnych pieniędzy po kulturoznawstwie.
Powinnam tam pójść jeszcze raz?
Znów mnie wyrzucą. Zresztą w tej historii coś się nie kleiło. Upozorowanie mojej śmierci nie mogło być takie proste. Chyba. Rany.
Ktoś puka do drzwi. Pewnie mój kochany informator.
Zrywam się i pędzę, by je otworzyć - mam na sobie tylko hotelowy szlafroczek, który więcej odkrywa, niż zakrywa, ale obchodzi mnie to tyle, co... W sumie to mnie nie obchodzi, bo jak bym się w tym momencie ubrała jak człowiek normalny i pragnący dobrze funkc w społeczeństwie, to obstawiam, iż ubranie stanęłoby w płomieniach w momencie zetknięcia się z moją skórą.
Krótko mówiąc, gotuje się we mnie.
Dlatego gdy szarpię za klamkę, a chłodne powietrze wpada do środka, nawet się nie krzywię. Przez chwilę.
Chyba ślepnę.
Osoba, która stoi przed drzwiami, również jest skośnooka, tak, jak ta, której oczekiwałam. Ale zewnętrzne podobieństwa na tym się kończą.
Zamykam oczy.
Otwieram oczy.
Akashi nadal tu stoi, nadal patrzy wzrokiem, który przypomina mi wygłodniałego wilka z tych okropnych filmów dokumentalnych oglądanych na biologii w gimnazjum. Zanim daję radę zacząć jakąś mniej lub bardziej sensowną konwersację, jego palce są wplątane w moje włosy, jego tors wciśnięty w moją klatkę piersiową, a usta przyciśnięte to czoła.
- Yuri, Yuri, Yuri. - Moje imię brzmi jak mantra, idealnie zgrywająca się z rytmem jego serca. Powinnam coś odpowiedzieć, ale nie mogę.
Bo teraz to ja już kompletnie nic nie rozumiem.

❤❤❤

#Fail | Akashi SeijuurouxOCWhere stories live. Discover now