Rozdział V

843 38 0
                                    

1 września 1939 rok

Stali przed domem. Wojna jeszcze tu nie dotarła. Jeszcze kilka dni temu biegała po lesie szukając skarbu ukrytego przez jej ojca. Wiedziała, że tata miał złe przeczucia. Szykowali się na coś wielkiego, mimo że wówczas nie wiedzieli do końca co nadchodzi.

-Trzymaj się skarbie, tatuś niedługo wróci... -smutno się uśmiechnął i ucałował córkę w czoło. Od kiedy Anna od nich "odeszła" mała córcia była dla niego całym światem.

-John, pojazd czeka! -krzykną kolega zza pleców zwykłego kapitana. Nie był bohaterem... przynajmniej nie teraz.

-Opiekuj się domem. Dobrze?

-Dobrze... -nie, nie było dobrze. Wybuchła wojna i nikt nie chciał jej o tym powiedzieć. Ale przecież ona o tym doskonale wiedziała. Była mądra... jak na siedmiolatkę...

Wóz odjechał, a dziewczynka została sama. Długo wpatrywała się w horyzont zanim poszła do domu. Co miała zrobić? Myślała nad tym trochę, nim zdecydowała się na najlepsze jej zdaniem rozwiązanie.

Wzięła całą broń, jedzenie i lekarstwa z domu, spakowała to do toreb, zgarnęła po drodze zdjęcie ojca i kołdrę, i ruszyła w drogę. Czekało ją przynajmniej pół godziny marszu przez miasto i godzina drogi przez las. Oby zdążyła przed nalotem.

W końcu dotarła do celu. Zapukała do wielkich drewnianych drzwi.

-Już idę! -krzyknął mężczyzna.- Kate? Oh, to ty! Dziecko jak ty wyglądasz? Wejdź, właśnie się pakujemy.

-Jest Julia? -zapytała.

-Tak. Słyszałem, że twój ojciec wyjechał walczyć. Odważny z niego gość.

-Tak, czy mogłabym się z państwem zabrać?

-Oczywiście! Marry? Kate z nami wyrusza, co ty na to? -krzyknął ojciec jej przyjaciółki.

-Kate Fate?

-Dzień dobry! -krzyknęła wyżej wymieniona.

-Kate, przykro mi z powodu twojego taty. Pewnie za nim tęsknisz co? -podbiegła i ją przytuliła.

-Minęły dopiero trzy godziny.

-Wiem, ale... To pewnie wstrząs. Wypierasz z siebie tę myśl. Ciiiiiiiiiiiii... ja wszystko rozumiem. Widzę, że masz swoje rzeczy. To dobrze. Julio, jesteś już gotowa?

-Już biegnę!

-Widzę, że się państwo nie śpieszą.

-Nie, jeszcze tu nie dotarli i mogą nie dotrzeć. -uśmiechnęła się ciepło- Mamy "zaproszenie" do schronu. Będziemy pomagać obmyślać taktykę, dzielić racje żywieniowe i takie tam... -uśmiechnął się mężczyzna.

-Proszę pana...

-Mów mi Garry, zgoda?

-Garry, a gdzie dokładnie leży ten schron?

-To jakieś dwa dni drogi stąd. Myślę, że się nam uda. Mario, czy wszystko wzięłaś? -zwrócił się do żony.

-Tak, ruszajmy.

-Miło cię mieć przy sobie. -szepnęła Julia do swojej przyjaciółki.

Ruszyli w niebezpieczną podróż, która miała się zakończyć sukcesem. Na ich szczęście nasza bohaterka umiała korzystać z broni. Okazała się bardzo przydatna, więc rodzice Julii nie narzekali na jej bezczelność.

Seven: rok zero ~ trenowana na bestięWhere stories live. Discover now